Wino mszalne z Paściej Góry

Wino mszalne z Paściej Góry

            – Dobre wino powstaje, kiedy w jego produkcję wkłada się całe swoje serce. Ważne jest też, aby było produkowane ekologicznie. Ma to znaczenie dla jego smaku i naszego zdrowia – mówi Ryszard Fryc, który od dziesięciu lat prowadzi Winnicę Fritz na stoku Paściej Góry w Chełmcu pod Nowym Sączem. Przedsiębiorca może się ostatnio pochwalić otrzymaniem licencji na produkcję i dostawę wina mszalnego.

            O tym, jak powinno wyglądać wino mszalne, decyduje instrukcja Redemptionis Sacramentum z 2004 roku opracowana przez Kongregację Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Według prawa kanonicznego takie wino musi być naturalne, czyli pochodzić z właściwie sfermentowanego i pozbawionego jakichkolwiek środków chemicznych soku winogronowego. Jeśli ma niską zawartość alkoholu, dopuszcza się dodanie do niego spirytusu winnego, ale w takiej ilości, aby nie miało więcej niż 18 proc. alkoholu. Operacja ta ma zabezpieczyć wino przed jego zepsuciem. Ponadto powinno się taki trunek właściwie przechowywać, aby nie skwaśniało. Nie mogą też występować żadne wątpliwości odnośnie jego prawdziwości i pochodzenia. Jak wskazuje kongregacja, użycie czystego, właściwego wina decyduje o ważności Najświętszej Ofiary, odpowiedzialność za jego jakość spada na celebrującego mszę kapłana. Nie jest natomiast ważny kolor i rodzaj wina, to czy jest słodkie czy wytrawne. W większości parafii w kraju częściej używa się wina białego. Powód jest prosty. Po takim winie łatwiej jest wyprać akcesoria używane podczas obrzędów mszalnych. Jedynie we wspólnotach neokatechumenalnych korzysta się wyłącznie z win czerwonych, które mają dosłownie nawiązywać do krwi Chrystusowej.

Status wina mszalnego otrzymały trzy wina z Winnicy Fritz, białe Aureus, różowe Roseus i czerwone Purpureus.

            Jest to dla nas ogromna nobilitacja i bardzo duże wyróżnienie – przyznaje Ryszard Fryc.  Jestem winiarzem od 10 lat i wciąż się uczę i nabieram doświadczenia. Najlepiej kierować się zasadą, że najlepsze wino to takie, które jest dla nas smaczne. W istocie 90 – 95 proc. win nadaje się do wypicia do 2 lat po wyprodukowaniu! To czas, przez który zachowuje świeżość i intensywność aromatów.

 

Polskie wina coraz lepsze

2018 i 2019 to były znakomite lata dla winiarstwa w regionie i Polsce. Głównie ze względu na odpowiednią pogodę. Było bardzo dużo słońca i mało opadów. Według Ryszarda Fryca szykują się bardzo dobre roczniki wina.

– Obserwuję, że wino wyprodukowane w polskiej winnicy z roku na rok jest coraz lepszej jakości. Świadomość społeczeństwa rośnie, więc musi być ono na wysokim poziomie. Konkurencja nie śpi, a zyskują na tym klienci, którzy mają coraz większy wybór lepszego i tańszego polskiego trunku. Producenci europejscy zauważają nasze wina. Znawcy dostrzegają w nich dużą mineralność i aromatyczność i to nas wyróżnia od reszty. Nic więc dziwnego, że polscy winiarze zaczynają odnosić duże sukcesy na rynkach europejskich i światowych – twierdzi.

Jak dodaje, dobre wino powinno być perfekcyjne skomponowane. O jego jakości i smaku decyduje wiele czynników związanych z rodzajem winorośli, procesem uprawy i produkcji.

Według znawców, 75 proc. sukcesu w uprawie winorośli to ziemia i mikroklimat siedliska. Ważne jest też odpowiednie nasłonecznienie stoku. Pozwala właściwie dojrzewać owocom na krzewie, zapewniając optymalny poziom cukru. Ważne też, aby było przewiewnie – po opadach deszczu wiatr szybko obsusza krzewy, co chroni rośliny przez chorobami.

Mam to szczęście, że właśnie takie siedlisko posiadam ze swoją rodziną. Winnica leży 425 metrów nad poziomem morza. Na północnej stronie rośnie las, który chroni nas od zimnych wiatrów, mróz, który z dołu idzie w górę, odbija się od ściany lasu i szybko schodzi z powrotem w dół, do akwenów wodnych. Dzięki temu ani jeden krzew do tej pory nam nie zamarzł – podkreśla winiarz.

 

Jest potencjał

            Ci, którzy zdecydują się na założenie takiej winnicy, muszą sprawdzić też, czy dane odmiany nadają się do polskich warunków: czy zniosą kapryśny klimat i będą odporne na choroby. Według przedsiębiorcy, jeśli chodzi o wina białe, to doskonały może być na przykład Solaris. To niemiecka odmiana. Dojrzewa w drugiej dekadzie września, ma mrozoodporność do minus 28 st. C. Inną zalecaną odmianą też szczep francuski Seyval Blanc. Termin dojrzewania to początek października. Wina charakteryzują się dobrą kwasowością, wysokim ekstraktem. Z kolei na czerwone wino najlepsze są odmiany: Regent, Cabernet Cortis, Marechal Foch i Rondo. Regent i Rondo dają trunek podobny w smaku do win włoskich. Marechal Foch nadaje się do długiego leżakowania, im dłużej leżakuje tym jest lepsze.

            – W mojej winnicy produkujemy kupażowane wina czyli składające się z kilku szczepów. Zbiory dwóch lub trzech szczepów powinny być w podobnym czasie. Trzeba umieć je później połączyć, aby nie zaburzyć procesu fermentacji – zaleca Ryszard Fryc.

            Jak zauważa przedsiębiorca, w naszym kraju jest duży potencjał na rozwój winiarstwa i ekoturystyki. Nadają się do tego również beskidzkie wzgórza, które są znakomitymi terenami do takiej uprawy. Nie trzeba mieć olbrzymiego kapitału, aby założyć winnicę. Jeśli nabyło się grunt to trzeba mieć na początek 30-50 tysięcy złotych. Jedna sadzonka kosztuje około10 zł, na mikrowinniczkę wystarczy 300-500 sadzonek. Doskonałym rozwiązaniem jest też założenie spółdzielni produkcyjnej, bo nie każdego może stać na dość drogie maszyny i urządzenia do produkcji wina. 10 winniczek wykupuje sobie jeden sprzęt do produkcji wina i wtedy taka produkcja jest bardziej opłacalna.

            – To biznes dla cierpliwych i wytrwałych. Na pierwsze zbiory trzeba poczekać. Pierwsze są dopiero w trzecim sezonie. Dopiero za pięć lat roślina osiąga pełną wydajność. Ale jeśli już ją uzyska, wtedy rodzi nawet sto lat i korzystają z tego kolejne pokolenia – zaznacza przedsiębiorca.

 

Degustacje zyskują na popularności

Jak jednak podkreśla, dużym utrudnieniem przy prowadzeniu tego typu działalności są wciąż skomplikowane procedury.

            – Przepisy dla małych rodzinnych winnic należy uprościć. Uważam, że ci, którzy produkują rocznie do 10 tysięcy butelek wina, powinni być obciążeni jedynie podatkiem ryczałtowym, który mogliby zapłacić z góry do budżetu państwa, a zaoszczędzony czas przeznaczyć na pracę w winnicy – twierdzi.

            A jest o co powalczyć. Degustacje, warsztaty i zwiedzanie miejsc, w których powstaje ekologiczne wino, są coraz bardziej popularne w Polsce. Coraz chętniej Polacy korzystają ze szlaków winnych. I wśród miłośników trunku są coraz częściej też młodzi ludzie. Piją coraz mniej mocnych alkoholi, a więcej wina, zazwyczaj do posiłku.

Wierzę, że za pozytywnymi trendami zaczną podążać przyjazne przepisy. Mimo tych utrudnień chcę to dalej robić. Wymaga to wielkiego zaangażowania, ale daje to mojej rodzinie dużo satysfakcji – podsumowuje Ryszard Fryc.

 

 

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama