Z Coca-Colą było tak: handel notował permanentny brak Coli na sklepowych półkach. A jak się już pojawiała to rzadko. Nawet spod lady nie było. Kto miał dolary albo przynajmniej bony, mógł kupić Colę w Peweksie. A po wypiciu postawić pustą puszkę na półce jak trofeum z polowania w lepszym świecie. W szkolnym sklepiku i osiedlowym supersamie królowała Polo Cocta.
Historia zatoczyła koło. Podatek cukrowy sprawił, że Coca-Cola stała się znowu towarem luksusowym. No może jeszcze nie tak luksusowym jak w czasach mojego dzieciństwa, kiedy Colę mogliśmy oglądać z nosem przyklejonym do szyby dewizowego sklepu, wyobrażając sobie jej smak. Dziś zaporowa dla wielu cena ma postawić tamę nadmiernej konsumpcji słodzonych napojów gazowanych. Tym razem nie z powodów politycznych, ale zdrowotnych. Nikt nas już nie straszy ideologicznym złem czającym się w butelce imperialistycznego napoju. Według współczesnych dietetyków Cola nie atakuje naszego umysłu, ale pupę, która od nadmiaru kalorii któregoś dnia może nie zmieścić się w spodniach.
W Atlancie (Georgia… on my mind) wylądowałem jesienią 1996 r. (…)
Całość w DTS WOLNA SOBOTA:
Partnerzy wydania: