Dziś rano odszedł Józef Haza, więzień niemieckich obozów koncentracyjnych, ocalały z Marszu Śmierci. Miał 98 lat.
Józef Haza był jednym z ostatnich świadków tragicznej historii drugiej wojny światowej pochodzących z Sądecczyzny. Urodził się 26 marca 1923 r. w Przysietnicy. Tu też mieszkał po powrocie z niemieckich obozów śmierci, gdzie trafił w wyniku łapanki odwetowej 17 stycznia 1943 r. w kościele w Barcicach. Był wówczas partyzantem, zawiadowcą Batalionów Chłopskich, ps. „Kafka”. Przesłuchiwany przez gestapo w Nowym Sączu i Tarnowie nikogo nie zdradził. Z rozbitą głową, uszkodzonym żołądkiem, ranami na rękach i nogach został skierowany do obozu Auschwitz-Birkenau i przewieziony tam 28 stycznia 1943 w bydlęcych wagonach wraz z dwoma tysiącami innych więźniów.
– Przeżyłem obóz dzięki gorącym modlitwom mojej mamy. Kiedy śmierć była tuż, tuż w ostatniej chwili i w najmniej spodziewanym momencie przychodził ratunek – to Matka Boża Bolesna wysłuchała jej próśb – wspominał nieraz Józef Haza.
Po wielu latach od wyzwolenia, na pytanie, czego żałuje, odpowiedział:
– Tego, że zapomina się o tradycji i historii.
– Tego, że polscy więźniowie nigdy nie doczekali się należnego odszkodowania i uwagi ze stron władz niemieckich, ale także i polskich.
– Tego, że jego dzieci w szkole przezywane były „oświęcimiaki”.
A o czym chciał, by inni pamiętali…?:
– …że obóz Auschwitz-Birkenau to niemiecki obóz koncentracyjny, a napis „Arbeit Macht Frei” jest tego dowodem i świadectwem.
…że trzeba walczyć o pamięć, wzorem Żydów, którzy przekazują ją swoim dzieciom i wnukom.
…że nie czuje do nikogo nienawiści, bo „w sercu zemsty nosić nie wolno”. Że źli są ludzie, ale nie narody. Że człowiek zawsze musi zachować swą godność i szanować godność innych.
Źródło: Agnieszka Masłowska/Deon.pl
Fot. https://www.malopolska.uw.gov.pl/