Kamienie znalezione nad rzeką

Kamienie znalezione nad rzeką

Kiedyś wybrał się z córką nad rzekę, gdzie na kamieńcu zaczął zbierać… kamienie. Tak zaczęła się jego przygoda z kamiennymi kompozycjami. Dziś jedną ze ścian w domu Stefana Kołodzieja zdobi ponad setka barwnych kamiennych rzeźb. W jego pracowni nie brak również glinianej ceramiki.

Stefan Kołodziej jest ojcem malarki Marty Kołodziej, która swój talent, przejawiający się w malarstwie naiwnym, realizowała we Francji. Obecnie w Szwajcarii ma własną galerię sztuki. Uzdolnienia artystyczne odziedziczyła po ojcu.

– Wszystkie rysunki w szkole podstawowej na zajęciach plastycznych, musiałem oddawać nauczycielce, bo tak jej się podobały. Nieżyjąca już pani Gorgoniowa pierwsza zauważyła, że mam jakiś tam talent – wspomina Stefan Kołodziej.

Z zawodu jest stolarzem. W domu prowadził warsztat. Na dole stały maszyny do cięcia drewna i tokarka. Cepelia, bo tak potocznie nazywano jego zakład, wytwarzała drewniane kasetki, które potem ozdabiała Marta z innymi plastyczkami. Cepelia Stefana Kołodzieja funkcjonowała przez 15 lat. Później córka wyjechała do Francji, a on zaczął tworzyć w kamieniu.

Kamień na kamieniu

Kiedy córka wróciła z Francji chodziliśmy nad rzeką. Znosiła zebrane kamienie do domu i coś na nich malowała. Nie zwracałem na to wówczas uwagi. Kiedy miała wracać za granicę, pokazała mi swoje kamienie. Nie ukrywam, że te rysunki zainspirowały mnie. Z czasem sam zacząłem zbierać kamienie i tworzyć z nich artystyczne kompozycje – opowiada Kołodziej.

Kamienie wybierał odpowiednio gładkie i duże. Nie poddawał ich żadnej obróbce mechanicznej.

– To jest właśnie fenomen tych prac. Przez kilka lat szukałem artystów, tworzących podobne kompozycje. Dzięki internetowi dowiedziałem się o pewnej Japonce, która robiła coś podobnego z kamieni. Mój angielski nie pozwalał mi się z nią dogadać – śmieje się artysta.

 

Cały tekst przeczytasz w e-wydaniu DTS:

 

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama