W poszukiwaniu założycielskiego mitu

W poszukiwaniu założycielskiego mitu

Ale się porobiło… Urzędnicy z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, wespół z ważnymi miejscowymi siłami zepsuły wójtowi Bernardowi Stawiarskiemu nie tylko święta Bożego Narodzenia, ale przede wszystkim sylwestrową fetę. Nadanie praw miejskich Chełmcowi ma się przesunąć o rok.

„Piąta kolumna” rzekomo podważyła wyniki referendum i konsultacji społecznych. Dlaczego teraz to wyszło na światło dzienne, mimo że rozporządzenie Rady Ministrów wydano w lipcu, pokaże zapewne dogłębne śledztwo Stawiarskiego. Najbliższy rok powinien pomóc też w znalezieniu mitu założycielskiego przyszłego miasta. Nie wiem, czy z okien gabinetu przyszłego burmistrza Chełmca Bernarda Stawiarskiego widać wieżę ratuszową magistratu w Nowym Sączu. Tak by wójt-burmistrz mógł ewentualnie nakręcać swój zegarek wedle wskazań  sądeckich kurantów. Z pewnością pan Bernard walcząc o nadanie praw miejskich Chełmcowi chciał się wyzwolić z cienia starszego brata – Nowego Sącza. Ten Sącz jakoś od dłuższego czasu bardzo mu uwierał. Przecież burmistrz znacznie lepiej brzmi niż wójt podsądeckiej gminy.

Stało się. Od 1 stycznia 2018 raczej nie będzie miasta Chełmiec. Ale mimo wszystko niezbędny jest mit założycielski nowej jednostki administracyjnej, choćby miasto miało nastać nawet za rok. Gdzie można ów mit znaleźć w historii Chełmca, nie powielając wzorów innych miejscowości, zwłaszcza Nowego Sącza? Trzeba go pilnie poszukać. I z tym mogą być problemy.

Wieś Chełmiec już u swojego zarania w XIII w. była we władaniu Kingi, późniejszej świętej ze Starego Sącza. Patronka samorządności sądeckiej i cały zakon władali niepodzielnie Chełmcem, wyliczając skrupulatnie, ile należy się im worków ze zbożem, a ile z ziemniakami, a nawet ile chłopstwo musi dostarczyć ryb wyłowionych z rzek na klasztorny stół w refektarzu. Miasto Chełmiec mogłoby się odwołać do tej historii, ale św. Kingą do cna zawłaszczył na Sądecczyźnie Stary Sącz, ostatnio uwieczniając świętą na herbie i z pewnością burmistrz Jacek Lelek
nie chciałby się podzielić z Bernardem Stawiarskim swoją nieomal własnością. Po co mu konkurencja pod bokiem?

W późniejszej historii, około XVI w. chłopstwo chełmieckie było w poddaństwie niejakich – Spytka Jordana i Sebastiana z Lubomierza. Tak było do końca XVIII w., kiedy to na Sądecczyznę zjechali za czasów Józefa II koloniści niemieckich i austriackich landów. Osadnictwo józefińskie zapoczątkowane w 1783 r. wniosło do Chełmca i na Sądecczyznę kulturę rolną, nowy model organizacji pracy i – co tu dużo mówić – powiew cywilizacji. Tak się narodził Chełmiec Polski i Chełmiec Niemiecki. Ale, czy akurat ten czas nadaje się na podstawy mitu założycielskiego miasta Chełmca? Narodowcy z pewnością by się mocno obrazili na Stawiarskiego, gdyby w ogóle tak pomyślał. Potem było jeszcze gorzej, bo w 1804 r. właścicielami Chełmca zostali spolonizowani Bawarczycy Wittigowie von Stuckfeld. Aż do 1945 r. mieli we władaniu Chełmiec, a ich rodową siedzibę – bardziej dwór niż pałac – władze gminy w ostatnich 25 latach doprowadziły do takiej ruiny, że kilka lat temu trzeba go było rozebrać. Wittigowie zatem nie mogą stać się podwaliną historyczną na nowo pisanej historii miasta Chełmiec. Przecież to nie Polacy, chociaż akurat zasłużeni, choćby dla polskiej kultury.

Gdzie tu szukać dobrych wzorców i się nimi chwalić, bo przecież miasto musi mieć swoją historię, a nawet mitologię? Pomyślałem o brygadierze Józefie Piłsudskim, późniejszym Marszałku Polski. Obchodziliśmy 5 grudnia 150. rocznicę jego urodzin, a przecież, kiedy miał lat 47, 5 grudnia 1914 r. stanął w Marcinkowicach. Na swoje urodziny brygadier z legionistami koniecznie chciał wejść do Nowego Sącza, przy okazji goniąc Rosjan. We dworze miał swoje stanowisko. Niestety w niedzielę 6 grudnia 1914 r. nawet nie dopił szklanki mleka, nie dojadł kromki chleba, bo rozgorzała bitwa. Po latach wspominał bitwę pod Marcinkowicami, „jako najcięższą, ale i jedną z najładniejszych bitew”. Co prawda to było w Marcinkowicach, ale od biedy można by ją naciągając geograficznie i terytorialnie pod Chełmiec. To już byłoby coś! Tyle, że niestety Marszałek musiał się wycofać z Marcinkowic do Pisarzowej. Znacznie lepiej było już tydzień później. 12 grudnia 1914 r. po pokonaniu Rosjan przed godziną 17. do Nowego Sącza wkroczyły polskie Legiony i oddziały węgierskie. Na miły Bóg! Musiały te zwycięskie oddziały przejść czy przejechać przez Chełmiec. Aż prosiłoby się, by w centrum Chełmca – miasta stanął pomnik, obelisk przypominający, że brygadier Piłsudski na swojej Kasztance jechał stępa ku Nowemu Sączowi. Ale znów jest problem i to wielki, bo Piłsudski na Kasztance ma stanąć w 100-lecie odzyskania niepodległości w Nowym Sączu. W Nowym Sączu rządzonym przez prezydenta Ryszarda Nowaka. Czy Bernard Stawiarski oczekuje jakiegoś gestu z jego strony? Bardzo wątpliwe.

Jest zatem problem z mitem założycielskim, choćby związanym z Piłsudskim. Gdzie szukać jasnych i chwalebnych kart z historii, które podkreślone zostaną złotymi zgłoskami w pisanej historii przyszłego miasta Chełmca? Święty Krzysztofie! Patronie gminy Chełmiec, wspomóż przyszłych mieszczan chełmieckich. Pomóż im wstać z kolan w ramach dobrej zmiany. Zastępca wójta Artur Bochenek postawił śmiałą historyczną tezę, jakoby Chełmiec miał dłuższą historię niż Nowy Sącz. Idąc tym tropem, kiedy Sącz pokrywała gęsta puszcza, to w Chełmcu była już osada i kwitło bogate życie. Można i tak. Zatem jeśli się nie znajdzie jakiś sensowny mit to zostanie choćby św. Krzysztof jako patron i dopisze się mu dobre uczynki, jakich doznali dzięki niemu chełmieccy mieszczanie. Amen.

Czytaj „Dobry Tygodnik Sądecki”:

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama