Ta płyta pokazuje, skąd pochodzę

Ta płyta pokazuje, skąd pochodzę

Rozmowa z Izabelą Szafrańską – wokalistką

– W listopadzie ukazała się Twoja debiutancka płyta pt. „Z bursztynu”. Jak długo powstawał krążek i skąd pomysł na jego stylistykę?

– Praca nad płytą trwała dosłownie trzy miesiące. Był to bardzo intensywny, ale fantastyczny czas. Nigdy nie pracowałam w takim tempie. Pomysł narodził się podczas mojej wspólnej podróży z Marcinem Partyką, czyli późniejszym kompozytorem muzyki do mojej płyty oraz Kasią Walentynowicz, która została wydawcą krążka. Jechaliśmy do Wrocławia na spektakl „Xięgi Schulza” w reżyserii Jana Szurmieja, naszego wspólnego przyjaciela. Marcin Partyka skomponował muzykę do tego spektaklu. Rozmawiałam z nim wtedy o mojej działalności artystycznej i o moich pomysłach. Stwierdziliśmy, że razem możemy stworzyć coś wartościowego i dobrego. I tak też się stało. Tydzień później powstała już pierwsza kompozycja do słów autorstwa Grzegorza Walczaka, czyli „Aniele słabych”. Następnie powstała muzyka do mojego tekstu, a potem kolejne utwory. Działaliśmy we trójkę, wspólnie szukaliśmy poetów i inspiracji.

Wybraliśmy taki nurt, a nie inny, bo bardzo chcieliśmy zrobić coś na poziomie, co będzie głębokie, przemyślane refleksyjne i szczere. Ta płyta taka jest. Nurt literacki jest mi bardzo bliski. Mam różne projekty muzyczne, ale zawsze chciałam występować z takim właśnie repertuarem, żeby zacząć od tej ambitnej strony. Taka muzyka jest bliska mojemu sercu, bo jeździłam na różne festiwale piosenki literackiej, wygrywałam je i jest to nieodzowna część mnie.

– Czy ten rodzaj muzyki odzwierciedla Ciebie?

– Tak, jak najbardziej. Ale nie zamykam się na jeden nurt. Jestem wielowymiarowa. Duży wpływ miała na mnie muzyka góralska, żydowska i każda, którą poznałam, z którą związane były moje projekty muzyczne. To tworzy pewną całość i mnie określa. Muzyka literacka i piosenka poetycka kojarzy się z czymś smutnym, sztywnym, a płyta „Z bursztynu” nie jest taka. Ma wiele kolorów. Jest o miłości, ale ma różne odcienie. Znajdziemy tam świeże, lekkie piosenki, jak na przykład „Stromą granią”, czy „Niewinni jeszcze”, ale też bardziej refleksyjne i emocjonalne. Zadaniem płyty jest oczyszczanie, uwalnianie emocji, ale również skłonienie do zastanowienia się nad tym co ważne, o czym tak często zapominamy.

– W ubiegłym tygodniu wystąpiłaś w programie „Dzień Dobry TVN”. Jakie są Twoje wrażenia?

– To kolejna, wspaniała przygoda i ciekawe doświadczenie. Nigdy nie brałam udziału w programach śniadaniowych. Bawiliśmy się świetnie, nie czuliśmy, że to występ na żywo. Była tam wspaniała energia, ludzie byli bardzo mili. Tego dnia program prowadzili Dorota Wellman i Marcin Prokop, których uwielbiam! Kiedy dostałam telefon z zaproszeniem do udziału w programie, byłam przeszczęśliwa. Stwierdziłam, że to świetna okazja żeby pokazać jakąś piosenkę z debiutanckiego albumu. Wybraliśmy utwór „Niewinni jeszcze”, który był idealny na taką okazję.

– Z jakim odzewem spotykasz się po tym występie?

– Z bardzo pozytywnym. Do tej pory cały czas odpisuję fanom, odbiorcom. Trochę ich po tym występie przybyło, co się też przekłada na sprzedaż płyt. Myślę, że trzeba ludzi odzwyczajać od nurtu bardziej komercyjnego. Wydaje nam się, że telewizja potrzebuje typowo popularnych utworów, żeby tylko był rytm i tekstu właściwie brak, a jednak nasz występ przyjął się bardzo dobrze.

– 15 lutego w Małopolskim Centrum Kultury Sokół w Nowym Sączu odbędzie się koncert promujący płytę „Z bursztynu”. Czego możemy spodziewać się po tym wydarzeniu?

– Jestem szczęśliwa, że mogę w Nowym Sączu pokazać owoc naszej pracy. Bardzo dużo ludzi nam w tym pomogło, okazali mi serce i życzliwość. Koncert już za niedługo i mocno to przeżywam. Od kilku dni trwają przygotowania. Zagram z wybitnymi muzykami i samym maestro Marcinem Partyką. Będzie to piękny i wzruszający koncert.

– Nie mieszkasz obecnie na Sądecczyźnie, ale czy z chęcią tutaj wracasz, koncertujesz?

– Bardzo tęsknię za Sądecczyzną i wracam, kiedy tylko mogę. Staram się promować naszą małą ojczyznę. Nie wstydzę się tego, a wręcz przeciwnie, uważam, że to wielki atut. Na Sądecczyźnie są moje korzenie i myślę, że utwór „Stromą granią”, który otwiera płytę, pokazuje skąd pochodzę i jaki mam temperament. Lubię tam wracać i jest to część mnie, która zostanie na zawsze. Ostatnio moje życie zawodowe nabrało tempa i coraz rzadziej mam czas, by zwyczajnie posiedzieć, porozmawiać z najbliższymi. Mam świadomość, że powinno się to pielęgnować, bo wielki świat wciąga i czasem zmienia ludzi, a ja bardzo bym tego nie chciała.

– W 2014 roku jako zespół El Saffron dotarłyście z siostrami do finału programu „Must be the music”. Teraz w Twoim życiu przyszedł czas na debiutancką karierę, a co z El Saffron? Czy to zamknięty rozdział?

– El Saffron był w moim życiu, jest i będzie. W tym momencie kontynuowanie tego projektu nie jest możliwe, bo każda z nas poszła w swoją stronę, nie tylko artystycznie. Jedna z sióstr mieszka w Stanach Zjednoczonych i tam ma już rodzinę, druga wróciła z USA do Polski, gdzie przede wszystkim koncertuje z kwartetem smyczkowym, ale również śpiewa. Obecnie każda z nas działa sama. Postawiłam na muzyczny rozwój solowy i zobaczymy, co życie przyniesie.

– W jaki sposób udział w programach telewizyjnych, jak „Must be the music”, czy „The Voice of Poland” wpłynął na to, co się teraz dzieje w Twoim życiu?

– Byłam w najbardziej znanym programie talent show i on otwiera horyzonty. Pożegnałam się z „The Voice of Poland” w odpowiednim momencie, poznałam wspaniałych ludzi. Jestem w tej chwili wolna artystycznie, niezwiązana z nikim, poznaję mnóstwo fantastycznych osób, z którymi  współpracuję i tworzę. Udział w programach telewizyjnych przełożył się między innymi na ilość moich odbiorców i koncertów.

– Nad czym pracujesz obecnie? Czym się zajmujesz?

– Przygotowuję się do różnych koncertów, ale zaczynam też pracę nad nowym singlem, a w zasadzie dwoma. Nie siedzę na laurach, myślę o kolejnej płycie, kolejnych projektach. Czeka mnie dużo pracy i przygód. Spełniam swoje kolejne marzenia.

Więcej inspirujących tekstów przeczytasz w „Dobrym Tygodniku Sądeckim”:

 

 

 

 

 

Fot. Renata Świątecka

Reklama