Mieszkańcy ulicy Borelowskiego w Nowym Sączu zmagają się z problemem, który pojawia się niemal przy każdym opadzie deszczu. W odległości około 30 metrów od remontowanej ulicy Nawojowskiej, ulica Borelowskiego systematycznie zamienia się w rzekę. Sądeczanie na wiele sposobów próbowali zaradzić problemowi. Ich cierpliwość została wyczerpana.
Ukazane zdjęcia zostały wykonane w dniu wczorajszym (17 lipca). Pani Katarzyna (mieszkanka Borelowskiego) przyznaje w rozmowie z naszą redakcją, że kłopot trwa od dawna. Podkreśla również, że sytuacja pogorszyła się od chwili, gdy wykonano przyłącz z Nawojowską, która jest obecnie remontowana.
– Studzienki, na wysokości budynków numer 9 i 11, tak jakby w ogóle nie przyjmowały wody. Sytuacja od dawna nie jest ustabilizowana a w momencie, gdy wykonywano prace przy pobliskiej Nawojowskiej, problem tylko się pogłębił. Jedyne co mogliśmy zrobić, to zwrócić się do kryzysowego zarządzania. Panowie przyjechali, wypompowali wodę. To rozwiązanie doraźne. Przy kolejnych takich opadach sytuacja znów powróci. Nasza obawa jest taka, że jak ulica Nawojowska zostanie oddana do użytku, zostaniemy z tym kłopotem na stałe – mówi pani Katarzyna w rozmowie z DTS24.
W dniu dzisiejszym zwróciliśmy się do Urzędu Miasta w Nowym Sączu z prośbą o ingerencję w zaistniałą sytuację. W Wydziale Komunalnej Obsługi Miasta usłyszeliśmy kilka hipotez, ale żadnej nie jesteśmy w stanie zacytować. Zdaniem pracowników głos w sprawie mogłaby zabrać wyłącznie dyrektor wydziału – Magdalena Zychowicz. Dzisiejszy dzień miała wypełniony spotkaniami. Ostatecznie zostaliśmy przekierowani do pana Mariusza Smolenia, kierownika Referatu Komunikacji Społecznej. Ten podziękował za zgłoszenie i obiecał, że kłopot dotyczący ulicy Borelowskiego zostanie sprawdzony. Kierownik obiecał jednocześnie, że w dniu jutrzejszym otrzymamy więcej informacji na temat możliwych przyczyn problemu. Szczegóły, które Miasto ustali w tym zakresie, niezwłocznie przekażemy mieszkańcom.
Temat będzie kontynuowany.
Czytaj także: Nowy Sącz. Mieszkańcy bloku przy ulicy Kołłątaja: „Boimy się, że dojdzie do tragedii”
