Mniej więcej dwa miesiące temu kilkoro młodych ludzi zbudowało w nowosądeckim Lasku Falkowskim rowerowy tor przeszkód. Swoją inicjatywą pochwalili się w mediach społecznościowych. Z wpisów wynika, że są stałymi bywalcami sądeckiego pumptracka przy Rondzie Solidarności i pasjonatami akrobacji na rowerach typu BMX. Przywieźli do lasku Falkowskiego taczki, łopaty i narzędzia, po czym własnymi siłami z bali i desek zmontowali skocznię i wiatę, a fragment leśnej ścieżki zamienili w tor do zjazdów.
16 lipca urzędnicy sądeckiego magistratu zaalarmowani przez mieszkańców okolicy, że młodzież urządza fragment lasu po swojemu – udali się na miejsce. Młodzieńczy spontaniczny zapał zderzył się z rzeczywistością, w której prawo, procedury i standardy bezpieczeństwa są obowiązkowym elementem realizacji każdej inwestycji.
„W dniu 16 lipca 2020 roku podczas wizji lokalnej w Lasku Falkowskim przeprowadzonej po interwencji oburzonych mieszkańców, pracownicy Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Nowego Sącza oraz Straży Miejskiej stwierdzili na obszarze około 1 hektara znaczące zniszczenia powierzchni ziemi oraz ściółki leśnej związane z budową toru przeszkód dla rowerów. Dokonano również wycinki i uszkodzenia drzew, krzewów i roślin oraz zbudowano wiatę i skocznię dla rowerów. Obiekty trasy rowerowej powstały na terenie będącym własnością miasta bez wiedzy i zgody urzędu. W związku z powyższym zniszczony obszar został oznakowany i zamknięty dla jakiejkolwiek działalności związanej z sportami rowerowymi oraz objęty monitoringiem przez patrole Straży Miejskiej” – czytamy w komunikacie zamieszczonym na stronie internetowej Urzędu Miasta.
– Tam zaczynałem swoją przygodę z ambitniejszą jazdą na rowerze. Po pierwsze – nikt nigdy nie wycinał drzew, po drugie – szkody w lasach robią motocrossowcy jeżdżący poza ścieżką. Po trzecie – kilka razy do roku organizowane były zbiórki śmieci, aby utrzymać w lesie porządek, bo działkowicze sąsiadujący z lasem często wyrzucali śmieci w las, a przy wszystkich „nielegalnych konstrukcjach” zawsze wisiał worek na śmieci który był regularnie wymieniany. Wszystkie przeszkody i skocznie budowane były przez doświadczonych rowerzystów, którzy ścigają się zawodniczo w tym sporcie z zachowaniem możliwie jak najwyższych marginesów bezpieczeństwa. Każda przeszkoda miała bezpieczny objazd. Po co niszczyć? O wiele lepiej oznaczyć i zalegalizować trasę, a przyciągnie ona wielu rowerzystów do Nowego Sącza – komentuje pan Filip, jeden z naszych Czytelników.
Od autorki:
Jestem przekonana, że w tym konkretnym przypadku zakusy określenia młodzieżowej inicjatywy mianem wandalizmu są krzywdzące, bez względu na skutki błędu jaki popełnił team spontanicznych budowniczych drewnianego szałasu i toru do rowerowych zjazdów. Potencjał jaki wykazali warto byłoby mądrze spożytkować, podpowiedzieć jak – na przykład w ramach Budżetu Obywatelskiego – realizować tego typu marzenia w sposób legalny, bezpieczny i powszechnie akceptowany. A później – nie przeszkadzać. Niech realizują swoje pasje. Lepiej na rowerze i podczas wypracowywania osobistych „sześciopaków”, niż bezczynnie nad brzegiem Kamienicy z czteropakiem…
(ik)
Poniżej fotografie ścieżki wykonane przez jej użytkowników:
Tak zaś widzą to urzędnicy: