U mamy w pracy, czyli dziennikarstwo oczami dziecka i „od kuchni”

U mamy w pracy, czyli dziennikarstwo oczami dziecka i „od kuchni”

Wyjątkowe wydanie DTS… W końcu to dziesięć lat. Czytam je w przerwie w pracy. Całe szczęście, że natura pracy pozwala mi na prywatność, bo mój widok mógłby wzbudzić niemałe zainteresowanie. Otóż siedzę z nosem w laptopie, a pod tym nosem regularnie pojawia się ogromny uśmiech. Siedzę, czytam i oderwać się nie mogę. I choć pewnie niejeden czytelnik doświadczy podobnego stanu nieodrywalności od tekstów, które pozwalają zapełnić głowę czymś świeżym, innym niż skandale czy tragedie, to moja nieodrywalność ma nieco inne podłoże.

Skąd u mnie taki entuzjazm, który aż obudził we mnie chęć spisania swoich refleksji ?

Otóż, obudziło się we mnie wewnętrzne dziecko, które przypomniało mi jak to było obserwować dziecięcymi oczami bohaterów niektórych tekstów, a także dziennikarskiego życia sądeckich redakcji. Przypuszczam, że mało kto, ba pewnie nikt, nie zdaje sobie sprawy, że jest tam na świecie ktoś, dla kogo jego praca zapisała się na kartkach w rozdziale pt. „Wspomnienia z dzieciństwa”.

Głowa zabiera mnie do wspomnień z niedzielnego popołudnia. Mama zbiera się do pracy…

Może zabierze mnie ze sobą? I zabrała.

A tam działa się magia. Poruszenie, bo gazeta musi ukazać się na czas. MUSI – więc czas jest na wagę złota.
„Rany, jaką ważną pracę mają Ci dziennikarze” – myślałam.

Tekst, jeden, drugi… dopieszczanie do ostatniej kropki. Nie ma miejsca na pomyłki, literówki, przecież będzie to czytał cały Nowy Sącz. CAŁE MIASTO.

Czy dzisiaj, w tym mieście, ma ktoś bardziej odpowiedzialną pracę? Chyba, nie! Wspomnieniami uciekam też do lat przedszkolnych, kiedy to razem z innymi przedszkolakami odkrywaliśmy magię różnych zawodów. Pewnego dnia odbyliśmy wycieczkę do jednej z sądeckich redakcji. Jakże ogromnym wyróżnieniem było móc usiąść za biurkiem redakcyjnym, bo przecież tutaj tworzą się tak ważne rzeczy.

Dlatego wszystkim ciotkom i wujkom, mówię, że moje wewnętrzne dziecko nie potrafi spokojnie usiedzieć na wspomnienie dziennikarskiej pracy. A co byłoby większym wyznacznikiem ważności spraw, jak nie czysta ekscytacja w pracy w środku dnia?

Dominika Ziemba

Wyjątkowe wydanie, przy którym Dominika doświadczyła uczucia „nieodrywalności” znajdziesz TUTAJ:

 

Reklama