Najważniejsze litery w alfabecie Ewy

Najważniejsze litery w alfabecie Ewy

Czyli kobieta z pozytywną energią.

K – jak kobieta, którą podziwiam

Kiedy grałam w tenisa, podziwiałam wszystkie tenisistki. To chyba taka młodzieńcza przypadłość, że gdy fiksujemy się na jakiejś pasji, idolami stają się dla nas ludzie związani z tą właśnie pasją i chcemy być tacy, jak oni. Teraz już nawet nie pamiętam, za co je tak podziwiałam. Wiem natomiast, że nie można chcieć być kimś innym, bo każdy jest wyjątkowy. Trzeba też dorosnąć, aby w pełni dostrzec wspaniałość ludzi, którzy są najbliżej nas. Kobietą, którą podziwiam jest moja mama. Absolutnie żaden facet nie umiałby radzić sobie z pracą, domem i z potężnymi problemami w tak pięknym stylu jak robi to ona. Jest wspaniała. Podziwiam też babcię. Mamę mojej mamy. Jest niezniszczalna. Całe dnie spędza z tatą. Opiekuje się nim, czuwa, żeby w porę podać lekarstwa… Przed wypadkiem delikatnie mówiąc nie przepadali za sobą. Dziś uwielbiają się. Tato jest w swojej teściowej po prostu zakochany!

 

O – jak ojciec

Niesamowity, niezłomny i dzisiaj zupełnie inny niż przed wypadkiem. Nie mam bynajmniej na myśli oczywistych kwestii związanych ze zdrowiem i sprawnością. Chodzi o coś zupełnie innego. Po wypadku ujawniło się w pełnej krasie jego poczucie humoru i jego uczuciowość. Teraz prawie codziennie mówi o tym, że nas kocha, kibicuje, wspiera. Przed wypadkiem takie słowa zdarzały mu się od święta. Doskonale wiem, że w inny sposób niż słowami okazywał nam wtedy swoją miłość, ale to takie miłe słyszeć dziś od niego ciepłe słowa, które w dzieciństwie były rzadkością. Dawny tata miał poza tym przeogromne ambicje dotyczące nas – jego dzieci. Jeśli zajęłam w zawodach drugie miejsce, nie liczyłam na pochwały tylko czekałam na pytania: „czemu tylko drugie? czemu nie pierwsze?, gdzie popełniłaś błąd?”. Trudno było ujawniać przy nim własne zdanie, które było inne od jego opinii. Jego twardy charakter, twarde zasady, niesamowity zapał i upór bardzo dziś doceniam, ale tata po wypadku nie zmienił się wcale w niekorzystną stronę.             `

 

W – jak walka

Jestem wdzięczna mamie i ojcu za to jak mnie wychowali. Mamie za siłę spokoju i pogodę ducha, ojcu – za upór. W ubiegłym roku nie miałam sił trenować. Gdy jechałam na Mistrzostwa Polski Iroman 70.3, wiedziałam, że nie jestem przygotowana na takim poziomie, na jakim chciałabym być. Mama uspokajała: nie przejmuj się, w każdej chwili możesz zejść z trasy, nikt się nie pogniewa. Dobrze mi było z tymi słowami, ale już wtedy byłam pewna, że nie odpuszczę, że będę walczyć do ostatniej porcji sił. Jak ojciec.

 

 M – jak miłość

„M” jak miłość to dla mnie „T” jak Tomek. Jest urodzaj na Tomków wśród moich bliskich. Gdy słychać wołanie: „Tomek! Na obiad!” – to reagują obydwaj – tata i chłopak. Znamy się od dzieciństwa, znali się nasi rodzice. We wrześniu zaczęliśmy się spotykać. Bieganie, rower i… zaiskrzyło. Jesteśmy do siebie tak podobni, że to chyba musi się skończyć happy endem.  Miłość to dla mnie bezgraniczne zaufanie, pewność, że można na kimś zawsze polegać. Myślę, że dobrze jeśli najpierw jest przyjaźń, a później miłość, szczególny rodzaj przyjaźni, w której chcemy dzielić z kimś codzienność, być bardzo blisko. Tomek studiuje ekonomię, trenuje sporty walki. Zaraziłam go pasją ski-tourową, więc spędzamy dużo czasu w górach, na nartach. Razem biegamy, jeździmy na rowerze, pływamy.  A do tego miłość daje różne „bonusy”: czasem dostaję kwiaty i jest to bardzo miłe. Czasem zamieniam dres na sukienkę, wkładam szpilki i cieszę się, że on się z tego cieszy…

 

S – jak sport

W pierwszych klasach szkoły podstawowej moim czasem rządził tenis. Dwa, trzy razy dziennie miałam trening, w weekendy były wyjazdy z rodzicami na turnieje.  Życie toczyło się według schematu: szkoła, dom, trening, dom…, budzę się, jem, uczę się, wracam do domu, jem, trenuję, wracam, jem, śpię…, taki kołowrotek.Tenis to jednak bardzo kosztowna dyscyplina sportu. W pewnym momencie zorientowałam się, że jest krucho z pieniędzmi, a tymczasem moje siostry też zaczęły rozwijać sportowe pasje: kajaki, gimnastykę artystyczną, wspinaczkę… Zaczęło na to wszystko brakować funduszy. W ostatnich latach gimnazjum odpuściłam. Widziałam, że nie mam takich możliwości, jakie mają niektóre moje koleżanki, aby jeździć po całym świecie i grać w zawodach. Wytłumaczyłam sobie, że przecież wcale nie muszę być zawodniczką światowej klasy. Przez krótki czas siedziałam w domu i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Brakowało tych wrażeń jakie dawały treningi. Na szczęście to „zawieszenie” nie trwało długo, bo tato zaczął zabierać mnie na narty, zaraził mnie ski-tourami, ski-alpinizmem, dostałam się do kadry Polski.

W sezonie, w którym tato miał wypadek, przygotowywałam się do matury, a przed maturą miałam dwa albo trzy puchary świata. To był szaleńczy rok…  Kiedy już najgorsze było za nami, uświadomiłam sobie, że wcześniej narzekałam, gdy tato wszędzie mnie ze sobą ciągnął i nie pozwalał odpuścić aktywności na najwyższym poziomie, a teraz, kiedy nie może „piłować” jak dawniej, zaczyna mi znowu czegoś brakować.  Dzięki temu, że pojawił się w moim życiu Tomek, mogłam ten brak wypełnić, ale nieco inaczej. Wróciłam do sportowych pasji, ale nie chcę już wracać do sportowej „harówki”. Cieszę się, że mogę iść z Tomkiem własnym tempem, z różą w plecaku, dla siebie, a nie po wynik. Gdy byłam dzieckiem, tata mówił: sport cię nauczy wszystkiego. Nie wiem, czy nauczył wszystkiego, ale wykształcił pewne cechy charakteru, z którymi jest mi w życiu dobrze. Sprawił też, że poznałam i cały czas poznaję wspaniałych ludzi, w których towarzystwie jest mi dobrze.

 

N – jak najważniejsze marzenia

Marzenia się nie spełniają. Marzenia trzeba spełniać samemu, więc dążę do tego, żeby być szczęśliwą, czuć spokój, nie kłócić się, żyć z ludźmi w zgodzie, założyć rodzinę, mieć poczucie bezpieczeństwa, miłości, nie martwić się o jutro, cieszyć się z tego, co niesie dzisiaj. Tylko tyle i aż tyle. Miłość w tym wszystkim jest najważniejsza.

 

L – jak litera, której brakło a braknąć nie może….

„W”, jak wartości, albo „B” jak Bóg, który zawsze gdzieś w myślach „działa”. Cokolwiek by się nie działo, wiem, że jest i nie przypominam sobie o Nim tylko w momentach trwogi, bo mam Go na co dzień. Nie byłoby w moim życiu szczęścia bez spokoju, a spokoju i pokoju nie byłoby, gdybym żyła w stanie wojny na przykład z własnymi wyrzutami sumienia. Więc staram się iść tą drogą, jaką wyznaczają Jego prawa.

Ewa Brzeska, córka Agnieszki i Tomasza Brzeskich.  Studentka fizjoterapii na nowosądeckiej PWSZ, instruktorka pływania, zdobywczyni brązowego medalu na Mistrzostwach Polski Iroman 70.3 . w 2018 r. Podczas Mistrzostw Świata w narciarstwie wysokogórskim we włoskim Piancavallo reprezentując Polskę indywidualnie zajęła 7 miejsce, a w sztafecie wraz z kolegami z reprezentacji zajęła 5 miejsce na świecie. Jej ojciec – sądecki biegacz górski, triathlonista, narciarz i kolarz podczas zawodów w skialpinizmie, które odbyły się w kwietniu 2017 r. w Zakopanem z dużą prędkością wpadł na skałę doznając groźnych urazów głowy i twarzy. Przeszedł skomplikowaną operację rekonstrukcji czaszki. Dzięki intensywnej rehabilitacji bardzo powoli wraca do zdrowia.

Pobierz bezpłatnie specjalne wydanie DTS Kobieta:

Reklama