Pomoc, która jest impulsem do zmian

Pomoc, która jest impulsem do zmian

-To są dwa najpiękniejsze dni, ukoronowanie naszej pracy! Dziś i jutro finał Szlachetnej Paczki! Rozmowa z Anną Pierzchałą – liderką akcji w okręgu sądeckim

– Ilu rodzinom sądecka Szlachetna Paczka pomoże w tym roku?

– 74 rodzinom, w poprzednim roku było ich 68. Najczęściej są to rodziny, gdzie pojawiły się jakieś problemy zdrowotne albo gdzie wydarzyło się coś trudnego – wypadek, pożar – i nagle dnia na dzień życie tych ludzi zupełnie się zmieniło. Są też seniorzy, osoby samotne, ale również młodzi ludzie, którzy dopiero się usamodzielniają, są wychowankami domów dziecka albo placówek wychowawczych.

– Te osoby same zgłosiły się z prośbą o pomoc?

– Do projektu Szlachetna Paczka nie można się zgłosić. Zgłoszenia dokonuje osoba trzecia. Nasze rodziny były zgłaszane np. przez pedagogów szkolnych, członków wspólnot przykościelny, pielęgniarki środowiskowe MOPS-u, stowarzyszenia, kuratorów sądowych. Wolontariusze też szukali we własnych kręgach. Łącznie do projektu mieliśmy zgłoszonych 110 rodzin.

– Co w takim razie zadecydowało, że akurat te rodziny otrzymają pomoc?

– Szlachetna Paczka ma być przede wszystkim impulsem do zmiany. Wszystkie nasze działania są ukierunkowane na udzielenie mądrej pomocy. Rodziny, które nie zostały włączone do projektu, to rodziny które przekraczają próg dochodowy, który wynosi 500 zł na jednego członka rodziny albo 600 zł w przypadku osoby samotnej. Zdarzały się jednak wyjątki, bo każdą rodzinę traktujemy indywidualnie. Bywały też rodziny, które podczas spotkania z wolontariuszami dochodziły do wniosku, że one nie potrzebują pomocy, bo same sobie poradzą. Bywa, że niektóre rodziny wykazują postawę bierną, nic nie dając od siebie, przyzwyczajone, że zawsze gdzieś pomoc otrzymają, czyniąc z tego sposób na życie. W tym przypadku trudno o mądre pomaganie.

– Na czym polega ta mądra pomoc? Co najczęściej jest potrzebne?

– Wolontariusze odwiedzają każdą rodzinę, rozmawiają z nią, słuchają, jakie są potrzeby, z jakimi trudnościami na co dzień rodzina się boryka. Potem ustalają, co jest potrzebne, żeby dać tej rodzinie impuls, umożliwić przekroczenie jakiegoś progu, który pozwoliłby im zmienić życie. Przykładowo rodzina ze swoich środków ma możliwość zabezpieczenia tylko podstawowych potrzeb – żywności, środków czystości, ale w żaden sposób nie stać ich choćby na zakup pieca, pralki, wózka inwalidzkiego, które zdecydowanie ułatwiłyby im życie. Czasem są to rzeczy, bez których po prostu ta rodzina nie jest w stanie pójść dalej. Dajemy więc im pomoc, która jest potrzebna w tym momencie, by umożliwić im zrobienie kroku naprzód.

– Aby Szlachetna Paczka zadziałała, są potrzebni darczyńcy. Nie brakuje osób, które chciałyby się dzielić z innymi?

– Mamy cudownych darczyńców, wspaniałych ludzi, którzy bardzo utożsamiają się z tymi naszymi rodzinami. Dzwonią do wolontariuszy i dopytują, co można zrobić, żeby te paczki były skrojone na miarę, odpowiadając potrzebom i marzeniom rodzin. Jeśli np. rodzina potrzebuje pościeli, to nasi darczyńcy dopytują w jakim kolorze, żeby rzeczywiście tym podarkiem sprawić radość.

– Potrzebni są też wolontariusze.

– Mamy w tym roku 38 wolontariuszy. To też grono niesamowitych ludzi, którzy często mają bardzo dużo swoich rzeczy na głowie, ale chcą się angażować, poświęcać czas, żeby pomagać innym. Zawsze oczywiście myśli się, że można by zaangażować jeszcze więcej osób, pomóc jeszcze większej ilości rodzin, szczególnie ze zwykle pod koniec akcji dostajemy sygnały, że jeszcze jest potrzeba pomocy komuś, ale niestety w danym roku jest to już niemożliwe..

– Bo zgłoszenia rodzin przyjmowane są…

– Maksymalnie do 15 listopada. To wynika z tego, że musimy mieć czas na to, żeby poznać te rodziny, żeby odbyć z tymi rodzinami dwa spotkania, poznać rodzinę, jej potrzeby, przygotować opis, który trafi do ogólnopolskiej bazy. Darczyńca musi mieć szansę, żeby wybrać rodzinę, mieć czas na przygotowanie paczki.

– Zamieszanie z księdzem Jackiem Stryczkiem nie przeszkodziło Szlachetnej Paczce?

– Nas ta sytuacja bezpośrednio nie dotyczy. Ksiądz Stryczek był pomysłodawcą i twórcą projektu, on to wszystko zapoczątkował. Natomiast Szlachetna Paczka to nie tylko ksiądz Stryczek, ale właśnie wolontariusze. To co działo się między księdzem Stryczkiem a pracownikami Stowarzyszenia Wiosna, nie ma wpływu na nasze działania. My mamy swoje zadanie – chcemy mądrze pomagać. Zresztą spośród 38 wolontariuszy 28 to weterani z poprzednich lat, więc jak widać jakieś medialne doniesienia ich nie zraziły. To co dzieje się tu, w regionie, to nasze dobro, w którym świadomie i dobrowolnie uczestniczymy.

– W najbliższy weekend – 8 i 9 grudnia – wielki finał. Jak będzie wyglądał?

– To są dwa najpiękniejsze dni, ukoronowanie naszej pracy. Darczyńcy przywożą wtedy paczki do naszego magazynu. Jest to moment, gdy mogą spotkać się z wolontariuszami, porozmawiać o rodzinie, która oczywiście zawsze zostaje anonimowa. Załadowujemy paczki na samochody udostępnione przez ludzi dobrej woli i zawozimy do rodzin. W ciągu tych dwóch dni odwiedzimy wszystkie 74 rodziny i przekażemy im paczki.

– Te osoby wiedzą, że będą obdarowane? Mimo to jest radość?

– Informujemy rodziny, że znalazł się darczyńca i prawdopodobnie przyjedziemy z paczką, natomiast pewność, że tak będzie, mamy dopiero, gdy paczka znajdzie się w naszym magazynie. Na szczęście nie zdarzyła się sytuacja, żeby rodziny nie dostały paczek. Jeśli darczyńca nie jest w stanie sam zrealizować wszystkich potrzeb rodziny, to staramy się to jakoś zrobić wspólnymi siłami, żeby wszyscy z programu otrzymali pomoc, która będzie impulsem do zmiany. A radość zawsze jest niesamowita. Najczęściej wszyscy mają wyobrażenie, że to będzie jedno pudełko-paczka. Ale są darczyńcy, którzy tych pudełek przygotowują 30. I to nie są małe paczuszki. Jak wchodzimy do pokoju i za chwilę ten pokój zapełnia się kolejnymi paczkami, które zajmują jedną trzecią przestrzeni, i trzeba to wszystko rozpakować, to są niesamowite emocje. Najbardziej przejmujące są obrazki, gdy widać jak potężny mężczyzna potrafi uroń łezkę, ukradkiem ją ocierając…

– Przychodzicie w przebraniach Mikołajów?

– Nie, nie przebieramy się. Przynosimy za to pięknie opakowane prezenty, bo nasi darczyńcy naprawdę się starają. Gdy np. szkoły czy przedszkola robią paczki, to nawet szary papier pakunkowy potrafią tak pięknie ozdobić, że pakunki są niesamowicie kolorowe. To pokazuje, ile nasi darczyńcy wkładają w to serca.

– Przeżywasz te finałowe dni?

– Oczywiście, jak każdy z wolontariuszy, bo te dni pokazują, że to co robimy faktycznie ma sens. Najlepszy dowód, że mamy przykłady rodzin, które po latach zamieniają się rolami, stają się wolontariuszami albo darczyńcami. To dowód, że jeśli Szlachetna Paczka trafi do rodziny w odpowiednim momencie, to naprawdę zaprocentuje, da nie tylko materialne wsparcie, ale też doda tym rodzinom wiary, że można coś zmienić. I małymi kroczkami ta ich codzienność się zmienia. Zresztą Szlachetna Paczka to nie tylko grudniowe podarunki na finał, bo nasi wolontariusze pozostają z rodzinami w kontakcie, wspierają je, motywują. To nie jest jednorazowa pomoc, ale nawiązanie relacji, które zostają na lata.

– Gdy 6 grudnia Czytelnicy przeczytają rozmowę z Tobą, będzie za późno, żeby włączyć się do akcji?

– Zawsze w magazynie Szlachetnej Paczki w OHP przy ul. Rejtana 18a w Nowym Sączu zbieramy dodatkowo żywność i środki czystości, którymi obdarowujemy potrzebujące rodziny spoza programu. Zwykle są to 2-3 rodziny, o których wiemy, np. z poprzednich edycji, że są potrzebujące. Szlachetna Paczka nie byłaby dla nich impulsem do zmiany, nie odpowiadałaby całościowo na ich potrzeby, ale są to np. osoby samotne, starsze, którym taka świąteczna paczka sprawi wiele radości i będzie sporą pomocą. Dlatego jeśli ktoś chce jeszcze w ten sposób włączyć się w akcję, zapraszamy do naszego magazynu.

Czytaj „Dobry Tygodnik Sądecki” – kliknij i pobierz bezpłatnie cały numer:

 

 

 

 

Reklama