33 w kodzie genetycznym i pocztowym Piotra Droździka

33 w kodzie genetycznym i pocztowym Piotra Droździka

Liczbę 33 ma w kodzie. Kodzie zarówno pocztowym, kodzie miasta, którego ulice i uliczki  przemierza od 35 lat z aparatem w ręku. Tytuł „33-300”, który nadał kiedyś jednemu ze swoich artykułów o Nowym Sączu Jerzy Leśniak, zainspirował fotografa Piotra Droździka do wydania albumu pod takim właśnie tytułem. Książka w lipcu pojawi się na półkach. O kulisach jej powstania rozmawiamy z autorem. 

– Łatwo robi się zdjęcia w mieście, w którym mieszka się na co dzień, w którym zna się każdy kąt i każde miejsce?

– Myślę, że fotografowanie własnego miasta jest czymś najtrudniejszym. Fotografuję Nowy Sącz od 35 lat, widzę jak ono się zmienia, właściwie traktuję je trochę jak swoje dziecko. Od 35 lat codziennie obserwuję, jak rosną nowe budynki, czasami jest mi smutno, gdy jakiś piękny, stary obiekt rozpada się na moich oczach. Ciężko robi się zdjęcia we własnym mieście. W

fotografii jest coś takiego, co nazywa się „efektem wow”. „Efekt wow” często obserwujemy, jak jeździmy na wycieczki, czy to do Krakowa, Lublina, Łodzi, ale także na przykład Paryża czy Berlina. Przyjeżdżamy w nowe miejsce i wszystko jest dla nas jakąś inspiracją, bo wszystko widzimy po raz pierwszy, jest efekt zaskoczenia i takiej świeżości patrzenia. Po tych 35 latach mam zupełnie inne podejście, tym bardziej, że 33-330 jest moim szóstym albumem o Nowym Sączu. W związku z tym staram się nie powielać swoich starych pomysłów. Tak jak mówiłem, miasto przeobraża się z roku na rok, powstają nowe budynki, infrastruktura cały czas w jakiś sposób się zmienia.

– Po co i dlaczego wydajesz album „33-300”? (…)

Całą rozmowę przeczytasz w wakacyjnym wydaniu DTS, dostępnym bezpłatnie pod linkiem:

 

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama