W Nowym Sączu powstał apartament na kółkach, którym jeździ zwycięzca rajdu Dakar, kilkukrotny zdobywca Pucharu Świata FIM oraz wielokrotny mistrz Polski w rajdach Enduro – Rafał Sonik. Na budowniczego swoich marzeń o luksusowym camperze wybrał Włodzimierza Dunikowskiego i jego firmę duni.pl. Nic dziwnego, bo sądeckie pojazdy już czterokrotnie towarzyszyły mistrzowi podczas rajdów Dakar i spisały się wyśmienicie.
– Dla nas to było największe wyzwanie konstrukcyjne. Sądzę że już większego nie będzie. Z Rafałem znamy się od wielu lat, można powiedzieć, że się przyjaźnimy. Od 2011 roku moje campery są na Dakarze z Rafałem Sonikiem, czy też z francuską dziennikarką Camelią Liparoti – tłumaczy Włodzimierz Dunikowski, właściciel firmy.
Dwa lata temu mistrzowi świata w jeździe terenowej na quadzie urodził się syn. Wtedy powstał pomysł, by stworzyć luksusowy dom na kółkach, który spełniałby nie tylko jego potrzeby, ale i całej rodziny. Sportowiec stawia na polskie produkty i to właśnie przesądziło o wyborze realizatorów jego marzenia.
– Oczywiście mógł sobie kupić pojazd za pół miliona euro w wielkich fabrykach, ale on lubi wszystko, co polskie – dodaje właściciel duni.pl.
Budowa, od momentu, kiedy podwozie samochodu MAN-a wjechało na halę, do ukończenia projektu, trwała półtora roku. Początkowo istniał jedynie wstępny zarys tego, jak miałoby wyglądać wnętrze, szczegóły dopracowywano w trakcie tworzenia. Rafał Sonik przylatywał helikopterem do Nowego Sącza, by doglądać postępów prac, konsultować się, przekazać swoje sugestie i oczekiwania.
Apartament na kółkach
Jak przyznaje Włodzimierz Dunikowski, pewne rzeczy musiał korygować, bo nie wszystko czego oczekiwał sportowiec, byłoby korzystne.
– Podchodzę do tego bardziej praktycznie i z pewnych rzeczy Rafał musiał zrezygnować – wyjaśnia. Ale udało się wszystko pogodzić i prace zostały dopięte na ostatni guzik. Powstał prawdziwy apartament na kółkach o długości niemal 10 m, wysokości 3,5 m i 2,5 m szerokości. Mieszkanie o powierzchni 30 m2, wykorzystano do najmniejszego centymetra i wszystko jest pełnowymiarowe.
W części sypialnianej jest łóżko o wymiarach 2,20 x 2,50 metra. Z przodu, nad kabiną jest drugie o wymiarach 2.00 x 2.5 m. Na środku, po rozłożeniu może także powstać kolejne, które pomieści kilka osób. Słowem w samochodzie znajduje się to samo, co w mieszkaniu: kuchnia, łazienka, lodówki, a także sprzęt audiowizualny.
W tylnej, obniżonej części ramy skrywa garaż na quada lub trzy motocykle i niezbędne akcesoria. Camper zabiera ze sobą zapas tysiąca litrów czystej wody i 300 litrów paliwa. Posiada trzy źródła energii: elektryczne, gazowe i na olej napędowy. Ma też swój agregat prądotwórczy i olbrzymią baterię akumulatora.
Ile kosztuje taki luksus?
Pytam z czystej ciekawości, chociaż wiem, że przeciętny Kowalski pozwolić sobie na taki luksus nie może.
– To taka moja tajemnica – śmieje się właściciel duni.pl. Jednocześnie wyjaśnia, że wartość tego typu pojazdów rozpoczyna się od miliona złotych w górę. Różni się on zasadniczo, od tych przygotowywanych na rajd Dakar. Jest przede wszystkim dużo większy – na Dakar jeżdżą campery małe, standardowe, przygotowane do ciężkich warunków – wyjaśnia mężczyzna.
Kiedy sportowiec trenuje na Pustyni Błędowskiej, ,,dom” czeka już tam na niego. Sonik podróżował nim po całej Europie.
– Teraz Rafał chodzi o kulach, po złamaniu nogi na Dakarze, ale od lipca kilkanaście nocy spędził w nim wraz z rodziną – tłumaczy Włodzimierz Dunikowski.
Armagedon w Budapeszcie, czyli ubrania zmieszane z ryżem i makaronem
– Zaczynałem od caravaningu partyzanckiego. W samochodzie osobowym spaliśmy na rozłożonych siedzeniach. Jeździliśmy z dzieckiem pod namiot. Wtedy miałem marzenie o kupnie przyczepy campingowej. Jak jesteś w namiocie i pada deszcz, to zazdrościsz tym, którzy są na kółkach, wyżej od ziemi – śmieje się.
W połowie lat 90. kupił używaną przyczepę.
– To był złom- mówi. Po pierwszym wyjeździe, gdy dotarliśmy do Budapesztu, zatrzymaliśmy się na, otworzyłem przyczepę, a tam… zerwane wszystkie szafki, półki, nasze ubrania wymieszane z makaronem i ryżem – wspomina Włodzimierz.
Tak wszystko się zaczęło. Zaczął remontować przyczepę. Miał wiedzę techniczną, bo skończył liceum mechaniczne, studiował na AGH oraz ukończył towaroznawstwo na ówczesnej Akademii Ekonomicznej w Krakowie.
– Miałem kolejne przyczepy, jeździliśmy do Paryża, po całej Europie, gdzie się tylko dało. A jak masz przyczepę, to zazdrościsz tym, co mają campery – wyjaśnia.
Nie chciał jednak znów popełnić tego samego błędu, co przy przyczepie i zapragnął mieć coś nowego, jednak nie miało to ekonomicznego uzasadnienia.
– Pomyślałem wtedy, że zrobię wypożyczalnię camperów, którymi będę jeździł, a one będą zarabiać na to przez wypożyczanie. I tak oto w 2002 roku otworzyłem pierwszą w Polsce wypożyczalnię samochodów campingowych – wspomina.
Pojazdów było kilka i ktoś musiał je serwisować. Do Włodzimierza zgłaszali się też inni właściciele domów na kółkach, którzy nie mogli poradzić sobie z naprawą. Tak właśnie z potrzeby firma powiększyła swoją ofertę o serwis i sprzedaż części.
– W 2010 roku dojrzałem do tego, aby samemu zbudować camper od podstaw. Do dziś zbudowaliśmy kilkanaście. Mój zespół tworzy pięć osób. Są to prawdziwi pasjonaci – podkreśla właściciel duni.pl.
Fot. arch. prywatne
Włodzimierza Dunikowskiego