Jakub Marcin Bulzak. Pije Kuba do Jakuba. Sadźmy!

Jakub Marcin Bulzak. Pije Kuba do Jakuba. Sadźmy!

Nie jestem przyrodnikiem ani ekologiem, nie jestem działaczem Greenpeace’u, ani tym bardziej podstarzałą wersją Grety Thunberg. Czyli generalnie nie znam się, ale się wypowiem.

Nie znam się, ale wiem jedno: gdy w lipcu, przy prawie czterdziestostopniowych upałach, ledwo szurając nogami idę przez Aleje Wolności albo deptak Jagiellońskiej, jedynym ratunkiem jest co rychlej wejść w obszar Plant i przemierzać je tak wolno, jak to tylko możliwe. I mimo że się nie znam, wyciągam z tego dość logiczny wniosek: zalesione i trawiaste lepsze od betonowego i asfaltowego.

Skąd mi w marcu wziął się ten lipiec? Ano stąd, że przez ostatnie tygodnie, chyba we wszystkich rejonach miasta, słychać było warkot pił łańcuchowych, niemiłosiernie trzebiących miejski drzewostan. Ja wszystko rozumiem: spróchniałe, zagrażają, pielęgnacja itp. Ale (choć się nie znam) zdrowy rozsądek podpowiada, że za wycięte – zasadzone, a niekoniecznie zabetonowane. Z oddawaniem przestrzeni pod architektoniczne koszmarki deweloperów problemu nie mamy. A gdyby tak jakiś teren przeznaczyć na nowy park?

Nie znam się, ale wierzę poetom, a Jonasz Kofta już dawno ostrzegał: „w żar epoki użyczą wam chłodu tylko drzewa, tylko liście”.

Zatem apeluję: sadźmy (najlepiej liściaste) jak się da i gdzie się da! Przecież (żeby zostać w konwencji poetyckiej i zahaczyć o Dzień Kobiet) to „w parku pod platanem pani siądzie z panem, da mu słodkie usta rozkochane”, natomiast „w domach z betonu nie ma wolnej miłości…”.

Jakub Marcin Bulzak

Reklama