Rozmowa z Tomaszem Marczyńskim, współwłaścicielem firmy odzieżowej Raso ze Starego Sącza, zawodowym kolarzem belgijskiej grupy Lotto-Soudal
– Branża odzieżowa nie jest mocno reprezentowana na Sądecczyźnie, Raso jest jedną z nielicznych takich firm w regionie. Skąd pomysł, żeby postawić na taką właśnie branżę?
– To był pomysł moich kolegów Marcina Ziemianka i Krystiana Ślęzaka, którzy zakładali Raso. Ja dołączyłem do nich po dwóch latach. Początkowo szyłem u nich moją własną linię ciuchów kolarskich – TM Tomasz Marczyński. Po jakimś czasie doszliśmy do wniosku, że niepotrzebnie robimy coś oddzielnie, skoro możemy razem. Uznaliśmy, że będzie z korzyścią dla firmy, jeśli udzielę Raso mojego wizerunku i zaangażuję moje kontakty w środowisku kolarskim. Tak zostałem trzecim wspólnikiem. Dzięki moim kontaktom w branży odpowiadam głównie za rynki zagraniczne, z akcentem na Hiszpanię, gdzie przez większą część roku mieszkam.
– Ma Pan czas, by przy obowiązkach zawodowego kolarza angażować się w pracę w firmie odzieżowej?
– Znajduję na to czas, bo są to głównie spotkania i rozmowy z potencjalnymi kontrahentami czyli rzeczy niespecjalnie obciążające i kolidujące z moim sportowym treningiem. Do mnie należy też obowiązek zaplanowania i przeprowadzenia wszystkich sesji zdjęciowych nowych kolekcji, które wprowadzamy na rynek – wiosną i jesienią. Tłumaczę też korespondencję, dokumenty i oferty w kontaktach z naszymi hiszpańskimi klientami.
– Jednocześnie jest Pan modelem we własnej firmie odzieżowej, bo to na Panu prezentowane są nowości Raso. (…)