Pije Kuba do Jakuba. W obronie choinki

Pije Kuba do Jakuba. W obronie choinki

Że tak robią na „zgniłym Zachodzie”, to ich problem. Że tak robią w Warszawce? A czego się spodziewać po wykorzenionych „słoikach”. Ale, że tak robią na Sądecczyźnie Semper Fidelis?

Drzewiej w wigilijny ranek, po roratach, szedł ojciec do boru zielonego, w siekierę uzbrojon, iglasty symbol życia posiąść i w dom z nim wnijść, by o ciągłym odradzaniu przypominał.

Potem przyszły zdobycze cywilizacji w postaci polietylenu i symbol życia stał się cokolwiek mniej żywy, za to bez wątpienia wiecznie zielony (choć po latach nieco przykurzony). No dobra, nie tak znowu wiecznie. Chemicy mówią, że od 100 do 1000 lat. Ale wtedy na tym polegała ekologia: nie wycinać lasów, wycinać z foli PCV.

Potem przyszła komercja i konsumpcja. Choinki z domów powędrowały do sklepów, sklepy chciały coraz więcej zarabiać, no to początek marketingu świątecznego zaczął przesuwać się w kalendarzu, aż gdzieniegdzie wylądował w pierwszej połowie września.

Ale potem te choinki ze sklepów (…)

Cały felieton przeczytasz w najnowszym DTS – bezpłatnie pod linkiem:

Reklama