Dzieci rysują i piszą do papieża

Dzieci rysują i piszą do papieża

Podczas swojej pielgrzymki do Starego Sącza w 1999 roku papież Jan Paweł II miał okazję zobaczyć niezwykłą wystawę. Składała się ona z niezliczonych dziecięcych rysunków, zawieszonych na murze klasztoru klarysek. Choć już sam sposób wyeksponowania prac był niecodzienny, to wyjątkowości tej wystawie nadawało coś jeszcze. Pośród obrazków wykonanych przez najmłodszych mieszkańców Sądecczyzny znalazły się bowiem przepełnione bólem, strachem i  cierpieniem prace dzieci z Kosowa.

        – Wiedzieliśmy, że papież przyjedzie i będzie kanonizował Kingę. Wcześniej zorganizowaliśmy konkurs plastyczny i rozstrzygnęliśmy go jeszcze przed wizytą Jana Pawła II. Tyle tych prac dostarczono, że postanowiliśmy zrobić ich galerię na całej długości muru wzdłuż drogi, którą miał jechać papież – wspomina Stanisław Szarek.

Na konkurs pod nazwą „Sercem malowane dla Błogosławionej Kingi” swoje rysunki nadesłało 3000 uczniów z całego regionu. Organizatorami przedsięwzięcia byli: Stanisław Szarek – plastyk, pedagog, Stanisław Gorzula – prezes stowarzyszenia Oświaty Sądeckiej „Talent”, ks. Antoni Koterla – proboszcz parafii Matki Bożej Bolesnej w Nowym Sączu, Waldemar Olszyński – naczelnik Wydziału Oświaty nowosądeckiego Urzędu Miejskiego, a także Marta Jakubowska – dyrektor Domu Kultury Kolejarza.

Rozstrzygnięcie konkursu nie było łatwą sprawą. Wybranie najlepszych prac spośród tysięcy nadesłanych to nie lada wyzwanie, któremu jury musiało sprostać. Oprócz cennych nagród, które uroczyście wręczono 1 czerwca w Starym Sączu, pojawiła się także jedna wyjątkowa. Fotografie 21 zwycięskich rysunków znalazły się w pięknie wydanym albumie, który ofiarowano później Ojcu Świętemu.

 

Dzieci z Kosowa

– Zanim to się stało, wybuchła wojna w Kosowie. Uchodźcy wraz z dziećmi przyjechali do Gołkowic koło Starego Sącza. Pojechałem do tego ośrodka jako wolontariusz i chciałem zająć się plastycznie tymi biednymi dziećmi – opowiada Stanisław Szarek. – Co ciekawe, jakikolwiek rozweselający temat im dawałem, niemal każda praca kończyła się ogniem, zasiekami, krwią i napisem UCK, czyli armia Kosowa walczy. Wszystko to rysowały dzieci, mimo że na przykład dałem temat „kraina słońca”. Wylały z siebie wszystko co widziały: jak mordują, jak ucinają głowy. Trochę się z nimi zaprzyjaźniłem i jak zaczęły opowiadać, to coś strasznego…

– Mimo, że te dzieci nie były chrześcijanami, to dołączyłem ich prace do wystawy papieskiej. Znalazły się na środku muru – wyjaśnia plastyk i dodaje, że kiedy 16 czerwca papież powoli przejeżdżał wzdłuż dziecięcej galerii, zatrzymał się i pobłogosławił rysunki. W miejscu, gdzie wisiały prace z Kosowa.

To była przepiękna wystawa, jedna z najlepszych, jakie udało mi się zrobić. Wyjątkowe było to, że można było zebrać te kolory, poświęcenie dla Kingi i połączyć z pracami dzieci, które nie zaznały pokoju. Nigdy nie wymażę tego z pamięci.

 

Rysunki jak relikwie

Aby zamieścić dziecięce malunki na kamiennym murze, trzeba było na całej jego długości zamieścić coś na kształt drewnianego stelażu. Prace przytwierdzano dopiero do listewek. Jak wyjaśnia Szarek, ogromną rolę w przedsięwzięciu odegrał Stanisław Gorzula, który nie tylko rozpropagował w szkołach informację o konkursie, ale zajął się też sprawami technicznymi. Przygotowanie wszystkiego zajęło około trzech miesięcy.

– Ludzie bardzo pozytywnie zareagowali na wystawę. Robili sobie zdjęcia, dotykali, a nawet brali prace na pamiątkę jako relikwie, kiedy dowiedzieli się, że są pobłogosławione. Upilnowanie tego było bardzo trudne. Teren patrolowała policja, ale niewiele to dawało. Ludzie rzucili się na rysunki zaraz po tym, jak papież odjechał – wspomina Szarek.

Jak przyznaje, wizyta Ojca Świętego wywarła na nim duże wrażenie. Na spotkanie na starosądeckich błoniach przeszedł pieszo dziesięć kilometrów. Znalazł się z tyłu tłumu i jak dodaje ze śmiechem – „w błotku”.

Dzień wcześniej byłem w Krakowie. Tam się nie doczekałem Jana Pawła II. Pamiętam, że strasznie wtedy lało, a ja miałem tylko podkoszulek. Postanowiłem jednak, że muszę być w Starym Sączu. Nie wiem jak to się stało, że nie próbowałem sobie załatwić miejsca gdzieś bliżej, ale to, czy się było blisko czy daleko, nie miało najmniejszego znaczenia. Po prostu byłem i czułem tę atmosferę. Wielkość papieża polega na tym, że odległość od niego jest sprawą drugorzędną.

 

Najdłuższy list świata

        Okazuje się, że wystawa na murze klasztoru w Starym Sączu to nie jedyny projekt artystyczny, który Stanisław Szarek zorganizował dla Jana Pawła II. W 2001 roku zorganizował akcję pod hasłem „List do XXI wieku”. Informacja o tym rozeszła się na całą Polskę.

Rozesłaliśmy to też poprzez ambasady do wszystkich krajów, do których się dało. Dostaliśmy potem między innymi listy ze Stanów Zjednoczonych i bardzo dużo z Ukrainy.

Część nadesłanych wiadomości była pisana, inne miały formę rysunków. Jednak co zaskakujące, ogromna część z nich skierowana była do papieża.

Co ciekawe, pisały najbiedniejsze dzieci. Były to bardzo smutne listy. Dzieci z Ukrainy prosiły Ojca Świętego o przyjazd – wspomina plastyk.

– Postanowiłem te listy połączyć ze sobą i wyszedł jeden trzykilometrowy. Pokazałem go w Nowym Sączu, otoczyliśmy rynek kilka razy. Zorganizowaliśmy też kompletnie bez żadnego przygotowania wyjazd z tym listem do Watykanu.

Sponsorzy zafundowali przejazd 50-osobowym autokarem dla dzieci, będących autorami najciekawszych listów. Ponadto 200 prac znalazło się pięknej, oprawionej księdze.

         – W Watykanie poszliśmy na żywioł, bez żadnych przygotowań. Wraz z dziećmi weszliśmy na plac Świętego Piotra i zaczęliśmy rozkładać list w formie wielkiego serca z rzymską cyfrą XXI w środku. Kiedy serce mieliśmy już prawie gotowe, żandarmeria zakazała nam działania. – Na nic zdały się przekonywania i biało-czerwone opaski na rękach. Jednak jak wspomina Stanisław Szarek, ktoś krzyknął nagle, że „firanka w papieskim oknie się ruszyła”. Wtedy grupa nie zważając na nic zaczęła radośnie krzyczeć i nawoływać Ojca Świętego. Po tym funkcjonariusz zakazujący pielgrzymom rozkładania listu dostał telefon i stwierdzi, że „mogą robić co chcą”. Plastyk wspomina, że wtedy wszyscy ludzie zgromadzeni na placu zaczęli pomagać i trzymać listowne serce.

– Wyszedłem na środek i zacząłem krzyczeć „Ojcze Święty, Nowy Sącz Cię kocha” i wszyscy to powtarzali. Później „Ojcze Święty, kocha cię Polska”. Ktoś krzyknął też „Bobowa”.

Grupa niespodziewanie została zaproszona na mszę świętą i audiencję, która odbyła się następnego dnia. Polacy siedzieli przed samym ołtarzem, gdzie przygotowano dla nich krzesła. List został rozłożony, a dzieci wręczyły papieżowi księgę z najlepszymi pracami.

 

Reklama