O najnowszym albumie Piotra Droździka – „33-300 Nowy Sącz – dobry adres” – powiedziano i napisano już tak dużo (również w tym portalu), że trudno dodać jeszcze coś nowego i oryginalnego. No może poza tym, że od kilku dni jest już fizycznie dostępny wśród odbiorców.
Nareszcie, bowiem odwlekając premierę wydawnictwa sądecki fotografik – świadomie lub nie – zastosował sprawdzony chwyt marketingowy polegający na dozowaniu napięcia publiczności.
Ale pompowanie balonika się opłaciło. Droździkowi udało się zapełnić całą salę sądeckiego „Sokoła”. Jak komentowano w kuluarach, autora albumu warto by zaprząc również do roboty politycznej, bowiem wśród zgromadzonych byli przedstawiciele wszelkich możliwych środowisk, a nawet partii. Na potrzeby tej promocji stworzyli oni coś na kształt koalicji Piotra Droździka. Podobnie było z autorami tekstów w albumie fotograficznym.
Chyba pierwszy raz, a może jednocześnie ostatni, 33 (słownie trzydziestu trzech) tak różnych autorów spotkało się w tym samym miejscu i czasie, czyli na łamach „33-300”. A każdy z nich ze sceny, gdzie odbierał autorski egzemplarz albumu mógł coś dodać od siebie, ale gdybyśmy to chcieli streścić… Musiałby powstać drugi album z opowieściami o Piotrze Droździku.
Fot. Krzysztof Stachura MCK Sokół
Przeczytaj również: Promocja albumu Piotra Droździka „33-300 Nowy Sącz – Dobry adres”
