Z kapelusza. Kiedy wieśniak zostaje mieszczaninem

Z kapelusza. Kiedy wieśniak zostaje mieszczaninem

Na liście moich pragnień ostatnie miejsce zajmuje chęć kupowania w galeriach handlowych. W ogólności, a nie tylko w sądeckim grajdole. Ten punkt wyprzedza jedynie uczestnictwo w obrzędach pogrzebowych, włącznie z moim własnym pożegnaniem z tym padołem ziemskim.

Ale w okolicach około świątecznych byłem zmuszony przez domowe zwierzchnictwo do przebywania na parkingach w okolicach tychże galerii, czy też marketów. Moje obserwacje i przeżycia z tym związane są porażające i wstrząsające.

Jakież to nasze społeczeństwo jest schizofreniczne, potwornie podzielone, sobie niechętne, wręcz wrogie. A przecież składamy sobie życzenia świąteczne czy noworoczne. Czy szczerze?

– Patrz pan – słyszałem na parkingach – jak te KNS-y się rozpychają! Patrz pan, Kalifornia i Ukraina!

Kiedy prosiłem jegomościa o bliższe wyjaśnienia, dowiadywałem się, że KNS-y to ludzie w powiatu nowosądeckiego, Kalifornia to samochody z powiatu limanowskiego (KLI), a Ukraina to z kolei mieszkańcy powiatu gorlickiego. Kto stoi w korkach, blokuje sądeckie ulice?

– Panie same wieśniaki, chamy ze wsi, którym słoma z butów wychodzi. Tak nie może być!

Na Boga! Słyszę to w społeczeństwie, które w 99 procentach ma chłopskie, żeby nie powiedzieć wiejskie pochodzenie. Parafrazując poetę – my wszyscy z nich! Skąd więc ta niechęć się wywodzi? Z czasów pańszczyzny, folwarków dworskich, czworaków, czasów zaborów. Ale przecież to wszystkiego nie wyjaśnia.

Wieśniactwo, prowincja umysłowa to nie kwestia pochodzenia, ale mentalności, świadomości społecznej. Przecież każdy woli być panem aniżeli chamem. Lepiej czuć się mieszczaninem niż wsiokiem.

Sięgnij też po feryjne wydanie DTS – za darmo pod linkiem:

 

Reklama