Szef KOT ostro o hejcie na stacje narciarskie

Szef KOT ostro o hejcie na stacje narciarskie

Rozmowa z Danielem Lisakiem, szefem Krynickiej Organizacji Turystycznej

Daniel Lisak
Daniel Lisak

– Stacje narciarskie, co prawda w podniesionym reżimie sanitarnym, ale mogą działać. Uwolnienie tej branży szybko wykorzystali właściciele wyciągów w uzdrowisku?

– Praktycznie w momencie, gdy zapadła decyzja o otwarciu stacji narciarskich, uruchomiła się Master-Ski w Tyliczu. W sobotę wystartowały Słotwiny Arena…

– Dziś chyba najsłynniejsza stacja narciarska w Polsce?

– No tak. Po tym, jak media obiegły zdjęcia z drugiego dnia działania stacji, podniesiono larum. Przyznam jednak, że nie rozumiem fali hejtu, która spadła na właścicieli stacji i całą branżę. Jaka to sensacja? Sto osób w rękawiczkach, z kaskami na głowie, z kominiarkami na twarzach czeka w kolejce do wyciągu. Praktycznie trudno doszukać się centymetra otwartego ciała, przez kominiarki oddychają wydychanym przez siebie powietrzem, więc według mnie nie ma znaczenia czy ocierają się o siebie, czy zachowują odległość pięciu metrów. Transmisja wirusów jest ograniczona między nimi praktycznie do zera. Nie mogę więc wyjść z podziwu, jaka jest demagogia w polskim społeczeństwie. Szczególnie, gdy tę sytuację porównam do tego, co latem działo się nad polskim morzem.

– Tłumy na plażach.

– Kiedy my, w Krynicy dostawaliśmy mandaty od policjantów z Krakowa – robiących „naloty” w uzdrowisku – za brak maseczek na pustym deptaku, nad polskim morzem ludzie tłoczyli się, leżąc rozebrani obok siebie. Nie mówiąc już, że trudno było znaleźć wśród nich kogokolwiek w maseczce. Wtedy media jakoś nie widziały tych dysproporcji. A dziś widzimy grupę opatulonych po uszy narciarzy, w kombinezonach, i słyszymy zarzuty o braku odpowiedzialności. Dla mnie to bezsensowne sterowanie opinią publiczną […]

Całą rozmowę przeczytasz w najbliższym wydaniu „Dobrego Tygodnika Sądeckiego”

Reklama