Jestem trochę niedzisiejszy, ale nie wczorajszy

Jestem trochę niedzisiejszy, ale nie wczorajszy

Dwa, no może dwa i pół dnia nie było człowieka w Nowym Sączu, a tu się tyle wydarzyło, że można by serial nakręcić. Żartowałem. Nic nowego się nie stało, klasyczne sądeckie rozdwojenie jaźni. Może jestem trochę przewrażliwiony, ale właśnie tutaj szczególnie mocno widać, że dla jednych szklanka jest zawsze do połowy pełna, dla innych zawsze do połowy pusta. Dla jednych zawsze wszystko czarne, dla innych tylko białe. Nie ma żadnych kolorów pośrednich. Jak w starym kinie, tylko aktorzy współcześni.

Nadrabiam zaległości, googlam, a tam wieczorową porą tłumy młodych ludzi ciągną się po horyzont, jak Jagiellońska długa, choć może akurat w tym miejscu niezbyt szeroka. I wszyscy zadowoleni, wszyscy uśmiechnięci, wszystko jest dobrze i wszystko w sam raz. Kawałek dalej i nieco później, na płycie rynku tego samego miasta inny tłum, tym razem w wieku cokolwiek niestudenckim i w zupełnie innych nastrojach. Według tego tłumu wszystko jest źle i nikt się nie uśmiecha, bo – podobno – nie mamy żadnych powodów do radości. Tylko smutek i żal.

Idźmy dalej. Rzucamy okiem do sieci, a tam sytuacja identyczna. Dwóch kandydatów, to samo miasto niby, a według jednego wszystko jest źle i do bani, z kolei według drugiego jest dobrze, a może nawet ociera się o idealnie. Jeden mówi (a raczej pisze), że to banda trolli tego drugiego sieje wiatr propagandy, a ten drugi, że wręcz przeciwnie, to hejterzy od tego pierwszego wkładają kij w szprychy koła postępu i sypią piach w tryby zamachowe rozwoju.

Było jeszcze trzecie masowe zgromadzenie, mianowicie zgromadzenie traktorów. Od dwóch wspomnianych różniło się tym, że traktory były w różnym wieku i na różnym poziomie emisji spalin. Na pierwszy rzut oka nie dało się również odgadnąć, czy traktory są uśmiechnięte czy raczej nie, ale traktorzyści z pewnością byli wkurzeni.

Tak było. Niektórym się to podoba, a nawet uważają, że to co powyżej, to jest jakaś debata publiczna. Ja tam akurat nie wiem, czy to jest debata. Współczesny świat tak szybko się zmienia, że wystarczy wyjechać na dwa dni, żeby po powrocie już się w nim nie odnaleźć albo przynajmniej poczuć się lekko zagubionym. Próbowałem tu i ówdzie rozpytywać jak jest – źle czy dobrze, bo byłem przez 60 godzin nieobecny, więc ominęła mnie cała epoka. Nic się nie dowiedziałem. No może poza retorycznym pytaniem rzuconym przez zagadniętego przechodnia: „Coś pan jest niedzisiejszy?”. Trochę jestem niedzisiejszy, co bynajmniej nie oznacza, że jestem wczorajszy. Zwyczajnie nie kumam pewnych zachowań. Trochę z bezsilności pozwolę więc sobie powtórzyć za klasykiem: „Moglibyście się iść kłócić gdzieś indziej. Bo tutaj ludzie próbują żyć”.

Więcej felietonów przeczytasz w najnowszym wydaniu DTS  bezpłatnie pod linkiem:  

Reklama