Bartosz Szarek. Teraz, teraz, teraz. Mam tak samo jak ty

Bartosz Szarek. Teraz, teraz, teraz. Mam tak samo jak ty

W nieodwzajemnionym zainteresowaniu kulturze pozostały już tylko dwie opcje: zaakceptować mnie takim, jakim jestem albo się odciąć. W sumie to ma sens. W końcu miłość to nie barter, bazar, żadna tam księga pobożnych życzeń i zażaleń. Jakie to byłoby smutne. Stanęło jednak na tym, że „jestem to jestem, a jak mnie nie ma” i żeby przestać rozmieniać się na drobne, emanować szumem i skakaniem po pustych częstotliwościach, które i tak każdy szanujący się artysta ma głęboko gdzieś.

I tak oto zagubiłem się w mieście po raz kolejny. Na szczęście ktoś się zainteresował. Ujął pod ramię i wskazał miejsce zdarzeń, bym z jednej strony mógł nadal narkotyzować się słowem, ale by stanowiło to dla mnie motor napędowy, by tak jak i oni – tam na scenie, żyć swoim życiem. Życiem wyznawcy. Gdyż jeśli uwierzę, że coś jest czymś więcej niż jest w rzeczywistości, tym samym to staje się czymś więcej niż jest w rzeczywistości. A karma – czy to z prędkością rykoszetu czy cywilizacji, ma to do siebie, że zawsze wraca. Co dla mnie jest bardziej niż komfortowe, gdyż wcielając się w ulubioną z ról, rolę entuzjasty, nie zdarzyło mi się jeszcze co do innych pomylić. Co do siebie – zobaczymy.

To będą doskonałe dni w mieście. Nadal nie uda mi się zginąć na pasach, odbić twarzy na latarni, rozbić o mijanych ludzi. Pójdę dalej w to, co lubię, ale już w innej roli – roli wilka-sytego-i-owcy-całej emanującego zmęczeniem, oparami piwa, fajek i brudu, i już na samą myśl uśmiecham się do siebie, gdyż moją głowę znowu wypełni kultura i jeszcze tej samej nocy opowie mi o sobie-o mnie coś, czego jeszcze nie wiem.

Więcej felietonów przeczytasz w najnowszym wydaniu DTS – bezpłatnie pod linkiem:

WAŻNE !

BIZNES MISJA

Reklama