Nie zamykam drogi do kandydowania w wyborach

Nie zamykam drogi do kandydowania w wyborach

O nowej funkcji, odejściu ze starostwa i nadchodzących wyborach – rozmowa z WITOLDEM KOZŁOWSKIM – prezesem Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Krakowie
– Niedawno w Regionalnej Telewizji Kablowej dyskutował Pan z Leszkiem Zegzdą o zbliżających się jesiennych wyborach. Teraz się okazuje, że z jesiennymi wyborami nie będzie Pan miał już do czynienia. – Niekoniecznie, dlaczego?

– Może się Pan ubiegać w najbliższych wyborach o mandat? – Oczywiście, nie ma kolizji. Ustawa prawo o ochronie środowiska mówi, że nie można stanowiska prezesa zarządu łączyć z mandatem radnego i zatrudnieniem w jednostkach samorządu terytorialnego oraz w spółkach skarbu państwa na poziomie zarządu. Ja z tych funkcji musiałem zrezygnować, natomiast nie przeszkadza to w czynnym udziale w wyborach. Oczywiście po zdobyciu mandatu znowu trzeba podjąć decyzję albo-albo.

– Witold Kozłowski radnym Sejmiku Wojewódzkiego już nie jest. – Złożyłem rezygnację z dniem powołania mnie na stanowisko prezesa WFOŚiGW.

– Witold Kozłowski sekretarzem powiatu nowosądeckiego… – …już nie jest. Rozwiązałem stosunek pracy z dniem powołania na stanowisko prezesa zarządu.

– Witold Kozłowski szefem klubu Prawa i Sprawiedliwości w sejmiku…

– Już nie jest.

– Nierównowaga na liście zysków i strat.

– Tak czy inaczej stan jest taki, jaki przed chwilą zakomunikowaliśmy.

– Kto na Pańskie miejsce do sejmiku?

– Jeżeli pani Marta Mordarska przyjmie stanowisko, to ona jest kolejna na liście.

– A może przyjąć? Pełni funkcję dyrektora PFRON.

– Nie wiem, nie znam stanu prawnego, czy ma jakąś przeszkodę. W mojej ocenie nie ma, ale to jest jej decyzja. A jeżeliby podjęła decyzję, że nie, to wtedy kolejna osoba na liście.

– Kto sekretarzem powiatu nowosądeckiego?

– To pytanie trzeba skierować do pana starosty.

– Czy miesiąc temu, kiedy Pan gościł w naszym studio, wiedział Pan już albo Pan przeczuwał, co się wydarzy.

– Troszeczkę.

– To troszeczkę więcej proszę nam o tym powiedzieć.

– Nie było wówczas jeszcze żadnych decyzji, ale jakieś wstępne rozmowy były. To normalne w takich sytuacjach.

– To była dla Pana trudna decyzja, wahał się Pan? Zostawiam wszystko, tyle lat swojego życia i idę w nieznane?

– Zagadnienia dla mnie nie były przecież obce. Uczestniczyłem w pracach sejmiku przez tyle lat i pełniłem różne funkcje, łącznie z przewodniczącym komisji Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w jednej kadencji, byłem też członkiem Rady Ochrony Przyrody przy ówczesnym wojewodzie Witoldzie Kochanie. Ale oczywiście jest wiele szczegółowych rzeczy związanych z realizacją bieżących programów, do których trzeba dojść, co jest normalne w takich sytuacjach. Natomiast jeśli chodzi o kwestie związane z zarządzaniem, to teoria zarządzania wszędzie jest taka sama.

– Czyli mógłby Pan być wszędzie szefem?

– Mierzmy siły na zamiary, ale tak czy owak teoria zarządzania jest wszędzie taka sama.

– Mówi Pan o urzędach, firmach, czy ogólnie zarządzaniu zespołem ludzi?

– Oczywiście, że tak. Proszę też pamiętać, że byłem ponad dwa lata członkiem Rady Nadzorczej Polskiej Grupy Energetycznej.

– Czyli zna się Pan na wszystkim?

– Zderzyłem się tam z mega rzeczami, więc naprawdę dla mnie to nie są jakieś wyzwania, przed którymi bym drżał.

– I ma Pan pomysł na to? Wszedł Pan do swojego nowego gabinetu i od czego Pan zaczął?

– W takich sytuacjach zawsze rozpoczyna się od spotkania z kluczowymi pracownikami w instytucji, później z zarządem, a następnie planuje się jakieś strategiczne przedsięwzięcia. Przede wszystkim przed nami jest realizacja potężnego programu „Czyste powietrze”, to jest około 103 mld zł wydane w ciągu około 10 lat na różnego rodzaju przedsięwzięcia.

– Z jednego z najbardziej zanieczyszczonych miast w Polsce i w Europie przenosi się Pan do jeszcze bardziej zanieczyszczonego miasta. Co szef Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska myśli w takiej sytuacji?

– Że przed nami dużo pracy. Na miarę możliwości, którymi ten fundusz dysponuje, będziemy się starać tę sytuację zmieniać. A bardzo się cieszę, ponieważ sejmik podejmował szereg inicjatyw w tym kierunku. Zawsze podkreślaliśmy, że należy skoncentrować uwagę na wszystkich źródłach zanieczyszczenia, a nie tylko na kotłach. A ten program jest bardzo szeroki i próbuje zmieniać różnego rodzaju źródła, które wytwarzają zanieczyszczenia.

– Zdefiniujemy je. Kotły to na pewno numer jeden.

– Nie tylko, to również OZE, termomodernizacje, energooszczędne budynki i nie tylko te, które już są te wybudowane, ale również te, które będą w trakcie programu budowane. O dofinansowanie będzie się mógł ubiegać również ten, kto jest w trakcie budowy domu.

– Kto jest Pańskim szefem?

– Wojewódzki fundusz jest samorządową osobą prawną, więc moim organem nadzorującym jest rada nadzorcza.
– Dotychczas prezesa funduszu na szczeblu województwa powoływał marszałek. – Nie dotychczas, tylko zmieniła się sytuacja w roku ubiegłym.

– Poprzedniczkę jeszcze powoływał marszałek.

– Pan marszałek też miał szansę czy okazję, żeby powołać obecnie prezesa, bo takie jest rozwiązanie prawne. Rada Nadzorcza przeprowadza postępowanie i wnosi do marszałka o powołanie i odwołanie, ale pan marszałek i zarząd nie skorzystali z tej delegacji ustawy.

– Marszałek jest zdaje się w sporze z wojewodą, jeśli chodzi o tryb powoływania prezesa WOFŚiGW.

– Nie może być w sporze z wojewodą, tylko w sporze z ustawą, bo to ustawa rozstrzyga, więc pan marszałek nie skorzystał z delegacji ustawowej i teraz się można zastanowić, czy to jest w porządku.

– Marszałek mówi, że skorzystanie z tego nic by nie dało, bo ta 5-osobowa Rada Nadzorcza…

– Bądźmy poważni. Jeżeli marszałek województwa uważa, że to jest najlepszy sposób na rozpoczęcie współpracy z nowym prezesem, niepowołanie kogoś, kto reprezentuje samorząd wojewódzki, kto tyle lat poświęcił dla pracy na rzecz województwa, to nie jest fair. To jest dalekie od normalności.

– Rozmawiał Pan o tym z marszałkiem?

– Nie było takiej okazji, ponieważ to pan marszałek powinien być inicjatorem zaproszenia mnie na taką rozmowę, a nie ja pana marszałka.

– Nie ma Pan wrażenia, że to niedobrze wróży? Że między prezesem Wojewódzkiego Fundusz Ochrony Środowiska i marszałkiem powinna być dobra współpraca, bo to poważne tematy?

– Ja z tej współpracy nie rezygnuję, ale zaczynamy tak, jak zaczynamy albo jak zaczęliśmy. To poddaję pod rozwagę panu marszałkowi i zarządowi województwa.

– Marszałek twierdzi, że ta ustawa, obowiązująca od roku, zabiera mu kompetencje nadzorcze wobec FOŚ.

– Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie zasadnicze: czy mam szacunek do prawa tworzonego przez Sejm Rzeczypospolitej w formie ustaw, czy nie? Jeżeli pan marszałek korzysta z ustawy o samorządzie wojewódzkim, która daje mu szereg kompetencji i się nie obraża na tę ustawę, to wydaje mi się, że nie powinien się również obrażać na inne ustawy. Albo szanuję ustawy albo ich nie szanuję, w tym wypadku poszanowania ustawy nie zauważyłem.

– Powiedział Pan, że funkcja, którą sprawuje, nie zamyka Panu drogi do czynnego udziału w najbliższych wyborach. Może Pan w nich wystartować, a potem zastanawiać się, czy zostaje Pan nadal prezesem czy wraca do samorządu.

– Taka możliwość istnieje, w związku z tym jej nie zamykam. Ale o tym zadecydują ci, którzy będą decydować o listach, więc powiem szczerze, czekam na te decyzje jak wielu innych kandydatów.

– Czy deklaracja prezesa Jarosława Kaczyńskiego o niekandydowaniu osób, które sprawują jakieś funkcje w spółkach Skarbu Państwa, nie komplikuje partii sytuacji?

– Jest to zdecydowanie rozdzielenie pewnych funkcji i postawienie sprawy jasno. Ludzie są potrzebni wszędzie, i w spółkach Skarbu Państwa i w różnych spółkach samorządowych, więc ktoś po prostu musi te funkcje pełnić i musi sprawnie zarządzać. Natomiast niekoniecznie te osoby muszą być uwikłane w życie samorządowe, które też wymaga bardzo dużego wysiłku i poświęcenia. Można więc powiedzieć, że jest to uzasadniona decyzja. Natomiast zobaczymy też, jaka będzie pragmatyczna interpretacja tego, co pan Jarosław Kaczyński wszystkim przekazał.

– Ale czy to nie zapowiadała rewolucji kadrowej na różnych szczeblach – od radnych miejskich poczynając. Tych nazwisk jest trochę: Patryk Wicher, Andrzej Bodziony aż po Pańskich kolegów w Sejmiku – na przykład Grzegorz Biedroń, Paweł Śliwa…

– Każda z tych osób będzie musiała podjąć w stosownym czasie decyzję. Jeśli ja będę musiał też takie decyzje podejmować, to trzeba się będzie bardzo poważnie zastanowić, jaką dalszą ścieżkę obrać.

– Czy ustawa obniżająca wynagrodzenie w samorządach o około 20 proc., to jest dobra decyzja? Czy to nie spowoduje ucieczki zdolnych ludzi z takich miejsc i niechęci do kandydowania?

– To jest prosta konsekwencja tego, co podjął Sejm obniżając swoje własne zarobki. W drugim kroku dotyczy to tej części samorządowców, którzy wypełniają zadania członków zarządów. Każdy musi podjąć decyzję: albo interesuje go takie wynagrodzenie i taki zakres obowiązków albo go nie interesuje.

– Ale Pan chciałby mieć w swojej gminie kompetentnego wójta, a on może uważać, że dużo więcej za swoje kompetencje otrzyma w prywatnej spółce.

– To pójdzie do spółki.

– Tak lekko Panu to przychodzi po tylu latach w samorządzie?

– Oczywiście, ponieważ uznaję, że nie ma ludzi niezastąpionych. Pełniłem blisko 20 lat funkcję sekretarza powiatu, za chwilę będzie tam ktoś inny i nigdzie nie jest napisane, że nie będzie lepiej ode mnie wykonywał tych obowiązków.

– Nie żal Panu tych 20 lat?

– Przeżyłem głęboką refleksję, zwłaszcza w trakcie pożegnania z zarządem i z całą kadrę kierowniczą.

– Co się kryje za określeniem „głęboka refleksja”? Łzę Pan uronił?

– Aż tak to nie, ale człowiek się zastanawia nad tym, że 20 lat to sporo czasu. Jedną z pracownic zapytałem tak żartobliwie na korytarzu: „Proszę mi powiedzieć, gdzie się podziało te 20 lat”, a ona ze spokojem powiedziała: „Panie sekretarzu, w siwych włosach”. Ja uczestniczyłem równolegle w tworzeniu samorządu powiatowego jako sekretarz, i w tworzeniu wszystkich instytucji wojewódzkich jako radny wojewódzki. Tak jak powiedziałem, pełniłem tam różne funkcje, łącznie z przewodniczącym i wiceprzewodniczącym sejmiku. Prowadziłem szereg ważnych komisji, więc takie funkcjonowanie na dwóch poziomach wymagało ode mnie naprawdę ogromnego wysiłku i te lata tak przeleciały, że nawet nie zauważyłem kiedy.

– Jak to się udało godzić? 16 lat pracował Pan w starostwie z inną, opozycyjną do obecnej ekipą rządzącą?

– Jeszcze nie jestem członkiem PiS, bo sekretarz nie mógł być członkiem partii, ale w tej chwili oczywiście będę wracać.

– Więc odnajdował się Pan w starostwie pod rządami różnych ekip rządzących.

– To trzeba wrócić do początku. Zostałem powołany jednogłośnie przez 60-osobową radę na sekretarza powiatu i wtedy absolutną większość miała Akcja Wyborcza Solidarność, wywodzimy się z tamtych kręgów. W zasadzie przez te wszystkie lata byłem, powiedzmy trochę w cudzysłowie, „pierwszym urzędnikiem powołanym przez AWS”.

– Po której już nawet wspomnienia w samorządach nie zostało.

– Tak, ale ja się zawsze czułem związany z AWS. Jak pan pamięta, prowadziłem jako szef i pełnomocnik wojewódzką kampanię AWS-u. To był ogrom pracy i bardzo dobry wynik, a w ślad za tym były dalsze decyzje.

– Takiej komentarz po Pańskiej decyzji gdzieś usłyszałem: Witek dusił się już w starostwie. 20 lat i wystarczy.

– Dusił się to słowo, które ma bardzo pejoratywny wymiar, ale jeżeli wspólnie z wieloma moimi współpracownikami zbudowaliśmy ten urząd od podstaw, bo tak należy powiedzieć, pracowaliśmy non stop jakby w trybie zmiany, bo ciągle nas zaskakiwały różne sytuacje zewnętrzne i trzeba było ciągle dostosowywać urząd do tych zmian… 20 lat minęło, co więcej dodać? Trzeba zrobić miejsce następcom.

WYKORZYSTANO FRAGMENTY ROZMOWY DLA REGIONALNEJ TELEWIZJI KABLOWEJ

Przeczytaj najnowszy numer DTS – kliknij i pobierz bezpłatnie:

Reklama