Jego drugim domem jest klub Start

Jego drugim domem jest klub Start

Kto w świecie sportowym Nowego Sącza nie zna Stanisława Ślęzaka, ten nie wie nic o sporcie i turystyce. Pan Staszek, kiedyś czynny sportowiec kolarz, lekkoatleta, znany działacz sportowy, jest zawsze w biegu, mimo swoich lat, na które absolutnie nie wygląda.

Od zawsze, czyli od 50 lat, jest związany z klubem Start, należącym do Zrzeszenia Sportowego Spółdzielczości Pracy. Przez 42 lata był wiceprezesem ds. wychowawczych, zaś od 8 lat jest przewodniczącym Komisji Rewizyjnej. Bez przesady można powiedzieć, że klub jest jego drugim domem.

– Są wydarzenia w życiu człowieka, które zapamiętuje się do końca życia – wspomina Stanisław Ślęzak. – Dla mnie takim pamiętnym dniem był 8 grudnia 1968 r., szedłem z domu do klubu Start, gdzie miałem zostać wybrany do zarządu. Przechodziłem akurat przez most nad Kamienicą późnym popołudniem i w oddali zauważyłem ogień na dachu hali mojego zakładu pracy – Spółdzielni „Przełom”. Szybko pobiegłem do Straży Pożarnej, gdzie zaalarmowałem strażaków , a następnie do „Przełomu”, ratując spółdzielnię, w której pracowałem jako brygadzista. Kiedy strażacy przystąpili do dzieła, mogłem pójść na zebranie zarządu klubu. Nieco się spóźniłem, ale zostałem wybrany na członka zarządu.

Ślęzak był wtedy klubie jednym z najmłodszych działaczy, miał wówczas 25 lat. Rzucił się w wir organizacyjnej pracy. Powołał do życia sekcję kolarską, będąc jednocześnie trenerem i kierownikiem drużyny. Utworzył i przez 10 lat kierował sekcją tenisa stołowego. Prowadził ligę szkolną w tej dyscyplinie, w której uczestniczyło blisko tysiąc uczniów. Kiedy jednak utworzono gimnazja, liga tenisowa dla dzieci i młodzieży zmarła śmiercią naturalną. Ale Ślęzak nie byłby sobą, gdyby czegoś nowego nie wymyślił.

– W 1969 r. zorganizował zgrupowanie kajakarzy w Barcicach – wspomina. – Tak się złożyło, że podczas treningu biegowego spotkaliśmy w Rytrze kajakarzy-amatorów z Czechosłowacji. Od słowa do słowa ustaliliśmy, żeby wspólnie organizować spływy na Popradzie ze Starej Lubowli do Nowego Sącza. Byliśmy z wizytą u Słowaków w następnym roku: ja, Jurek Jurczak i Ewa Grynda. Wtedy trzeba było mieć jakieś umocowania polityczne, więc ustaliliśmy, że firmować spływy będzie z naszej strony ZMS, a ze strony czechosłowackiej Socjalistyczny Związek Młodzieży. I tak to się zaczęło. W przyszłym roku odbędzie się już 50. spływ Popradem, chociaż nie ma ani PRL, ani Czechosłowacji, nie wspominając o ZMS i SZM. Spływ ma od lat inną formułę, niepolityczną, ale istnieje i jest organizowany przez władze Nowego Sącza i Starej Lubowli. U nas zajmuje się tą imprezą także Zrzeszenie Sportów Osób Niepełnosprawnych Start a w Lubowli Centrum Dzieci i Młodzieży.

Od 1975 r. największą pasją i poświeceniem Stanisława Ślęzaka jest sport niepełnosprawnych. Wyszkolił i przede wszystkim wychował dziesiątki sportowców, którzy uczestniczyli z dużymi sukcesami w mistrzostwach Polski, świata, olimpiadach w lekkoatletyce, narciarstwie biegowym i zjazdowym, pływaniu, strzelectwie, tenisie stołowym. Dość powiedzieć, że w latach 1976-2017 jego podopieczni zdobyli ponad 1200 (!) medali różnej barwy. Jako kierownik drużyny uczestniczył w letnich i zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Albertville, Lillehammer, Nagano, Salt Lake City, Turynie, Vancouver, Soczi.

– Mam satysfakcję z wyników sportowych wszystkich moich podopiecznych, ale najbardziej mnie cieszy, że swoją pracą przyczyniłem się do tego, że sportowcy inwalidzi znaleźli w sporcie swoje życiowe cele i jak się to mówi, wyszli na ludzi, pomimo swojej niepełnosprawności – mówi.

Za swoją działalność Stanisław Ślęzak otrzymał dziesiątki odznaczeń, dyplomów, wyróżnień włącznie z Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Jedno co go szczerze boli, to powolny upadek jego kochanego klubu Start. Zaczęło się w 2007 r., kiedy decyzją Rady Miasta siedziby klubów i stadiony Startu i Dunajca przekazane zostały Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej. Protesty Ślęzaka i innych działaczy na nic się zdały. Teraz jego Start tuła się po różnych obiektach. Bazy sportowej nie ma.

– Dość powiedzieć, że w 2010 r. w klubie było w różnych sekcjach kajakowej, tenisowej, kolarskiej około 350 zawodników, w 2014 r. ponad 100, a teraz na dobrą sprawę nie wiadomo, ilu ich jest. Podobnie topnieje liczba działaczy – mówi ze smutkiem w głosie 75-letni Stanisław Ślęzak

Reklama