Arkadiusz Aleksander i Sandecja Nowy Sącz – niekończąca się opowieść

Arkadiusz Aleksander i Sandecja Nowy Sącz – niekończąca się opowieść

Ten urodzony w Nowym Sączu napastnik, podczas swojej kariery grał w wielu klubach, ale z żadnym nie łączy go tak wiele jak z Sandecją. W latach 2009-2013 i 2015-2016 dla sądeckiego klubu rozegrał 126 spotkań, w których zdobył 63 bramki. W 2016r. po historycznym sezonie przynoszącym awans do ekstraklasy, przestał być zawodnikiem Sandecji, a w 2018r. rozstawał się z funkcją dyrektora sportowego. 30 lipca br. powrócił, by objąć stanowisko wiceprezesa, a także na nowo – pełnić funkcję dyrektora sportowego. Arkadiusz Aleksander opowiada w wywiadzie dla Regionalnej Telewizji Kablowej o planach Sandecji Nowy Sącz, a także o swoich celach na nowym stanowisku.

Jakby miał Pan w jednym zdaniu podsumować swoją karierę piłkarską, to „jestem spełniony jako piłkarz”, czy „mogłem zrobić coś więcej”?

AA: W sporcie jest tak, że zawsze jest niedosyt. Jak ktoś mówi, że jest spełniony, to nie do końca jest prawda, bo każdy chciałby troszeczkę więcej. Ja myślę, że też mogłem zrobić troszkę więcej, ale też miałem duże problemy, jeśli chodzi o zdrowie. Miałem problemy z kolanami, więc trzeba się cieszyć z tego, co było. Ale to już jest temat zamknięty.

Lepiej być piłkarzem czy prezesem zarządzającym klubem?

AA: Zdecydowanie lepiej być piłkarzem. Piłkarz, jak to jeden z redaktorów pracujących w dużej telewizji w Warszawie powiedział, to najlepszy zawód świata. Potwierdzam,  bardzo fajny zawód, polecam każdemu.

Najlepszy zawód świata, bo można zarobić godziwe pieniądze? Czy dlatego, że wożą cię po całym świecie, śpisz w dobrych hotelach i jeszcze patrzą na ciebie miliony ludzi?

AA: Przede wszystkim dlatego, że robisz to co kochasz, poznajesz ciekawych ludzi… Do tego duże zainteresowanie mediów i myślę, że finanse też gdzieś tam na końcu za tym idą.

Przedstawiłem Pana jako wiceprezesa Sandecji, a kiedy będziemy mogli mówić Arkadiusz Aleksander  – prezes MKS Sandecji?

AA: Akurat to pytanie jest ewidentnie nie do mnie. O takich szczegółach decyduje tylko i wyłącznie rada nadzorcza.

Ale rada nadzorcza na pewno już sondażowo pytała: „Panie  Arkadiuszu, zostaniesz prezesem jak dostaniesz propozycję?”.

AA: Mnie nie pytała.

Zawieszony prezes MKS Sandecji Pan Artur Kapelko. W uzasadnieniu rada nadzorcza wpisała między innymi brak współdziałania z innymi członkami zarządu. Co to może znaczyć? Członków zarządu było dwóch, Artur Kapelko i Arkadiusz Aleksander. Nie dogadywaliście się?

AA:   To jest komunikat rady nadzorczej. Nie chciałbym wchodzić w nie swoje kompetencje. Wszystkie pytania odnośnie prezesa Kapelki prosiłbym kierować do rady nadzorczej.

Ale wszystkie problemy nowego sezonu, nawet jeszcze nie rozpoczętego sezonu, spadają na prezesa, tak to jest?

AA: Zaczynaliśmy przygotowania jeszcze w tandemie z prezesem Kapelką. Później wydarzenia tak się potoczyły, że prezes na razie nie pełni swoich funkcji i te wszystkie rzeczy od momentu zawieszenia prezesa Kapelki w większości prowadzę ja. Dodatkowo rada nadzorcza powołała prokurenta Miłosza Jańczyka. Razem prowadzimy wszystkie sprawy klubowe.

Koronawirus nie był problemem tylko Sandecji. Wiele innych klubów, większych niż Sandecja, też miało problem, ale to Sandecji wyjątkowo chyba pokrzyżowało plany przygotowawcze?

AA: Wiele klubów miało problemy, ale jest tylko jeden klub w Polsce, który nie miał zgody na treningi, mimo tego, że miał chorych zawodników. Była to Sandecja Nowy Sącz. Jesteśmy jedynym klubem, któremu PZPN zakazał trenowania w grupach, nawet przed sezonem. Dlatego też mieliśmy bardzo duży problem jeśli chodzi o organizowanie sparingów, bo kluby, które miały z nami grać sparingi automatycznie wszystko odwoływały ze względu na koronawirusa. Dodatkowo mamy cały czas dwóch chłopaków, czyli kapitana zespołu i jeszcze jednego zawodnika na kwarantannie…

Dlaczego tak się stało, że tylko Sandecja nie dostała zgody na kontynuowanie zajęć, a na przykład mistrz Polski mimo, że miał zakażonych w swoim towarzystwie to i zagraniczne mecze rozgrywał?

AA: Zgadza się. Mogę się tylko domyślać, że o to chodziło, że tylko w Nowym Sączu jest czerwona strefa i tu jest największe zagrożenie. Jeżeli chodzi o inne decyzje, to jest niestety poza mną i nie chciałbym komentować czegoś, na co nie mam żadnego wpływu.

Trzeba mieć mocniejsze wpływy w PZPN? Potrzebny jest lobbing w Warszawie, żeby się łatwiej funkcjonowało?

AA: Wydaje mi się że nie chodzi o lobbing, ale zawsze jest tak, że duży może więcej i my też nie chcemy narzekać, bo to, że mieliśmy zawodników chorych, to jest fakt niezaprzeczalny. Nie będziemy mówić, że jest wszystko okej, jeżeli mamy chłopaków, którzy cały czas wynik mają pozytywny, jeśli chodzi o obecność koronawirusa. Jak to było w innych klubach, nie chce wnikać. Nowy Sącz jest szczególną strefą czerwoną od dłuższego czasu i myślę, że to miało wpływ, że nam nie pozwolono trenować.

Odwołane sparingi, przełożony mecz pucharowy, ostatecznie potem przegrany… To pokrzyżowało plany klubowi?

AA: Zdecydowanie. Przez tydzień nie mogliśmy nic robić. Dodatkowo jak już powiedziałem – wszystkie sparingi, które mieliśmy zaplanowane przed sezonem się nie odbyły. Odbył się w ostatniej chwili sparing Koronie w Kielcach i tylko ten jeden mogliśmy rozegrać przed rozpoczęciem sezonu, czyli przed pierwszym meczem w lidze i Pucharze Polski.

Jaki cel Pan sobie postawił przed tym sezonem dla Sandecji?

AA: Cel pewnie będzie wynikał z tego, jaka będzie sytuacja. Sandecja przejdzie w tym sezonie restrukturyzację praktycznie w każdej dziedzinie, bo jeżeli chcemy, żeby ten klub funkcjonował dalej, to niestety pewne rzeczy musimy zrestrukturyzować i to na pewno będzie bolało …

Sportowo czy organizacyjnie?

AA: I sportowo i organizacyjnie. Pewne ruchy już państwo widzicie. Chcielibyśmy troszkę zmienić rzeczy, które w poprzednim sezonie jakoceniają kibice – nie funkcjonowały.

Na przykład?

AA: Najbardziej widoczną rzeczą jest to, że na koszulkach i spodenkach z poprzedniego sezonu nie było sponsora. Ja pamiętam czas w klubie, kiedy robiliśmy awans do Ekstraklasy, to mieliśmy taki problem, że nie było wolnego miejsca na koszulkach i spodenkach…

Mówiąc o tych organizacyjnych przemianach, ma Pan na myśli również zmianę właściciela? Od dłuższego czasu mówi się, że przed bramą Sandecji stoi kolejka chętnych do kupienia akcji? Aktualne?

AA: W perspektywie czasu chciałbym, żeby klub był finansowany nie z budżetu miasta tylko przez prywatnego sponsora.

A jak miasto powie: „sorry, jest koronawirus, jest kryzys, nie stać nas….” Co wtedy?

AA: Ja sobie takiego scenariusza nie wyobrażam.

Ten sezon, wyczytałem w kilku miejscach, zaczyna się od sformułowania „walka o utrzymanie”. Chociaż, spaść chyba też nie będzie tak znowu łatwo w tym sezonie?

AA: Chcemy wykorzystać sytuację związaną z tym, że spada tylko jeden zespół z pierwszej ligi, żeby ten klub troszeczkę zrestrukturyzować, bo jak nie teraz, to kiedy? Ściągamy zawodników głównie przed 30-stką i pewnie do końca okienka będziemy się tego trzymać, że już do nas żaden zawodnik po 30-stym roku życia nie powinien przyjść …

I każdy musi mieć  swoją kartę w ręce?

AA: Nie do końca, bo jeden transfer gotówkowy zrobiliśmy.

Czyli nie jest tak źle z finansami Sandecji, skoro stać ją na transfer gotówkowy?

AA: Jeśli chodzi o koszt tego transferu (mówię o zawodniku Artem Dudik, który przyszedł do nas z półfinalisty Ligi Europy, czyli Szachtara Donieck), znaleźliśmy na to prywatnego sponsora, który pokrył kwotę transferu w zamian za procent od następnego transferu zawodnika.

Ile taki piłkarz, który przychodzi, taka gwiazda w skali Sącza, kosztuje?

AA: Chciałbym, żeby to była gwiazda, bo wiadomo, że te transfery zagraniczne mają dużą dozę niepewności. Myślę, że jeżeli ten transfer wypaliłby w takiej kooperacji, to byliby następni zawodnicy, bo sponsor który nam to pokrywa jest bardzo ceniony na rynku ukraińskim…

Sponsor musi pozostać anonimowy?

AA: Oczywiście.

Czekam jeszcze, że Pan zdradzi tajemnicę. Nie ma szans?

AA: Nie ma szans.

Kłopoty to specjalność Sandecji w tym sezonie. Mateusz Dwojak z Akademii Sandecji podał się do dymisji. Zmartwiło to Pana?

AA: Nie byłem przygotowany na taki ruch. Tak jak nie byłem przygotowany na kilka innych rzeczy, które się przydarzyły w międzyczasie.

No dobrze, a nie śpi Pan z tego powodu po nocach?

AA: Pierwsze dwa tygodnie pracy w klubie poświęciliśmy na ratowanie czego się da, bo też nie ukrywajmy,  że audyt w Akademii Sandecja przeprowadzony przez PZPN za sezon 19/20 miał ocenę negatywną i z nowym dyrektorem akademii walczyliśmy o to, żeby nasze odwołanie było pozytywnie zaakceptowane.

No ale nie martwi to Pana, ma Pan ciągle te myśli, budzi się Pan rano i pyta się sam siebie: Arek ale po co ci to było, przecież to są same problemy ta Sandecja. Niekończące się problemy…

AA: Pierwsze dwa tygodnie były ciężkie, ale nie ukrywam, że cieszą te rzeczy które udało nam się wyprostować. Wyszliśmy trochę na prostą. O akademię też bardzo mocno walczyliśmy.

No akademia ma nowego szefa – Grzegorz Baran, tak?

AA: Tak, Grzegorz Baran został dyrektorem akademii. To chłopak, który dla Sandecji grał dobrych parę sezonów, był zawsze pozytywnie odbierany,  ma duże doświadczenie jeżeli chodzi o grę w innych klubach, bo 10 lat na poziome Ekstraklasy w takich klubach jak Ruch Chorzów, Cracovia czy Bełchatów.

Maciej Korzym został ostatecznie w Sandecji. Pierwszy komunikat brzmiał „klub postanowił nie przedłużać umowy z Maciejem Korzymem”.

AA: Nie. Klub nie puszczał żadnego komunikatu, że Maciej Korzym odejdzie z Sandecji

To były plotki?

AA: To były plotki, być może to była pozycja negocjacyjna. O Maćku Korzymie nie puszczaliśmy ani jednej informacji, że nie zostanie w klubie.

Jest Pan zadowolony, że został?

AA: Jestem zadowolony z każdego zawodnika, który jest teraz w kadrze, że został u nas.

Jaki jest dziś budżet Sandecji?

AA: Myślę, że realną kwotą to jest ok. 5 mln.

To wystarczy?

AA: Mam nadzieję, że wystarczy, żeby się w tej pierwszej lidze spokojnie utrzymać.

Myśli Pan, że to realne, że przyjdzie ktoś z zewnątrz i powie: kupuję Sandecję? Są chętni, żeby transfery finansować to może całą Sandecję można wyciągnąć z problemów?

AA: Chciałbym, żeby tak było, ale na to wpływ ma bardzo dużo czynników, które gdzieś tam funkcjonują dookoła klubu, miasta. Mamy też sytuację związaną z koronawirusem. Jesteśmy wszyscy tak jak już powiedziałem – w czerwonej strefie i odbiór w całej Polsce jest taki, że w Nowym Sączu nie wiadomo co się dzieje, jest czerwona strefa, być może ludzie leżą gdzieś na ulicach w związku z koronawirusem. No niestety to też nie pomaga miastu w znalezieniu inwestora.

Piotr Mandrysz – wymarzony trener dla Sandecji? Tak geograficznie patrząc, to chyba nie dało się już dalej znaleźć trenera. Mówi się, że Sandecja bardzo chciała Janusza „Dino” Świerada, ale skończyło się na Piotrze Mandryszu.

AA: Braliśmy trenera doświadczonego, który ma doświadczenie  i miał wyniki. To jest trener, o którym mówią, że jest specjalistą od awansów. Miał 5 awansów z różnymi klubami, głównie do ekstraklasy. To jest trener doświadczony, który potrafi postawić na młodzież, trzyma szatnię mocną ręką i w tym momencie, uważam, że to jest idealny trener dla nas.

Janusz Świerad to był ten pierwszy, wymarzony trener?

AA: Nie chciałbym odpowiadać na spekulacje, bo cieszę się, że jest trener Mandrysz.

Janusz Świerad jest teraz zajęty. Ma co robić, tak?

AA: Zgadza się.

A Piotr Świerczewski? Nie było szans, żeby został? Bardziej Sandecja tego nie chciała, czy Piotr Świerczewski nie chciał?

AA: Sandecja, mogę powiedzieć jasno: chciała, żeby Piotrek został w Nowym Sączu, jednak stanowisko Piotrka było jednoznaczne, że on zrobił to, co miał zrobić, czyli utrzymał zespół w ostatnich kolejkach w pierwszej lidze. Jesteśmy wdzięczni, bo bez jego pomocy byłoby różnie ale stanowisko Piotrka było takie, że on zrobił swoje i dziękuje, bo ma inne plany życiowe.

A potem się ukazał słynny wywiad w „Przeglądzie Sportowym”, gdzie Piotr Świerczewski nie pozostawia suchej nitki na Sandecji, mówi że Sandecja to jedna wielka improwizacja …

AA: Dlatego zmieniamy bardzo dużo, restrukturyzujemy klub, tak by Piotrek mógł powiedzieć: w Sandecji się zmieniło, już nie ma jednej wielkiej prowizorki. Porządny klub.

Czyli nie obraziła się Sandecja na Piotrka tylko wypisaliście sobie wszystkie te zarzuty i pstanowiliście: „musimy to wszystko poprawić, Piotrek miał rację”?

AA: Analizujemy. To jest wybitny reprezentant Polski, najlepszy piłkarz sądecki i na pewno jego uwagi są bardzo cenne. Pracujemy nad tym, żeby Piotrek za rok mógł powiedzieć: Fajnie, w Sandecji są już dobre zmiany, dobrze poukładany klub.

Pięknie i dyplomatycznie. 3 sierpnia Prezydent Ludomir Handzel ogłosił przetarg na budowę nowego stadionu. W ramach pierwszego etapu inwestycji przy ulicy Kilińskiego ma powstać stadion na 4,5 tys. osób. Jeszcze ta inwestycja spadnie na Pana prawdopodobnie. Zmartwienie, czy cieszy się Pan, że będzie się mówiło, że za Aleksandra wybudowano nowy stadion?

AA: Nie ja buduje stadion,  tylko miasto, więc to spadnie na prezydenta i całe zaplecze, które jest odpowiedzialne za budowę stadionu. Ja tylko mogę mocno trzymać kciuki jako mieszkaniec Nowego Sącza, żeby ten stadion w końcu powstał.

Ale jak nie będzie gdzie grać, to prezes będzie się martwił i szukał innego boiska, tak?

AA: Damy radę, spokojnie.

Arkadiusz Aleksander, wiceprezes MKS Sandecji, ciągle wiceprezes i nie wiemy czy zostanie prezesem, nie marzy o tym? Marzy Pan trochę, nie?

AA: Nie jest to moim celem.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

AA: Dziękuję.

Wywiad dla Regionalnej Telewizji Kablowej

przeprowadził Wojciech Molendowicz; oprac. Jan Łatka

fot. instagram.com/mkssandecjans/, sandecja.pl

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama