Kanał Foot Truck. Wiśnia, Lewy się na ciebie obrazi

Kanał Foot Truck. Wiśnia, Lewy się na ciebie obrazi

Rozmowa z Jakubem Polkowskim i Łukaszem Wiśniowskim twórcami i dziennikarzami kanału internetowego Foot Truck.

– Gdzie panowie dzisiaj zaparkowali wasz Foot Truck? Jesteście pod bramą Stantiago Bernabeu? Ciężko znaleźć terminy, żeby się z Wami umówić na kwadrans rozmowy.

Jakub Polkowski: – Jesteśmy w Warszawie, ale właśnie wróciliśmy z Wolfsburga od Kuby Kamińskiego, więc w zasadzie siedzimy na walizkach. Jutro ruszamy do pracy, ja – ekstraklasa, Łukasz liga hiszpańska. A za kilka dni ruszamy Foot Truckiem do Włoch na kolejne programy, więc faktycznie ciężko o wolne chwile.

– Lubicie to tempo jakie sobie narzuciliście i nieustanne życie na walizkach?

Łukasz Wiśniowski: – To jest poniekąd uzależniające. Nie wiem, czy Kuba to potwierdzi, ale kiedy ja muszę spędzić trzy dni w jednym miejscu, to – jakby powiedział mu tato Tadeusz – nie mogę usiedzieć na tyłku. I mam poczucie, że gdzieś tam już powinienem być. Jest to więc swego rodzaju uzależnienie, mam nadzieję, że nie bardzo szkodliwe.

JP: – Przyzwyczailiśmy się do takiego rytmu życia i bardzo doskwierają nam tygodnie, kiedy nigdzie nie jedziemy, a takie się zdarzają. Czasami ktoś niespodziewanie odwoła zdjęcia i kiedy nigdzie nie pojedziemy, to odczuwamy większy niepokój, niż podczas czterech-pięciu dni nagrań.

– Podobno inni dziennikarze sportowi w Polsce zazdroszczą wam, że możecie porozmawiać z każdym piłkarzem do jakiego zadzwonicie. Inni mają z tym problem, bo reprezentanci generalnie niezbyt chętnie umawiają się na wywiady.

ŁW: – Hm, jest chyba w tym sporo prawdy. My sami sobie trochę zazdrościmy. Rozmawialiśmy kiedyś o tym z Kubą, że mamy w tej chwili absolutnie najfajniejsze życie zawodowe w tej branży. Z jednej strony pracujemy przy swoim projekcie – właśnie Foot Truck – z którego mamy mega fun i bardzo się nim jaramy. Posiadamy też dosyć dobry kontakt z piłkarzami, którzy do nas przychodzą, a z drugiej strony mamy Canal+, gdzie się spełniamy zawodowo trochę pod innym kątem. Myślę, że telewizja jest miejscem, w którym każdy dziennikarz chciałby się sprawdzić, więc nie dziwię się, że zazdroszczą, bo – jak wspomniałem – my sami sobie zazdrościmy.

JP: – Myślę, że relacje z piłkarzami są najważniejsze w naszej pracy i ta możliwość kontaktu w zasadzie o każdej porze. Ale nie przyszło nam to łatwo i nie zostało podane na tacy. Musieliśmy te relacje budować przez lata pracy m.in. w PZPN, co nie było takie oczywiste. Żeby nie było tak różowo – są osoby zarzucające nam brak obiektywizmu w wywiadach, dlatego iż mamy osobiste relacje z zawodnikami. Uważam, że jest w tym sporo przesady, bo zawsze starałem się w tych relacjach zachować zdrowy balans i nie mam problemu z oceną jakiegoś piłkarza.

ŁW: – Zilustruję to przykładem. Kiedyś w jakichś programach wypomniałem kilka razy – nazwijmy to – deficyty piłkarskie Szymonowi Żurkowskiemu, o czym uprzejmie doniósł mu jego brat. Kiedy się spotkaliśmy z Szymonem we Florencji, on mi sam powiedział, że miałem rację w tamtych ocenach. Po prostu musisz ufać, że ludzie są zdroworozsądkowi, a jeśli są wariatami, to trudno, bo z wariatem i tak nigdy się nie dogadasz. Mamy już swoje lata – ja 35, Kuba 34 – i nie grzejemy się takimi sytuacjami. Kiedyś po programie „Misja futbol”, w którym powiedziałem coś o Robercie Lewandowskim zadzwonił prezes Zbigniew Boniek i powiedział: „Wiśnia, wiesz, że Lewy się na ciebie obrazi”. Odpowiedziałem: „Prezesie, jak się obrazi to się obrazi, a potem się odobrazi i tak pewnie jeszcze kilka razy i nie to nie dotyczy tylko Roberta”. Łatwe to nie jest, poza tym trudniej jest powiedzieć coś krytycznego osobie, którą się dobrze zna.

– Wasz sukces zawodowy przyszedł bardzo szybko. Najpierw miliony odsłon na kanale „Łączy nas piłka”, potem w Foot Trucku. Nie boicie się tego? Wielu nie wytrzymuje presji sukcesu i nie mam tu na myśli tylko piłkarzy…

JP: – Ale my nie traktujemy tego co robimy w kategoriach sukcesu. My jesteśmy, mam wrażenie, cały czas głodni nowych rzeczy i nie zachłysnęliśmy się tym, gdzie jesteśmy i co robimy. W ogóle tak na to nie patrzymy. Obaj z Łukaszem staramy się mocno stać na ziemi i chyba obaj jesteśmy z natury ludźmi skromnymi. Mam wrażenie, że nie obnosimy się z miejscem, w którym jesteśmy.

ŁW: – Mamy zajebistą robotę i bardzo to doceniamy. My się po prostu bardzo jaramy piłką, nas nawet bardziej jara piłka niż samo dziennikarstwo. A to nie jest takie oczywiste i to chyba nie jest zdanie, które by o sobie mogli powiedzieć wszyscy nasi koledzy z branży. A dopóki nasza miłość do piłki trwa, tak długo nie postrzegamy tego, co zrobiliśmy w kategoriach „wow, co też my zrobiliśmy”. Po prostu mamy fajne życie, bo dostaliśmy klucze do Disneylandu, możemy się w nim bawić i korzystać z tego, co oferuje. Dlatego kompletnie nie patrzymy na to w kategoriach sukcesu zawodowego czy komercyjnego. To co robimy jest jaraniem się tym, czym się jarałeś za dzieciaka.

– Kiedyś rozmowy z piłkarzami to nie była prosta sprawa. Większość nie była zbyt wylewna, nie mieli wiele do powiedzenia. Wam się często udaje namówić ich do otwarcia się w rozmowie.

JP: – To chyba wynika z intymnej atmosfery Foot Trucka. W tradycyjnej telewizji siadając do wywiadu masz za plecami operatora kamery, dźwiękowca, człowieka od oświetlenia, słowem jest wokół kilka osób i zamieszanie, które sprawia, że piłkarz często się usztywnia. I nawet jeśli jest osobą inteligentną i ma coś ciekawego do powiedzenia, to ucieka w bezpieczne odpowiedzi. Kiedyś Wiśnia nagrywał rozmowę z Łukaszem Piszczkiem w muzeum, gdzie kręciło się sporo osób i ten wywiad okazał się mało ciekawy. A kiedy Łukasza Piszczka zaprosiliśmy do Foot Trucka, gdzie siedzimy tylko we trójkę, a kamery są włączane przez zamknięciem drzwi, to on się ciekawie otworzył w tej rozmowie, podobnie jak wielu innych naszych gości.

ŁW: – Często siadamy do wywiadu bez kartki z gotowymi pytaniami, bo sypanie cytatami z wcześniejszych wypowiedzi usztywnia atmosferę. Dla nas ważne jest, by słuchać gościa, a nie sprawiać wrażenia, że jesteśmy świetnie przygotowani. Budowanie atmosfery rozmowy w Foot Tracku zależy od nastroju chwili i wyczuwania na gorąco, jaki wątek można pociągnąć, a z czego się w porę wycofać. Nie chcę powiedzieć, że dzięki temu atmosfera jest kumpelska – choć trochę jest – ale luźna. I kiedy piłkarze to czują, opowiadają o rzeczach, które zwykle słyszy się off the record albo wcale. Kuba Moder powiedział nam kiedyś: „Jesteście kumaci, bo znacie i czujecie szatnię. Nie lubię wywiadów, ale lubię z wami gadać i sprawia mi to przyjemność”. To jeden z najfajniejszych komplementów, jakie możesz usłyszeć.

JP: – Dam taki świeży przykład. Portugalczyk Josue wybierał się do nas wczoraj i przez rzecznika prasowego Legii zaznaczał, że ma tylko 40 minut. A rozmawiał z nami 70 minut i to my musieliśmy skończyć rozmowę, bo on się tak rozkręcił, że mógłby rozmawiać dwie godziny, tak się dobrze u nas poczuł.

ŁW: – Podobną sytuację mieliśmy z Peterem Schmeichelem, który przyjechał do Warszawy na sponsorowany event i miał obowiązek udzielić kilku wywiadów. Byliśmy na końcu kolejki. Wyobraź sobie, że gość ma udzielić ósmego takiego samego wywiadu w ciągu dnia, jest zmęczony, pewny siebie, może trochę arogancki i nagle wsiada do Foot Trucka, rozgląda się zaciekawiony „co to jest?” i gada z nami dłużej, niż miał to zapisane w scenariuszu zapraszającej go firmy. Niektórych intryguje, że to jest coś innego. Wow – Fiat Ducato, w którego wnętrzu jest studio. Kiedy jechaliśmy do Kijowa, to na ukraińskiej granicy prześwietlali go pół godziny, bo byli przekonani, że Foot Truck służy do przemytu narkotyków.

– Wielu piłkarzy was chwali, a czy są tacy, którzy konsekwentnie odmawiają spotkania, choć bardzo byście chcieli, żeby wsiedli do Foot Trucka?

ŁW: – Jest jeden piłkarz, który nigdy nie odmawia, a tylko przesuwa termin wizyty szukając dogodniejszego. Nazywa się Robert Lewandowski. Drugim jest Piotr Zieliński, który ogląda wszystkie odcinku Foot Trucka i często pisze nam smsy z opiniami na ich temat, ale sam nie chce wsiąść. Trochę się przy tym zasłania klubem, bo w Napoli jest taka specyficzna sytuacja związana z wizerunkiem piłkarza, do którego wszelkie prawa ma klub. Mamy z Kubą takie podejrzenie, że Piotrek nie chciałby wypaść gorzej niż koledzy, a może nie czułby się w tym formacie swobodnie.

JP: – Trzecim, który nam odmawia, a z którym mamy bardzo dobre relacje, jest Kamil Glik. Kamil założył sobie, że nie udzieli żadnego wywiadu, a wyjątek zrobi tylko wtedy, kiedy zobligują go do tego zobowiązania sponsorskie. Zaprasza nas do siebie do Włoch, ale na kolację i wino, a nie na wywiad. Najtrudniej z tej trójki będzie nam chyba namówić Piotrka Zielińskiego.

ŁW: – Ale skoro ten Zielu tak dobrze gra, to ja za cenę braku wywiadu oddałbym jego dalszą dobrą grę. Niech on tak gra nadal, to my jesteśmy gotowi zrezygnować z namawiania go na wywiad.

– A z kim najbardziej lubicie rozmawiać i dlaczego to jest Wojciech Szczęsny?

JP: – Bo Wojtek jest inteligentnym, niebanalnym człowiekiem i choćby był przepytywany enty raz, to zawsze potrafi przemycić coś fajnego. Poza tym wokół niego w klubach pojawiają się ciekawe postacie – Cristiano Ronaldo, Angel di Maria, czy teraz Dusan Vlahowic – a on na ich temat ma fajne spostrzeżenia.

ŁW: – Rozmowy z Wojtkiem są zawsze wyzwaniem. Nie możesz mu sprzedać – jak my to mówimy – farmazonów. Jak się okaże, że coś pomyliłeś albo przekręciłeś, to on cię szybko zweryfikuje i to jest zawsze wyzwanie, pomimo naszej dość zażyłej relacji. Myślę, że w opinii większości polskich dziennikarzy sportowych, to jest najlepszy piłkarski rozmówca.

JP: – Wojtka generalnie jest mało w mediach i nie udziela wywiadów. Nawet Łukaszowi, który ma z nim dobrą relację, często nie udaje się do niego dodzwonić.

– Jedziecie Foot Truckiem do Kataru na mistrzostwa?

ŁW: – Nie jedziemy. Uznaliśmy, że to nie ma sensu, bo logistyka, dostęp do piłkarzy i możliwość nagrywania będą bardzo trudne. Mamy inny pomysł. Przez cały miesiąc mistrzostw każdy chętny będzie mógł przyjść do Fabryki Norblina w Warszawie, by obejrzeć mecz. A my postawimy tam nasze małe studio, w którym będą się toczyć luźne foottruckowe rozmowy wokół mundialu. Będziemy się integrować z naszą widownią, czy raczej youtubową społecznością.

JP: – Oprócz zawodników, trenerów i piłkarskich fachowców, których zaprosimy do studia, chcemy żeby wszyscy nasi widzowie interaktywnie uczestniczyli w powstawaniu kolejnych odcinków. Jesteśmy przekonani, że przy tej okazji wyłowimy kilka kibicowskich perełek, a najciekawszych zaprosimy potem do Foot Trucka, aby szerzej porozmawiać z nimi o piłce. To będzie ciekawe skonfrontowanie się z naszą widownią, bo takich spotkań nie było za wiele dotychczas, a wiemy, że jest na nie zapotrzebowanie.

ŁW: – To jeszcze zdradzę, że jeśli się uda, będziemy się łączyć na Skype za naszymi piłkarzami w Katarze, a nasi widzowie w Warszawie będą mieli możliwość bezpośredniego zadawania im pytań. I to powinna być rzadka atrakcja.

Rozmawiał Wojciech Molendowicz

Specjalne wydanie DTS POLACY NA MUNDIALACH dostępne bezpłatnie pod linkiem:

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama