KŹK 2023: Agnieszka Chylińska i Paweł Domagała [RELACJA]

KŹK 2023: Agnieszka Chylińska i Paweł Domagała [RELACJA]

Jakie to wszystko było pyszne. Dobry tekst, dobry głos i wrodzona charyzma – tyle wystarczy, by porwać tłumy. Agnieszka Chylińska doskonale o tym wie, choć ani przez moment nie dała tego po sobie poznać. Od samego początku i od pierwszych wyśpiewanych dźwięków nie tylko łapała nas w sidła swojego imponującego wygaru, lecz bawiła się każdą spędzoną na scenie sekundą. Wokalistka wniosła sobą wyjątkową tsunami-energię, którą promieniowała zewsząd, przeplatając z nią różne odcienie wzruszeń, szczęścia i wdzięczności za to, że jest, że działa i nadal ma dla kogo tworzyć.

Ale Agnieszka Chylińska to także zespół, który w składzie: Maciej Mąka (gitara elektryczna), Rafał Stępień (instrumenty klawiszowe), Błażej Chochorowski (gitara basowa) i Oskar Podolski (perkusja) dał świetny popis zabawy własną muzyką, zarażał płynącym ze sceny luzem i optymizmem. Cały set został poprowadzony z iście benedyktyńską dbałością o chronologiczny porządek, stąd na pierwszy ogień poleciały znane i lubiane kawałki O.N.A.: „Drzwi”, „Znalazłam”, „Koła czasu”, „Kiedy powiem sobie dość”, „Najtrudniej” i „Niekochana”. Następnie numer „Winna” z chwilowego (cho dla mnie niesłychanie ważnego) zespołu Chylińska, który kończył nieformalną pierwszą część „dziania się”. Drugą część natomiast wypełniły już solowe dokonania artystki: „Nie mogę cię zapomnieć”, „Królowa łez”, „Mam zły dzień” i te najświeższe z wydanego końcem ubiegłego roku albumu „Never Ending Sorry” (2022) – singlowe „Kiedyś do ciebie wrócę”, „Drań”, „Jest nas więcej” z powtórką z rozrywki, czyli „Kiedyś do Ciebie wrócę” na bis.

Agnieszka Chylińska | Fot. Konrad Obidziński

Koncert Chylińskiej – oprócz wszelakich ochów i achów, o których mógłbym tutaj ciągnąć długo, był kwintesencją perfekcyjnie zrealizowanego show. Krótko, zwięźle i na temat. Z humorem, bez spiny, ale z okazjonalnymi zakrętami w bardziej refleksyjne rejony, tony lub inaczej i po tak zwanej bandzie. Instrumentalnie grupa to nie tylko sprawnie funkcjonująca produkcyjna maszynka, czego dowodem jest niedawno wydany long, ale też (a może przede wszystkim) idealnie rozumiejący się kolektyw, który co rusz podczas piątkowego występu balansował na granicy niezobowiązującego gigu i kumpelsko-rodzinnego spotkania. Co oczywiście raz-dwa i nie raz znalazło swój odzew w reakcjach publiczności.

Krynickim koncertem Chylińska dała nie pierwszy już dowód znakomitej formy, uskuteczniając prawdziwie wyrywający ze sneakersów popis wielkiej klasy, wokalnej uniwersalności i umiejętnego dawkowania emocji. Talent, praca, profesjonalizm, ale i całe lata obycia scenicznego, nie wspominając o nieprzemijalnej sile twórczej, która samonapędza się z każdym kolejnym jej wejściem w światła jupiterów. To wszystko bez cienia wątpliwości definiuje artystkę od lat, a tutaj złożyło się nie tyle na jeden z lepszych jakościowo gigów tej edycji, ale i spotkanie z najbardziej wyrazistą osobowością na polskim rynku muzycznym. Niezmiennie.

Paweł Domagała | Fot. Konrad Obidziński

Jeżeli o występie Agnieszki Chylińskiej skreśliłem, że upłynął w luźnej, niezobowiązującej i totalnie bezspinkowej atmosferze, to w takim razie – no cóż – wypadałoby się teraz z tego jakoś wytłumaczyć i być może delikatnie rakiem wycofać. No ale gdybym wiedział to, czego wówczas nie wiedziałem, a co dotarło do mnie dzień później o zbieżnej wieczorowo porze, to może opamiętałbym się w czas i pohamował pióro. Nie żeby to, com napisał, tom napisał nie odzwierciadlało tego, com myślał, kiedym pisał, ale sobota. Sobota – toż to Narnia była.

Paweł Domagała – ten albumowy, to dla mnie chodząca nietuzinkowość i enigma. Artysta, który niczym wprawny iluzjonista czaruje swoim sztukmistrzostwem, zwodzi i uwodzi. Muzyką, głosem, charyzmą i charakterem. Z kolei ten filmowo-serialowy to stańczyk o dworskim, pierwszoligowym rodowodzie. Scena natomiast to połącznie tych dwóch utrwalonych w masowej wyobraźni wizerunków człowieka, który bez względu na to, w jakie wchodzi buty, ma coś do powiedzenia i opowiedzenia. O prawdziwości powyższego niech zaświadczy zwieńczenie czwartego weekendu cyklu Krynica Źródłem Kultury. Kto był, ten wie. Kto nie był, ten doczyta. Choć w przypadku takich przypadków jak ten opisywany, będzie to zaledwie muśnięcie tematu.

Koncert, spektakl, stand-up. To, co rozegrało się na scenie Pijalni Głównej trąciło wszystkim naraz i niczym z osobna. Domagała dał się poznać krynickiej publiczności jako charyzmatyczny wokalista i songwritter z krwi i kości, który przez niemal półtoragodzinny set nie dał odpocząć statywowi od mikrofonu nawet na sekundę. Dogasającym kawałkiem odpalał kolejny, a nawet kiedy robił przerwę, to tylko po to, by odpalić… konferansjerkę o iście jajcarskim zacięciu. Dworował sobie ze wszystkiego i niczego konkretnie. Z samego siebie, trochę z innych, m.in. ze swojej ekipy instrumentalistów w składzie: Tomasz Krawczyk (gitara), Piotr Wrombel (klawisze), Karol Domański (perkusja), Mateusz Pliniewicz (skrzypce) i Łukasz Borowiecki (gitara basowa). A jeżeli akurat sobie nie dworował, to śpiewał lub o miłości opowiadał. Nam i w jedyny sobie wiadomy sposób.

Paweł Domagała | Fot. Konrad Obidziński

Domagała to absolutny pros w swojej materii, który potrzebuje zaledwie intra, chwili na pozdro i szelmowskiego uśmiechu, by złapać z publiką ten jakże wymagany podczas występów live flow. Jako jeden z niewielu artystów potrafi na bazie singli i niezależnych od siebie kawałków zbudować albumowy koncept. Płytami natomiast – całe dyskograficzne uniwersum. Jednak live rządzi się swoimi prawami i precyzyjnie określonym metrażem, który tego wieczoru został wypełniony nośnikami miłosnej poetyki ze wszystkich dotychczasowych krążków, a z których najliczniej wybrzmiały te z wydanej końcem ubiegłego roku „Narnii” (2022). Set główny zamknął się w szesnastu numerach i w przytoczonej chronologii: „Nie okalecz mnie”, „Po co ten krzyk”, „Łe Łe”, „Narnia”, „Dureń”, „Na szczyt się upada”, „Dzieci u dziadków”, „Rafi”, „Taka tam z gwizdaniem”, „Tu i teraz”, „Gdybyś była”, „Obietnica”, „Czasami”, „Popatrz na mnie”, „Zabierz mnie” i „Weź nie pytaj”. Na bisy natomiast złożyły się trzy kompozycje:  „Wracaj”, „Wystarczy ja” oraz  „Szczęście”.

Na sobotni koncert Pawła Domagały można spojrzeć z wielu różnych perspektyw, z których najczęściej doświadczało się jednak tych najszlachetniejszych: romantycznych, magicznych i nostalgicznych wymiarów. Sekretów owiniętych w tajemnice. Filozofia miłości i poezja to dwie największe inspiracje muzyka, bez których nie da się w pełni ani właściwie odczytać jego twórczości. Gość nosi w sobie tę jakże piękną męską wrażliwość, którą potrafi wzruszać i zjednywać sobie rzesze żeńskiej części widowni, ale również tych wszystkich chłopców i chłopaków, którzy przecież nie płaczą, a którzy mogliby – kiedy chcą.

Łe Łe.

Foto: Konrad Obidziński, Video: Bartosz Szarek

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama