Mieszkańcy ul. Nawojowskiej od września brodzą w błocie i mają problem z wjazdem. „Nikt się z nami nie liczy, ale nie odpuścimy!”

Mieszkańcy ul. Nawojowskiej od września brodzą w błocie i mają problem z wjazdem. „Nikt się z nami nie liczy, ale nie odpuścimy!”

ul. Nawojowska, zjazd

Mieszkańcy ulicy Nawojowskiej w Nowym Sączu alarmują, że od września ubiegłego roku mają utrudniony wjazd na swoje posesje. Nowe rozwiązanie, które pojawiło się podczas budowy skrzyżowania ulic Nawojowskiej i Łącznik sprawiło, że nie mogą swobodnie wjechać większymi samochodami. Problem mają również kierowcy śmieciarek. – Nikt się z nami nie liczy, od września brodzimy w błocie – skarżą się. Dyrektor MZD twierdzi, że problemu nie ma. Mieszkańcy kwitują: to kłamstwo.

Jeden z mieszkańców ulicy Nawojowskiej 115 – Krzysztof Stanek, podkreśla, iż droga wjazdowa z bezpośrednim „wpięciem” w linii prostej do ulicy Nawojowskiej, powstała w 1978 roku i miała sześć metrów szerokości. Nowosądeczanin przypomina, że ul. Łącznik nie miała nic wspólnego ze zjazdem do posesji mieszkańców. Znajdowała się 30 metrów dalej.

– Teraz, gdy robili Nawojowską, nawet nie przypuszczaliśmy, że może ktoś zmienić bieg Łącznika. Miasto twierdzi, że nie mieliśmy bezpośredniego połączenia z Nawojowską. Nawet na zdjęciach widać wyraźnie pokazane obniżenie krawężnika, wjazd prosty i szerokość naszej drogi. Jest wszystko. Dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg uparcie nie zgadza na przywrócenie naszego wjazdu. Wymyśla, że zjazd musi być pod kątem 90 stopni, co nie jest prawdą, bo sprawdzaliśmy w przepisach prawa i okazuje się, że może być wahanie od 70 do 120 stopni – zaznacza Krzysztof Stanek.

Dojazd do dziewięciu domów został utrudniony. Teraz mamy skręt pod kątem prostym i ulicę Łącznik przed naszą drogą – dodaje mieszkaniec ul. Nawojowskiej.

Nowosądeczanie pisali do komisji skarg, wniosków i petycji. Radni za każdym razem uważali je za bezzasadne. Kolejna skarga będzie rozpatrywana podczas dzisiejszej sesji Rady Miasta Nowego Sącza. Mieszkańcy Nawojowskiej 115 zwrócili się także do prezydenta miasta i dyrektora MZD.

– Ciężko jest nam się zmieścić dużym autem, ale nikt ma to nie reaguje. Nikogo to nie interesuje. Zasłaniają się rzekomym prawem. Nowy zjazd powoduje też zatkanie ulicy Nawojowskiej, bo jak my wjeżdżamy do ul. Łącznik i od razu skręcamy w lewo, z Nawojowskiej w naszą ulicę, a jest zajęty pas przeciwny, bo z Łącznika wyjeżdżają, to zasłaniamy całkowicie widok dla tych, którzy jadą z góry Nawojowską. Co więcej, ten kto wjeżdża z Łącznika – nic nie widzi i musi czekać, aż my wjedziemy. Natomiast on blokuje nasz wjazd. Chcemy przesunięcia ulicy Łącznik o dosłownie o 3-4 metry w prawo. To by rozwiązało problem – opisuje Krzysztof Stanek.

Mieszkaniec Nawojowskiej relacjonuje, że kiedy ludzie zaproponowali takie rozwiązanie dyrektorowi MZD, natychmiast został w tamtym miejscu wybudowany krawężnik.

– Wpuścili nas tam w lewo w błoto. Do dzisiaj tam jeździmy. Wydaje mi się, że ta sytuacja może wynikać z powiązań jednej z sąsiadek z ratuszem. Ona jako jedyna nie zgadzała się na wprowadzenie geodety. Zajęła nam 1,45 m drogi – stwierdza Krzysztof Stanek.

Utrudnienie miało pojawić się już we wrześniu ubiegłego roku, co według mieszkańców Nawojowskiej było złośliwością, gdyż nie zachodziła wówczas żadna potrzeba, aby od razu blokować ich zjazd.

– Dyrektor twierdził, że nie mamy słupka granicznego, czym wprowadził w błąd sąsiadów, mówiąc że granica jest zupełnie w innym miejscu. Kiedy później wycinaliśmy żywopłot, który zasadziła sąsiadka, znaleźliśmy przebity słupek graniczny, który był w innym miejscu. Natomiast to już jest nie do udowodnienia kto to zrobił – zaznacza mieszkaniec Nawojowskiej 115.

Krzysztof Stanek stwierdza, że słupek został przebity w taki sposób, aby granice pasowały sąsiadce. – Dyrektor stwierdził, że jak sprowadzimy geodetę, to miasto dostosuje się do wyznaczeń. Wiedział, że nie jesteśmy w stanie tego zrobić szybko, bo sąsiadka utrudniała nam czynności geodezyjne. Raz nam straszyli geodetę, drugi raz opóźnili geodetę. Natomiast największe pretensje mamy do dyrektora, o to, że skłócił nas z tą sąsiadką, bo to była jego decyzja – dodaje.

Nikt się z nami nie liczy

Maciej Nowak, który również mieszka przy ul. Nawojowskiej 115 mówi, że od samego początku projektowania ul. Nawojowskiej i ul. Łącznik, mieszkańcy nie byli brani pod uwagę.

– Pani inspektor w ogóle była zaskoczona, że taka ulica istnieje i że ludzie tam mieszkają i prowadzą działalność. Wydaje mi się, że tam była jakaś zmowa z właścicielką jednej z działek. Wszystko odbywało się na niedokładnie wyznaczonych granicach. Kiedy zaczęli budować Nawojowską, cieszyliśmy się, że w końcu zniknie słup elektryczny, który stał 1,5 metra w naszej drodze – mówi Maciej Nowak.

Mieszkańcy poprosili, żeby słup został przesunięty. Pismo w tej sprawie złożyli do rady miasta, do elektrowni oraz do dyrektora MZD. Tauron w odpowiedzi przesłał, że jeżeli zapłacą za przemieszenie słupa, to zostanie przeniesiony. Okazało się jednak, jak zaznacza Maciej Nowak, że ten słup stał na terenie miejskim, dlatego też poprosili radę miasta, by zadecydowała o pokryciu kosztów zabiegu.

– Rozmawiałem wówczas z dyrektorem MZD Konickim, który stwierdził, że jest szansa, aby ten słup usunąć. Ale przenieśli słup w inne miejsce, niż pierwotnie dyrektor wskazywał. Nie było mnie przy tym przesuwaniu, jednak sąsiedzi widzieli, że osobiście pan dyrektor przyjechał i pokazał, że w tym właśnie miejscu ma się znajdować – relacjonuje Maciej Nowak.

Brodzimy w błocie

Mieszkańcy nie odpuszczali. Ponownie zwrócili się do radnych z prośbą, aby rozważyli przeprojektowanie zjazdu jeszcze na etapie budowy, bo jak podkreślają – obecne rozwiązanie stwarza niebezpieczeństwo i blokuje ul. Nawojowską (kiedy samochody chcą skręcić do posesji, muszą czekać aż przejadą te poruszające się ul. Łącznik).

– Usłyszeliśmy od dyrektora, że jak znajdziemy właściwe słupki graniczne, to może się to da zmienić i dodatkowo, jak się przestawi słup, to problem się rozwiąże. No ale tak się nie stało. Trzeba dodać, że podczas projektowania ulicy, nie uwzględniono prawidłowych granic działek. Słupek graniczny był przestawiony o 1,5-metra. Dyrektor stwierdził, że dane o granicach posiada z namiarów satelitarnych, a przecież one nie służą do celów projektowych – zwraca uwagę Maciej Nowak.

Nowosądeczanin poprosił, aby wstrzymać się z inwestycją na miesiąc, do czasu ustalenia granic działek. Finalnie mieszkańcy doprowadzili do ich wyznaczenia, ale do dzisiaj nie otrzymali żadnego odzewu w tej sprawie. Chcą dzisiaj zabrać głos podczas obrad rady miasta, aby porozmawiać o problemie. Mają nadzieję, że takowy zostanie im udzielony.

– Zostawili nas w błocie. Ten zjazd do naszych posesji wygląda karygodnie. Zwróciłem się do wiceprzewodniczącego osiedla, żeby przynajmniej wyrównali to błoto, bo to normalnie wyglądało jak pobojowisko. Wszyscy wokół się śmieją, pytając: co oni z wami zrobili? – relacjonuje Maciej Nowak.

Mieszkaniec Nawojowskiej zwraca uwagę, że przez nowe rozwiązanie jest problem, aby wjechać większym samochodem. Nie wjadą również duże śmieciarki.

Nie ma problemu?

Dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg w Nowym Sączu twierdzi, iż nie jest prawdą, że po wyznaczeniu granic przez mieszkańców Nawojowskiej 115 miasto obiecało podjąć jakieś działania. Informuje, że ani MZD, ani Miasto Nowy Sącz nie realizuje prac na terenie będącym własnością prywatną, dlatego wskazanie granic miedzy sąsiadami nic nie wnosi.

– Nieprawdą jest, iż zjazd, który łączy mieszkańców bezpośrednio z ulicą Nawojowską został utrudniony, czy zwężony. Państwo nie mieli bezpośredniego dostępu do ulicy Nawojowskiej, tylko za pośrednictwem ulicy Łącznik (działka stron nie łączy się z pasem drogowym ulicy Nawojowskiej tylko z pasem drogowym ul. Łącznik). Po przebudowie skrzyżowania ulic Nawojowskiej i Łącznik, zgodnie z warunkami technicznymi i wymaganiami określającymi odległości zjazdów od skrzyżowań, ten zjazd został uporządkowany i włączony zgodnie z stanem faktycznym i metryką drogi publicznej, gminnej czyli ul. Łącznik – stwierdza w rozmowie z nasza redakcją dyrektor MZD Adam Konicki.

Szef zarządu dróg mówi, że zjazd nigdy przez mieszkańców nie został zalegalizowany. Nie posiadał ani decyzji lokalizacyjnej, ani projektu, ani odbioru. Zgodnie z obowiązującymi przepisami – jak przekonuje dyrektor – zjazd ten legalnie nie istniał, nie posiadał też parametrów gwarantujących bezpieczeństwo jego użytkownikom. Jak podkreśla, zgodnie z prawem na użytkownikach zjazdu spoczywa obowiązek dostosowania jego parametrów do obowiązujących przepisów. Jeśli nigdy nie uczynili tego użytkownicy, to w trakcie przebudowy normalizacja, czyli dostosowanie zjazdu do odpowiednich parametrów, zgodnych z przepisami, dokonywana jest przez zarządcę drogi.

– Państwo w celu wymuszenia na zarządcy drogi satysfakcjonującego ich rozwiązania, niezgodnego z obowiązującymi przepisami i wpływającymi na znaczne pogorszenie warunków bezpieczeństwa użytkowników ulicy pieszych i kierowców, podejmują niezrozumiałe przez nas działania i próbują podważać decyzję zarządu, czy osób pełniących samodzielne funkcje techniczne w budownictwie.  Państwo mylą pojęcia między szerokością działki, która jest oznaczona w ewidencji jako działka drogowa, a faktyczną szerokością drogi, która jest utwardzona kruszywem i po której odbywa się ruch. Szerokość ich urządzonej drogi ma około 3,5-4 metra, co potwierdza namiar geodezyjny czy wyrysy map znajdujących się w zasobie geodezyjnym –  zaznacza dyrektor MZD Adam Konicki.

Konicki podkreśla, że przy przebudowie skrzyżowania ulic Nawojowskiej i Łącznik, MZD wykonało dużo szerszy, bo ponad 5-metrowy, utwardzony wjazd do urządzonej drogi, mającej około 3,5-4 metra . Jednocześnie zaprzecza, jakoby były jakiekolwiek problemy z wjazdem. Stwierdza również, że nieakceptowane jest przez część mieszkańców włączenie się do ulicy Nawojowskiej poprzez wcześniejsze włączenie się do ul. Łącznik (drogi niższej kategorii),  a następnie włączenie się poprzez skrzyżowanie do ul Nawojowskiej (wyższej kategorii) – co ma gwarantować odpowiedni poziom bezpieczeństwa i minimalizowanie punktów kolizji w obrębie skrzyżowania dróg publicznych.

Prawo tego zabrania

– Mieszkańcy chcą wymusić na zarządcy drogi budowanie niezgodne z obowiązującymi przepisami. Jeżeli zostałoby spełnione życzenie mieszkańców, to wszyscy piesi – niechronieni użytkownicy ruchu, niepełnosprawni na wózkach inwalidzkich czy opiekunowie z wózkami dziecięcymi oraz rowerzyści, którzy poruszają się po ścieżce pieszo-rowerowej wzdłuż Nawojowskiej, musieliby przekraczać bardzo długi odcinek skrzyżowania z ulicą Łącznik i zjazdu przy Nawojowskiej 115. Prawo tego zabrania. Na skrzyżowaniu nie możemy włączać zjazdów – twierdzi dyrektor Konicki.

Wycięcie żywopłotu i słup

Dyrektor MZD tłumaczy, że mieszkańcy wnosili o wycięcie żywopłotu na prywatnej działce, czego miasto nie może zrobić. Chcieli również, aby przenieść słup energetyczny, który jest własnością firmy Tauron i to ona, jak zaznacza szef MZD, jest władna w tym temacie.

– Oprócz kwestii lokalizacji sieci energetycznej, trzeba wiedzieć, że występują tam również sieci podziemne – gazowa i wodociągowa. Udało mi się dowiedzieć, że słup został przesunięty na życzenie mieszkańców przez zarządcę z zachowaniem minimalnych, zgodnych z obowiązującymi przepisami odległości od sieci gazowej. Więc gdyby ten słup przesunąć jeszcze o metr, a takie kuriozalne życzenia mają mieszkańcy, to musiałby się on znajdować na sieci gazowej. Mieszkańcy chcą wymusić na nas swoimi działaniami decyzje niezgodne z prawem – argumentuje Konicki.

Równocześnie opisuje, że jeden z mieszkańców poza różnymi groźbami kierowanymi do pracowników MZD interweniował u wojewody,  który częściowo finansuje zadanie, przez przyznaną dotację.

– Wojewoda pytał czy realizujemy zadanie zgodnie z obowiązującymi przepisami, zatwierdzonym projektem przebudowy układu komunikacyjnego ul. Nawojowskiej oraz zgodnie ze złożoną do wniosku w 2020 roku dokumentacją, która jest tożsama z uzyskanym zezwoleniem na realizację tego zadania. Gdyby tak nie było, stracilibyśmy dotację. Projekt jest wykonany zgodnie z prawem, dostaliśmy wszystkie niezbędne zezwolenia na realizację inwestycji – dodaje dyrektor MZD.

Konicki zaznacza, że MZD pokazało mieszkańcom inne geometryczne rozwiązanie tego skrzyżowania, co zostało odebrane przez część mieszkańców jako jego działanie na korzyść jednej strony.

– Została przedstawiona wyczerpująca i zgodna ze stanem faktycznym i prawnym informacja na temat realizacji zadania i możliwych zmian. Dla mnie to jest niepoważne, co zarzucają nam mieszkańcy. MZD nie zrobi czegoś, co jest niezgodne z przepisami, a do czego mieszkańcy namawiają mnie różnymi sposobami – stwierdza.

Jak zaznacza dyrektor, informacje na temat inwestycji i projekt były ogólnodostępne, zatem, jak podkreśla, nieprawdą jest, że wszystko odbywało się w ,,tajemnicy”.

– Od 2020 roku w mediach oraz na spotkaniach z mieszkańcami prezydent Ludomir Handzel przedstawiał szczegółowe rozwiązania. Były też pytania, na które udzielaliśmy jako zarząd wyczerpujących odpowiedzi. Mieszkańcom, pomimo pandemii, w siedzibie MZD udostępnialiśmy dokumentację i udzielaliśmy informacji na temat inwestycji – twierdzi dyrektor Konicki.

– W celu wymuszenia na MZD wprowadzenia zmiany w rozwiązaniu technicznym na niezgodną z obowiązującymi przepisami i wpływającymi na znaczne pogorszenie warunków bezpieczeństwa użytkowników ulicy pieszych i kierowców, wpłynęła też do Rady Miasta skarga mieszkańców na Prezydenta i na dyrektora MZD. Skarga została uznana przez radnych za bezzasadną. Należy podkreślić że na wyjazdowym posiedzeniu Komisji Skarg, które odbyło się w terenie, autorzy skargi jednoznacznie stwierdzili, że skargę wycofają, bo jest ona tylko po to, żeby wymusić na MZD wprowadzenie ich rozwiązania, bez względu na bezpieczeństwo pieszych. Obecnie wpłynęła kolejna skarga o tej samej treści, jednak podpisana przez inną osobę – co wymusza na Radzie Miasta jej procedowanie. Jest to działanie bardzo nieodpowiedzialne i powodujące marnowanie czasu i potencjału czy to pracowników MZD czy radnych pracujących w Komisji Skarg – dodaje dyrektor MZD Adam Konicki.

Jak grochem o ścianę

Mieszkańcy Nawojowskiej stwierdzają krótko – dyrektor mija się z prawdą.  Deklarują, że będą walczyć o prawdę.

– My tego tematu nie odpuścimy. Jeśli Nowy Sącz nie będzie działał w interesie mieszkańców, to pójdziemy z tym problemem dalej i sprawa odbije się jeszcze szerszym echem. Jesteśmy zdeterminowani – zaznacza Maciej Nowak.

Do dyrektora Konickiego jak grochem o ścianę. Społeczeństwo się nie liczy. Remont nie jest robiony dla mieszkańców, tylko dla ,,widzimisię” dyrektora MZD. Pytanie, jakie dyrektor ma powiązania z sąsiadką, której jako jedynej pasuje ten nowy zjazd – zastanawia się Tomasz Szczygieł, którego posesja również znajduje się przy ul. Nawojowskiej 115.

Jak stwierdza, kiedy mieszkańcy zaczęli walczyć o przywrócenie starego zjazdu, córka sąsiadki miała straszyć go układami w ratuszu, gdyż członek rodziny zasiadał na dyrektorskim stołku w jednej z jednostek należących do miasta.

Czytaj także: Czeka nas silny wiatr. Mogą też pojawić się burze

Fot. Arbresha Goranci 

 

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama