Polski punkt widzenia
Rozmowa z Lucyną Hartig, żoną Georga, teologiem, nauczycielką religii w Bobowej
– Jak poznałaś swojego przyszłego męża?
– Na międzynarodowym obozie wychowawczym w Niemczech. Pojechałam tam z moimi harcerzami z hufca gorlickiego. Byli też młodzi Niemcy z rodzin dysfunkcyjnych i Rosjanie z domów dziecka.
– I wieczorami przy ognisku opowiadaliście sobie kawały z cyklu „Był sobie Polak, Niemiec i Rusek…”?
– Niekoniecznie. Po pierwsze początkowo kulała komunikacja językowa, a po drugie i ważniejsze obóz funkcjonował według niemieckiego porządku i wieczorami zamiast opowiadać kawały robiło się publiczne podsumowanie dnia. Taki rodzaj korporacyjnego raportowania z codziennych warsztatów, integracji w grupach i tym podobne sprawozdania. Osobiście nie przepadam za tym.
– Faktycznie mało romantyczne. Ale po części sprawozdawczej chodziliście na wieczorne długie spacery?
– Nic z tego. Georg był szefem obozu i bardzo poważnie – jak to Niemiec – podchodził do swoich obowiązków. Odpowiadał za dużą grupę młodzieży i pewnie przez myśl mu nie przeszło, żeby zaniedbywać swoje zadania.
– Więc kiedy między wami zaiskrzyło? (…)
To tylko fragment tekstu. Całość za darmo w DTS Wolna Sobota
Partnerzy wydania: