W kolejce po wymaz, czyli o testowaniu wytrzymałości chorych i o „sympatycznym atramencie” sanepidu

W kolejce po wymaz, czyli o testowaniu wytrzymałości chorych i o „sympatycznym atramencie” sanepidu

Kilka dni temu informowaliśmy w dts24 o dramatycznej sytuacji ludzi skierowanych na test wykrywający zakażenie koronawirusem i oczekujących w kolejce do punktu pobrań w sądeckim szpitalu. Już po pierwszych sygnałach od Czytelników, z kórych wynikało, że chorzy z gorączką, mający trudności z oddychaniem stoją nawet przez dwie godziny w deszczu zanim doczekają się wymazu, interweniowaliśmy w tej sprawie w krakowskim oddziale Narodowego Funduszu Zdrowia. – Za przygotowanie i obsługę punktów pobrań odpowiadają palcówki, które je organizują. Zwrócimy uwagę szpitalowi na sygnały pacjentów dotyczące warunków oczekiwania – poinformowała wówczas naszą redakcję Aleksandra Kwiecień, rzecznik prasowy Małopolskiego Oddziału NFZ, dodając, że trwają rozmowy w sprawie uruchomienia dodatkowego punktu pobrań w Nowym Sączu.

Wyjaśnienia rzeczniczki nie ostudziły emocji i nie złagodziły rozżalenia ludzi, którzy doświadczenie oczekiwania na test mają za sobą. Wczoraj swoją gorzką refleksją podzieliła się z nami nasza Czytelniczka, pani Elżbieta.

List od niej przytaczamy poniżej :

„Moja droga do wyniku testu w Nowym Sączu była dłuższa. Zaczęła się w tamtą sobotę. Miałam zapalenie zatok, straciłam węch, smak, byłam coraz słabsza i zmęczona. Przez weekend próbowałam się dodzwonić na infolinię NFZ – kilka godzin dziennie. Do sanepidu – też kilka godzin dziennie. Do lekarza świątecznej opieki…. – bez szans. Ach przepraszam, dodzwoniłam się do NFZ po południu w niedzielę, ale Pani z infolini stwierdziła, że w niedzielę nie ma to sensu i mam dzwonić do swojego lekarza w poniedziałek.

W poniedziałek telefon do przychodni. Cud, że się dodzwoniłam, ale otrzymałam odpowiedź że nie ma mojej Pani doktor, a do innych nie ma już miejsc. Na moje pytanie co mam zrobić w sytuacji objawów sugerujących covid, usłyszałam, że Pani może mnie zapisać na środę na e-poradę…

We wtorek pomimo porannego osłabienia z uporem maniaka dzwoniłam do przychodni. Po wielu próbach: jest! Zostałam zapisana na e- poradę w tym samym dniu. Pani doktor po wysłuchaniuopisu objawów zleciła test i powiedziała: proszę sobie podjechać na wymaz i zaraz potem z powrotem do łóżka, zeby sie Pani nie pogorszyło…

Przez pół godziny próbowałam się dodzwonić do punku wymazowego. Nic z tego. Nikt nie odebrał. Ubrałam się więc szczelnie: maseczka, rękawiczki… żeby nikogo nie zarazić i pojechałam. Lało jak z cebra.

Dojechałam do szpitala, znalazłam punkt, przed którym oczekiwała tylko jedna osoba. Myślę: dobra nasza, nie jest źle….

Ale było źle, bo okazało się, że strzałki prowadziły do badań prywatnych, a do wymazu na NFZ trzeba iść w inne miejsce, a tam już stało 50 osób. Ustawiłam się w kolejce w strugach deszczu. Po 15 minutach wyszła Pani robiąca wymazy i powiedziała, że jej przykro, ale testy się skończyły. Będą po godzinie 12, bo są przywożone tylko raz dziennie, po 12.00. Można iść do domu, bo czekać w takim deszczu nie poleca…

Zziębnięta, wracam samochodem do domu. Dziękuję Bogu za samochód i prawo jazdy, bo gdyby nie auto to jak?. Na nogach? autobusem?
Wracam do punktu wymazowego po 2 godzinach, a tam kolejka – 100 osób. Ustawiam się w kolejce po raz drugi tego dnia.

Po pół godzinie jestem cała mokra. Zimno mi w nogi i w palce u rąk. Pomimo kurtki i czapki czuję się coraz gorzej… Dzwonię do NFZ, chyba po to, żeby mieć poczucie że coś robię, bo jedyne co mi się ciśnie to łzy, ze zmęczenia, osłabienia i bezradności.

Po 40 minutach słuchania muzyczek różnego rodzaju, rozmawiam wreszcie z człowiekiem. Pan mi wyjaśnia, że to nie do niego należy kierować pytania o brak testów i gigantyczną kolejkę. Grzecznie proszę o połączenie z kimś, kto coś wie i może.

Zostaję przełączona do NFZ.Podobno Nowy Sącz. Tłumaczę całą sytuację, prosząc o podjęcie kroków, które pozwolą na zmniejszenie kolejek, zapewnienie testów. Słyszę, że to jednak ktoś z Warszawy, a nie Nowy Sącz i mam czekać na połączenie z Panią z Nowego Sącza.

Łzy same mi lecą, tłumaczę kolejnej osobie sytuację: że deszcz, że brak testów, że tłum ludzi przede mną i za mną. Ludzie z gorączkami, z małymi dziećmi, starsi i młodsi, choć starszych wszyscy przepuszczaliśmy bez żadnych zbędnych komentarzy, bo to było dla wszystkich jasne, że nie mogą tu stać…

Pani z NFZ beztrosko tłumaczy mi, że to taki czas, że to kiepska organizacja, że pogoda nie sprzyja (dziwne że w październiku jest zimno i pada…), że covid…Tłumaczę naiwnie, że dzwonię po to żeby wiedziała jak to wygląda i zareagowała. Poprosiłam, aby podała mi swoje imię i nazwisko. Odmówiła.  Powiedziałam jej tylko na koniec, że jeśli dojdę za jakąś godzinę do okienka i usłyszę, że testy się skończyły to do niej przyjdę…

Za godzinę przyjeżdżają dwaj panowie ze skrzynkami – albo po testy, albo z testami.

W kolejce zaczynamy żartować z poleceń lekarza: proszę tylko na wymaz i szybko do łóżka…

Ja wręcz dostaję „głupawki”, z zimna, z bezsilności, z osłabienia.
Zbliża się godzina 15. Ludzie zaczynają się denerwować, bo na drzwiach pisze, że wymazy do 15.00. Po godzinie 15.00, dochodzę do okienka, jestem pełna podziwu dla skupienia i profesjonalnej, szybkiej obsługi. Już wiem na 100%, że problemem nie są pracownicy punktu, tylko ktoś nad nimi, ktoś kto nie pomyślał, nie przewidział.

To było we wtorek. Dziś jest niedziela i dopiero trwają rozmowy o drugim punkcie wymazowym! Co z tego że w Krynicy jest mniej osób do wymazu, trzeba tam jakoś dojechać, a nie każdy chory jest w stanie. Ja z moim osłabieniem byłabym tylko zagrożeniem na drodze.

Czuję złość, bo informując we wtorek kobietę z NFZ z Nowego Sącza o problemie, liczyłam na reakcję, żeby potem nie zastanawiać się, że może nie wiedzieli, że nikt im nie powiedział.

Wiele osób powinno sobie zrobić rachunek sumienia. Od osób nie noszących maseczek i narażających innych, do osób pracujących w NFZ. Zostaje odwołanie do sumienia, bo myślę, że na nic innego nie można liczyć.

Dopiero w sobotę otrzymałam wynik testu – pozytywny.

Sanepid sądecki ukrył swoje numery telefonu, żeby do nich nie dzwonić, zresztą i tak nikt nie odbiera.

W jednym z komentarzy pod Waszym tekstem dziewczyna napisała, że ludzie w kolejce stali tam tylko z ciekawości, żeby się dowiedzieć czy mają covid, czy nie. Że śmiali się, a to znaczy że nic im nie było. Aż mi się nie chce tego komentować. Może ona stała z ciekawości, ja stałam bo miałam objawy.

Przede mną stała dziewczyna bez parasola (nikt jej nie zaprosił pod swój bo dystans.). Po dwóch godzinach nie miała na sobie nic suchego. Jej mąż z ogromną gorączką poszedł siedzieć w samochodzie.  Może oni też tak tylko z ciekawości? Gdzie słynne mobilne punkty wymazowe?

Przepraszam, ale opisanie tego może pomoże mi poradzić sobie z tą okropną sytuacją i poczuciem chaosu. Poza tym proszę Redakcję: Wy interweniujcie, bo Wasza siła przebicia na pewno jest większa od zwykłego Kowalskiego.

Dziękuję. Elżbieta”.

O poprawę warunków, w jakich ludzie czekają na badanie, będziemy się upominać. Do tematu wrócimy.

Już w tej chwili możemy jednak rozwiać wątpliwości naszej Czytelniczki w kwestii namiarów telefonicznych na sądecki oddział sanepidu. Jak pisze Pani Elżbieta – z witryny internetowej stacji zniknęły namiary telefoniczne. Otóż zniknęły tylko pozornie.

Ktoś, kto administruje stroną zmienił kolor czcionki owych namiarów z koloru czarnego na kolor tła. Białej czcionki na białym tle nie widać. Wystarczy jednak dokonać zaznaczenia fragmentu tekstu i numery telefoniczne na stronie sądeckiego sanepidu pojawiają się ponownie.

Jak działa internetowy „sympatyczny atrament” – można zobaczyć na poniższych obrazach:

 

 

A jak wygląda rzeczywistość 35 kilometrów dalej – w Krynicy, opisuje inny z naszych Czytelników:

Nowy Sącz – Krynica: dwa punkty pobrań, dwa światy…. [LIST DO REDAKCJI]

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama