Mała, grecka wyspa przestawiła jej „coś” w głowie

Mała, grecka wyspa przestawiła jej „coś” w głowie

Rozmowa z sądeczanką Anną Pietruszą, zielarzem-fitoterapeutą, właścicielką Pracowni Dzikich Kosmetyków

– Mówią na ciebie czarownica?

– Raczej wiedźma. Bo tu o wiedzę chodzi, nie o czary (śmiech). Częściej jednak zielarka.

– Skąd w ogóle wzięło się Twoje zainteresowanie zielarstwem?

– Jako młoda dziewczyna miałam problemy ze skórą, związane z atopią i alergiami. Były dość uciążliwe i nieładne. Na swoją studniówkę poszłam w sukience z golfem. W pewnym momencie mojego życia wyjechałam do Grecji, na małą wyspę wielkości czterech kilometrów kwadratowych. Mieszkałam tam prawie rok i przez ten czas moje problemy skórne w zasadzie odeszły. Żyłam tam bardzo prosto, jedząc lokalnie, a więc dużo owoców morza, świeże warzywa, owoce, oliwa, nic wysokoprzetworzonego.

– Ale jaki to ma związek z zielarstwem?

– Wtedy, na tej wyspie, ja po raz pierwszy poczułam, że można żyć inaczej. Przybyłam tam z dość szybkiego życia, z dużego miasta. Wiem, że w kontekście Nowego Sącza takie stwierdzenie może niektórych rozbawić, ale naprawdę nasze miasto w porównaniu z Koufonisią to metropolia. Zwolniłam się w Sączu z pracy, planując przeprowadzkę do jeszcze większego Krakowa, ale moja przyjaciółka zaprosiła mnie do siebie na wyspę dla odpoczynku, nabrania sił. To były dobre lata emigracji zarobkowej, także w Grecji, więc nie namyślałam się długo. Pomagałam w prowadzeniu małego hotelu, byłam nawet fryzjerką, bo okazało się, że do najbliższego zakładu trzeba płynąć trzy godziny promem, który kursował co drugi dzień. Tak, ujawniły się tam różne nieznane mi wcześniej talenty. Rodzice wysłali mi nawet z Polski profesjonalne nożyczki fryzjerskie, obok przypraw do kiszenia ogórków. Bo bardzo tęskniłyśmy w Grecji za kiszonkami. Nawet wyhodowałyśmy ogórki, ale kiedy zbliżał się czas zbiorów, nasze kozy uciekły i wszystko zjadły (śmiech). W tej historii trochę może odbiegam od wątku. Chcę jednak tym podkreślić, że właśnie na tej wyspie poczułam, że proste życie, my nazwalibyśmy je wiejskim, jest naprawdę zdrowe. Zmiana diety, stylu życia i pewnie też fizyczna praca nie tylko wizualnie zmieniły moją skórę, ale też przestawiły „coś” w głowie (śmiech).

– Wracasz do Polski i jak przez to „coś” zmienia się Twoje życie? (…)

To tylko fragment rozmowy. Całość w specjalnym wydaniu DTS Zdrowie:

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama