Polaków ciągle rozumiemy/ Poliakom stále rozumieme

Polaków ciągle rozumiemy/ Poliakom stále rozumieme

Polacy mówią „Zginął jak ciotka w Czechach“ lub „To dla mnie czeski film“, co w wolnym tłumaczeniu oznacza, że w czymś pogubiliśmy się i nie możemy znaleźć wyjścia. Mniej więcej tak, jak znów mówimy my Słowacy: „To dla mnie hiszpańska wioska“. W Bardejowie jesteśmy podwójnie zadowoleni z tego, że nas to nie dotyczy.

Generacja czterdziestolatków w przygranicznych miastach już od dzieciństwa traktowała język polski, polską stronę i całą Polskę jako coś znajomego. Oprócz obozów letnich, na których jedliśmy zapiekanki i jeszcze u nas nieznane gofry oraz podziwialiśmy bardzo wygadane Baśki, Kaśki, Jolanty

i Małgorzaty, w telewizji „na polakoch“ oglądaliśmy najpierw pierwsze wieczorynki Disney’a, następnie znakomity serwis „Teleexpres“ lub muzyczną „Listę przebojów“ aż po pierwsze krwawe zachodnie „Kino nocne“ lub innowacyjne transmisje na żywo „Miss Polska“.

Przez granice przejeżdżały tysiące fiatów, skód MB oraz trabantów, pełnych korzystnie nakupionych towarów po jednej lub na drugiej stronie granicy. Z czarnego „socjalistycznego“ rynku wzbogacali się przemytnicy i celnicy. W kursie były krówki, piwo, papierosy, gorzałka, elektronika, kasety audio i wideo, kurtki, kurtki skórzane, koszule jeansowe,

jeansy, okulary słoneczne oraz twarda waluta dolary i marki niemieckie. To wszystko nas w czasach republik ludowych i socjalistycznych dzieliło i łączyło. Potem nastąpił okres Solidarności, rewolucji aksamitnej, Schengen, wolny ruch i fundusze europejskie. Przejścia opustoszały i granicy zarosły trawą. I my zdajemy sobie sprawę, że nam trochę tego żywiołowego gulaszu handlowego, adrenaliny, bazaru i polsko-słowackiego gadania brak. Więc próbujemy znów. Dzisiaj również tą wspólną polsko-słowacką gazetą. Inspirującego czytania życzy redakcja Bardejowskiego reportera.

MARIO HUDÁK

*****

Áno, Poliaci hovoria „Stratil sa ako tetka v Čechách“ alebo „To dla mnie czeski film“ čo voľne preložené znamená, že sme sa v niečom zamotali, stratili a nevieme nájsť východisko. Skrátka ako zase hovoríme my Slováci „Je to pre mňa španielska dedina“. A v Bardejove sme dvojnásobne radi, že to pre nás neplatí.

Generácia štyridsiatnikov v slovenských prihraničných mestách totiž od malička vnímala poľský jazyk, poľskú stranu a vôbec Poľsko ako niečo dôverne známe. Okrem výmenných letných pionierskych táborov, kde sme sa napchávali „zapiekankami“, u nás ešte nepoznaným „goframi“ a obdivovali komunikatívne Bašky, Kašky,

Jolany a Malgorzaty, sme v televízii „na poľakoch“ sledovali najprv disneyovské večerníčky, potom brilantne spravodajský „Teleexpres“ či hudobnú „Listę przebojów“ až po prvé krvavé západniarske „Kino nocne“ alebo pikantne inovatívne priame prenosy z „Miss Polska“.

Cez hranice prúdili tisícky fiatiek, embéčiek a trabantov, naprataných výhodne vykšeftovaným tovarom z jednej i druhej strany. Z čierneho „socialistického“ trhu bohatli priekupníci aj colníci. V kurze boli krovky, pivo, cigarety, pálenka, elektronika, audiokazety, videá, športové vetrovky, kožené bundy, rifľové košele, texasky, slnečné okuliare, ale aj tvrdá mena

dolárov a nemeckých mariek. To všetko nás v časoch ľudových a socialistických republík rozdeľovalo aj zbližovalo.

Potom prišli solidarity, revolúcie, schengen, voľný pohyb a eurofondy. Priechody a prechody spustli, hranice zarástli. A my sme si uvedomili, že nám ten živelný obchodný guľášik, trochu špekulácie, trochu adrenalínu, trochu bazáru a veľa poľsko-slovenskej komunikácie, neuveriteľne chýba.

Tak to skúšame znova. A to je dobre. Dnes aj týmito spoločnými, poľsko-slovenskými novinami. Inšpiratívne čítanie vám praje redakcia Bardejovského Reportéra.

MARIO HUDÁK

Reklama