Jedną z ofiar wybuchu w kopalni Pniówek jest pochodzący z gminy Grybów 36-letni Jarosław Majerski. Stracił życie, próbując ratować swoich uwięzionych pod ziemią kolegów. Jest bohaterem – co do tego nikt nie ma wątpliwości.
,,Spoczywaj w pokoju kochany mężu i najwspanialszy tato. 11 wspólnych lat było dla nas niezwykłym przeżyciem. Zawsze w naszej pamięci, nasz bohaterze. Kiedyś się spotkamy. 20.04.2022 r. Wieczny odpoczynek…” – pożegnała zmarłego w mediach społecznościowych jego żona Angelika Majerska.
Jarosław Majerski był związany z Jastrzębską Spółką Węglową od 2017 roku. Był górnikiem, a później ratownikiem w kopalni Pniówek w Pawłowicach (powiat pszczyński). Wcześniej m.in. w Wytwórni Konstrukcji Stalowych w Grybowie. Kiedy doszło do tragedii w kopalni Pniówek, chciał ratować życie swoich kolegów, szedł po rannych poświęcając swoje życie. Został pod ziemią wraz z czterema kolegami ratownikami i dwoma górnikami, którym spieszył na ratunek. Ich ciała mogą tam pozostać nawet kilka miesięcy, do momentu aż będzie można po nie bezpiecznie zejść.
Tragedia w kopalni
Do tragicznego zdarzenia doszło w środę, 20 kwietnia w Kopani Węgla Kamiennego Pniówek. Kwadrans po północy nastąpił wybuch metanu w ścianie N-6 na poziomie 1000 metrów. Wówczas w tamtym rejonie było 42 górników, 25 przebywa obecnie w szpitalach, w tym 10 w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Drugi raz gaz eksplodował kilka godzin później, kiedy pod ziemią znajdowali się już ratownicy, próbujący wydostać na powierzchnię swoich kolegów. Do obecnej chwili potwierdzono śmierć 5 górników. Dwóch górników i pięciu ratowników górniczych uznaje się za zaginionych.
Ratownicy górniczy przez kilkadziesiąt godzin próbowali na wszelkie sposoby dotrzeć do siedmiu zaginionych. Akcja ratownicza prowadzona była w bardzo trudnych warunkach. W rejonie działania cały czas przekroczone były dopuszczalne stężenia gazów, co utrudniało prowadzenie akcji.
Prezydent Andrzej Duda przyjechał z wizytą do kopalni Pniówek, w której trwała akcja ratownicza. Spotkał się z zarządem JSW i dyrekcją kopalni, a także z ratownikami górniczymi.
Trudna decyzja
W czwartek wieczorem doszło do kolejnych wybuchów podczas pracy ratowników górniczych przy wydłużaniu lutniociągu w chodniku N-12 w rejonie ściany N-6, który miał umożliwiać dojście do poszukiwanych górników w ścianie. Podmuch objął swoim zasięgiem 10 ratowników. Wszyscy po wyjechaniu na powierzchnię trafili do okolicznych szpitali.
W piątek rano, 22 kwietnia, Tomasz Cudny, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy kopalnia Pniówek, przekazał decyzję o odstąpieniu od prowadzenia akcji ratowniczej w celu wydobycia siedmiu górników. Rejon, w którym są uwięzieni, zostanie wyizolowany, aby nie zagrażał pracownikom w innych częściach zakładu. Ponownie będzie można spróbować tam wejść za kilka tygodni lub miesięcy.
– Akcja ratownicza będzie prowadzona w celu zaizolowania obszaru kopalni, żeby nie zagrażał funkcjonowaniu ludzi w innych częściach zakładu. Jest to bardzo trudna decyzja – wyjaśniał.
Przedstawiciele JSW podkreślali, że rejon, gdzie uwięzieni są górnicy, stał się zbyt niebezpieczny do prowadzenia akcji i wysyłanie tam kolejnych zastępów byłoby nieodpowiedzialne. Akcja ratownicza w kopalni Pniówek w Pawłowicach ograniczyła się do izolacji rejonu katastrofy. Taką decyzję – ze względu na duże zagrożenie kolejnymi wybuchami metanu i bezpieczeństwo zastępów ratowniczych – podjął sztab kryzysowy poszerzony o naukowców. Najpierw o decyzji dowiedziały się rodziny górników, którzy zostali pod ziemią. Bliscy zaginionych i zmarłych zostali objęci wsparciem psychologicznym. Łącznie w kopani Pniówek doszło do dziewięciu wybuchów metanu.
Rodzinie Pana Jarosława i przyjaciołom składamy najszczersze wyrazy współczucia.
Kolejny wybuch w Jastrzębskiej Spółce Węglowej
Źródło: JSW
Fot. KPP Pszczyna/ Facebook