Piotr Droździk: Z tym festiwalem jest jak z Tatrami

Piotr Droździk: Z tym festiwalem jest jak z Tatrami

Mam stworzyć reportaż, a to przecież nie jest zlepek luźnych obrazów, tylko opowieść. Bez słów, obrazem opowiadam przez przeszło tydzień o tej niesamowitej imprezie – mówi Piotr Droździk, fotograf Święta Dzieci Gór

– Mówi się, że Święto Dzieci Gór to najwdzięczniejszy festiwal do obfotografowania. Zgadzasz się z tym?

– I tak, i nie. Z tym festiwalem jest jak z Tatrami. To absolutne piękno. W momencie, kiedy podnosimy aparat i robimy zdjęcie, wszystko, co wychodzi, jest gorsze od oryginału. Tu właśnie kryje się zagrożenie. Trzeba to piękno tak ująć, by nie popaść w banał. Tematyka jest wspaniała, wzniosła, ale łatwo można ją spłycić.

– Masz na to sposób?

– Mam stworzyć reportaż, a to przecież nie jest zlepek luźnych obrazów, tylko opowieść. Bez słów, obrazem opowiadam przez przeszło tydzień o tej niesamowitej imprezie.

– Jaka jest zatem Twoja opowieść?

– Zdecydowanie łatwiej mi opowiadać obrazem niż słowem, więc pozwól, że załączę do naszej rozmowy zdjęcia. Opowiadam o tym, co dzieje się za kulisami, o kulturze odwiedzających nas dzieci o ich niesamowitych przyjaźniach.

– Będziesz musiał dokonać mocnej selekcji. Łamy nas ograniczają. Możemy umówić się na „fotograficzną nowelę”?

– Proszę bardzo. Choć festiwal to materiał raczej na powieść i to kilkutomową.

– Jako fotograf Święta Dzieci Gór masz przywilej zobaczenia znacznie więcej niż widzowie festiwalu. Co się dzieje za kulisami?

– Cuda. Dosłownie. Wyobraź sobie, że dzieci, które mówią wszystkimi językami świata, a żadne nie zna języka drugiego, potrafią się doskonale porozumieć i, co najważniejsze, zrozumieć. Dla dorosłych to jest nie do pojęcia. Opowiadają rękami, gestem. Nawet spojrzeniem potrafią wyrazić to, co chcą przekazać. Nieustannie mnie to fascynuje i zachwyca. W tych dzieciach dostrzegam więc nadzieję dla nas na przyszłość. Za każdym razem wiele się od nich uczę i próbuję uszczknąć dla siebie choć namiastkę ich ogromnej, szczerej i niewymuszonej radości. I tego spojrzenia – dzieci potrafią bowiem dostrzec to, czego nawet oko wytrawnego fotografika nie wyłapie.

– Udaje się dzieciom zarazić sądeczan tą radością?

– Wystarczy stanąć na ulicy Lwowskiej, kiedy podąża barwny korowód 600 kolorowych, roześmianych dzieci. Serce się samo raduje. Mam poczucie, że ten festiwal daje sądeczanom tydzień wakacji, autentycznego oddechu. Nawet przebywanie na hali sportowej, na której – umówmy się – w upalne dni komfortowo nie jest, nie pozbawia ich radości z oglądania występów.

– Dla Ciebie to raczej nie są wakacje?

– Po zakończeniu festiwalu rzeczywiście to ja potrzebuję wakacji. Święto Dzieci Gór oprócz sfery sacrum, mocnego dla mnie duchowego przeżycia, to jednak również ciężka, fizyczna praca . Relacjonowanie na bieżąco tak ogromnej imprezy jest wyczerpujące. 

Już w pół godziny po występach wieczornych, na stronie internetowej festiwalu muszą znaleźć się zdjęcia. Do łatwych logistycznie przedsięwzięć nie należy też pożegnalne zdjęcie pod ratuszem. W jednym miejscu trzeba zgromadzić sześćset dzieci, zrobić im zdjęcie, a następnie w ciągu godziny dostarczyć tę fotografię do rąk każdego z nich, bo za chwilę rozjadą się w różne strony świata. Przyznasz, że sporo, jak na jednego człowieka?

– Zanim zostałeś fotografem ŚDG, jak postrzegałeś ten festiwal?

– Mieszkając w Nowym Sączu, trudno nie zetknąć się z tym festiwalem. Wcześniej więc miałem okazję fotografować ŚDG, ale tylko przy okazji. Szczerze – zupełnie nie miałem pojęcia, jakie to ogromne przedsięwzięcie. Kompletnie przemodelowałem myślenie o tej imprezie, kiedy zobaczyłem ją z bliższej perspektywy. I dziś chylę czoła przed organizatorami i pracownikami Sokoła, którzy przez cały czas trwania festiwalu od rana do nocy są przy tych małych uczestnikach, dbając, by czuli się w Nowym Sączu jak najlepiej. Z takim samym zaangażowaniem podchodzą również do widowni. W tym oraz formule festiwalu, myślę, tkwi sukces, że wciąż utrzymuje się on na wznoszącej fali. Mam nadzieję, że Święto Dzieci Gór będzie trwało do końca świat. Ba, będzie trwało dłużej!

Fot. Piotr Droździk

Partnerem dodatku „Dobrego Tygodnika Sądeckiego” Święto Dzieci Gór jest firma Koral.

 

 

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama