John Krol kardynał siekierczyńsko-mokrowiejski

John Krol kardynał siekierczyńsko-mokrowiejski

kardynał Kól

John Krol, od 1961 r. arcybiskup Filadelfii, od 1967 r. kardynał, a w latach 1971-75 przewodniczący Episkopatu USA, urodził się w 1910 r. w Cleveland w stanie Ohio z ojca Jana Króla rodem z Siekierczyny na Limanowszczyźnie i matki Anny z Mokrej Wsi koło Podegrodzia. Poznali się dopiero w Ameryce i mieli ośmioro dzieci.

Nieaktualne, bo stacjonarne

W Siekierczynie żyją potomkowie krewnych kardynała, bo najbliższa rodzina hierarchy pozostała w USA i ich dzieci oraz wnuki bez reszty wrosły w Nowy Świat. Jakiś czas temu delegacja tych Królów z Ameryki odwiedziła Królów w Siekierczynie. Nie mówili po polsku i porozumiewano się z nimi na migi lub przez tłumacza.

Owszem, zostawili numery telefonów i nawet były plany, żeby do nich dzwonić, ale jak tu gadać, skoro oni polskiego ni w ząb, a druga strona po angielsku też ani be, ani me. A po wtóre: pewnie te numery, zanotowane w wyświechtanym notesie, dawno już nieaktualne, bo stacjonarne. I po trzecie: kto wie, czy dawni posiadacze tych numerów w ogóle jeszcze żyją… Z poblakłych już zapisków długopisem wynika, że ci bliscy krewni kardynała mieszkali wtedy w podnowojorskiej miejscowości Short Mills w stanie New Jersey.

Królów z Siekierczyny, konkretnie rodem spod Kukloca, czyli Kuklacza, wzgórza o wysokości 774 m n.p.m., zatem tych Królów, którzy wyjechali za chlebem do Ameryki – było trzech braci: Jan, czyli ojciec kardynała, Piotr i trzeci, którego imienia nie zna nawet wnuk Piotra – Stanisław Król. I tenże Piotr po 5 latach wrócił do Siekierczyny. Musiał dorobić się w Ameryce całkiem nieźle, bo gruntu kupił aż 24 morgi, czyli na dzisiejsze miary ze 12 hektarów. Ale żeby nabyć aż tak rozległy – jak na czasy międzywojenne – areał, mógł to zrobić dopiero na peryferiach Siekierczyny, właściwie na samej jej granicy z Roztoką.

 

Wertepami na msze

I do dzisiaj gospodaruje tam ta linia Królów, która wywodzi się od reemigranta Piotra, w tym jego wnuk Stanisław. I tenże Stanisław, rocznik 1957, wspomina, co rzecz jasna zna tylko z opowieści swego ojca Marcina, jak to jeszcze wtedy ksiądz, czyli przyszły kardynał John, przyjechał w 1939 r. do stryja Piotra, ojca Marcina i dziadka Stanisława. W wakacje, żeby zwiedzić rodzinne strony swego ojca Jana. Taki był pobożny, że codziennie trzeba było wozić go na msze do Kaniny, bo dopiero tam mieszkańcy tej części Siekierczyny mieli kościół parafialny. 8 kilometrów w jedną stronę i to nie to, co dzisiaj, że oponami gładko po asfalcie, lecz polnymi drogami furmanką z drewnianymi kołami po wertepach.

Był John w Siekierczynie z miesiąc i dopiero z radia (Stanisław Król twierdzi ahistorycznie, że z Wolnej Europy…) dowiedział się, że będzie wojna, więc prędko spakował się i wyjechał, bo Ameryka miała przyłączyć się do koalicji antyhitlerowskiej dopiero za 2 lata.

 

Purpuraci w Siekierczynie

Jako arcybiskup Filadelfii i kardynał John Krol odwiedził Siekierczynę trzykrotnie i to już Stanisław Król sam pamięta. Za pierwszym razem (…)

Całość przeczytasz w najnowszym wydaniu DTS, dostępnym tylko w bezpłatnej wersji elektronicznej pod linkiem:

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama