„Oczy” i „uszy” NATO nad Sądecczyzną. Mruczą silniki latających cystern, myśliwców i czarnych jastrzębi

Z nieba nad Sądeccyzną codziennie słychać jednostajny, spokojny pomruk silników latających maszyn wojskowych NATO. To „oczy” i „uszy” wojsk sojuszu państw Europy z państwami Ameryki Północnej. Jest ich nad Polską więcej niż zwykle z powodu rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Już na wstępie uprzedzamy uwagi przezornych Czytelników: żadna z informacji, które przeczytacie w tym tekście nie jest tajna. Wręcz przeciwnie. Wszystko jest jawne, a strategom NATO wręcz zależy na tym, aby świat widział i wiedział, że niebo wschodniej flanki państw sojuszu jest pilnie strzeżone i patrolowane. Gdyby dowódcy sił powietrznych nie chcieli demonstrować swojej obecności w tej części świata – maszyny, które słyszymy, a czasem również widzimy nad głowami, miałyby wyłączone transpondery.

Transponder to nadajnik, dzięki któremu lecący samolot można zidentyfikować, określić jego położenie, wysokość i kierunek lotu oraz prędkość. Ma go na pokładzie większość maszyn latających. Dzięki danym wysyłanym przez ten nadajnik, lot takich maszyn można śledzić w czasie rzeczywistym na ogólnodostępnych mapach – choćby Flight Radar 24 albo ADSB Exchange. Załoga może w dowolnym momencie lotu włączyć, albo wyłączyć transponder. Gdy go wyłączy, albo przełączy na transmisję zakodowaną – samolot „znika” z ogólnodostępnej elektronicznej mapy.

Wojna na Ukrainie, jak każda wojna – ma swój „front” psychologiczny. Demonstracja czujności , gotowości do wsparcia dowolnej ze stron, szybkości reakcji ma znaczenie. Mając tę świadomość, nie trzeba daleko szukać odpowiedzi na pytanie dlaczego samoloty NATO przemierzają niebo nad przygranicznymi regionami z włączonymi transponderami.

Gdy usłyszysz nad głowami charakterystyczny pomruk, odpal internetowy „radar” – dzięki niemu sprawdzisz czy pilot chce, aby o jego misji wiedziano, (również, a może przede wszystkim w Rosji), czy może jednak leci „incognito”.

My sprawdziliśmy i podpowiadamy co mruczy nad naszymi głowami od kilku dni pozwalając się zidentyfikować.

Oto „oczy” i „uszy” NATO patrolujące niebo nad Sądecczyzną:

Najciekawszym okazem jest najnowocześniejszy amerykański myśliwiec F-35 z bazy lotnictwa USA w Niemczech. Przyleciał do Polski w minioną niedzielę. Przeleciał nad Sądecczyzną, krążył wzdłuż granicy polsko-ukraińskiej, po czym wrócił do Niemiec. F-35 to maszyna wielozadaniowa. Nie tylko bojowa. Służy również do zbierania danych wywiadowczych dotyczących systemów łączności oraz ruchów wojsk na ziemi i w powietrzu oraz do prowadzenia wojny elektronicznej. Pentagon poinformował, że myśliwce wysłane na wschodnią flankę NATO obserwowały terytorium Białorusi i Ukrainy pod kątem ruchu wojsk i sprzętu.

Znacznie częstszym gościem na niebie nad południową Polską jest od kilku dni amerykański Boeing KC-135 Stratotanker, czyli latająca cysterna. Krąży nad Nowym i Starym Sączem, Pogórzem Rożnowskim, Bochnią, Tarnowem na wysokości ok. 7 tys. metrów. Ma codziennie podobną trasę, którą przemierza wielokrotnie. Dlaczego? Odpowiedź jest oczywista: Boenig służy mniejszym samolotom wojskowym jako „dostarczyciel” paliwa. Jest w nim miejsce dla trzyosobowej załogi i dla 68 ton paliwa. Zasięg „cysterny” to 2,4 tys. km Może latać na wysokości do 15 km.

Na mapie pojawia się od czasu do czasu taktyczny śmigłowiec amerykańskiej armii Sikorsky UH-60M Blackhawk, który może być „nośnikiem” pocisków przeciwpancernych oraz systemów służących walce elektronicznej.

Na polskim niebie ujawnił się też bombowiec strategiczny Boeing B-52H Stratofortress przystosowany do przenoszenia broni nuklearnej. Przyleciał z bazy Fairford w Wielkiej Brytanii. W przeciwieństwie do wymienionych wcześniej maszyn ta budząca respekt maszyna skierowała się na północny – wschód – nad okolice Białegostoku.