Rozmowa z Jackiem Sikorą – właściciel sądeckiej firmy Vitberg
– Na potrzeby programu zdjął Pan maseczkę, ale na co dzień więcej godzin spędza Pan w masce niż bez niej.
– Pracuję po kilkanaście godzin dziennie, więc większość dnia spędzam w masce.
– Prowadzi Pan firmę najogólniej mówiąc produkującą urządzenia medyczne. Gdyby kilka tygodni temu ktoś Panu powiedział, że będzie Pan szył maseczki, to co by Pan pomyślał?
– Dziś jestem w takiej zawierusze produkcyjnej, że ciężko mi sobie wyobrazić, co mógłbym wtedy powiedzieć. Pewnie bym nie uwierzył. Aczkolwiek teraz po dwóch tygodniach szycia masek ochronnych i innych produktów do ochrony osobistej mogę powiedzieć, że rozważam wprowadzenie zupełnie profesjonalnie takich rozwiązań, tym bardziej, że opracowaliśmy własną metodę filtracyjną z materiałów dostępnych na naszym rynku i pewnie w tym kierunku będziemy musieli pójść. Tym bardziej, że w najbliższym czasie każdy będzie chciał mieć wyżej jakości maski w domu
– Kiedy wpadł Pan na pomysł, że trzeba produkować maski i przestawić całą firmę na nową produkcję?
– Gdy trzy tygodnie temu dowiedzieliśmy się, że mąż jednej z naszych pracownic mógł być zarażony, bo miał gorączkę i inne objawy, byliśmy pierwszą firmą w Sączu, która zamknęła zakład. Gdy okazało się, że wynik testu jest negatywny, postanowiliśmy wrócić do pracy. A w czasie, gdy byliśmy na tym przymusowym pobycie w domu, pomyślałem, że muszę pomóc naszym fizjoterapeutom w Polsce, bo oni muszą mieć maski, a z tym był już wtedy problem. Potem okazało się, że (…)