Sięgamy do archiwum po lody z wózka i motocykla

Sięgamy do archiwum po lody z wózka i motocykla

Józef i Marian Koral z rodzicami

W firmie otaczają się fachowcami. Wychowali się w rejonie sądeckiego Rynku, w religijnej rodzinie, można rzec, w cieniu bazyliki św. Małgorzaty. Raz w roku, tradycyjnie, zapraszają sąsiadów i kolegów z dawnych lat, nawet tych, którzy znaleźli się na marginesie społecznym, na biesiadę wspominkową. O wielu gestach dobroczynnych wiedzą tylko obdarowani.

Lody Ekipa firma Koral

O ich firmie zrobiło się w tym roku bardzo głośno, kiedy przedsiębiorstwo zawiązało współpracę z influencerami – Ekipą Friza.

Co wiemy o braciach Koral, którzy założyli lodowe imperium w Nowym Sączu? Sięgamy do archiwum „Dobrego Tygodnika Sądeckiego”:

O dwóch braciach, co rozsławili miasto

Koralowie pochodzą z Kosarzysk-Bukowca. W czasie okupacji niemieckiej rodzice działali w konspiracji: ojciec Michał (1908–1965), sklepikarz w Piwnicznej i pilarz w gospodarstwie leśnym, ps. „Kum” (inwalida wojenny postrzelony przez Niemców podczas zasadzki), matka Maria, z domu Jarzębak (1914–1999), ps. „Kuma” (jeździła konno i polowała), prowadzili „melinę” dla posłańców i łączników uchodzących przez granicę na Węgry, zapewniając im schronienie i żywność. Po wojnie przeprowadzili się do Nowego Sącza. Najstarszy syn, Władysław, został nauczycielem; Jan – cukiernikiem, Marian i Józef poszli w jego ślady. Przez lata budowali lodowe imperium i markę rozpoznawalną nie tylko w kraju. Dzisiaj zostali docenieni przez Nowy Sącz, za to, że swoim sukcesem potrafią się dzielić z innymi.

Lody z wózka i motocykla

Zaczynali od małej rzemieślniczej produkcji lodów, która w PRL była jedną z nielicznych oaz prywatnego biznesu. Marian miał 27 lat, Józef – 24. Wcześniej praktykowali u brata, Jana, który od 1968 r. prowadził przy ul. Sobieskiego mającą do dziś wiernych klientów cukiernię „Bajka”. Sprzedawali lody na wózkach i motocyklach na ulicach Nowego Sącza, w parkach i nad brzegiem Kamienicy. Za Koralami biegały chmary dzieciaków z oczami pożądliwie wbitymi w okrągłą pokrywę, która unosiła się, gdy z gromady wyłaniał się klient. W 1979 r. wynajęli pomieszczenia u rodziny Hańskich przy rynku w Limanowej. Zakładowi nadali imię „Kubuś”. Ciężko pracowali, nosząc konwie z mlekiem (pamiątką po latach okazały się dolegliwości kręgosłupa), ręcznie kręcąc lody i rozwożąc je po okolicznych sklepikach i odpustach. Najpierw na rowerze, a potem białym „maluchem”, w którym przednie siedzenie pasażera było wyjęte, żeby zrobić miejsce na wielki termos. Potem był większy zakład z lodami „piccolo” przy ul. Marka. W 1991 r. postanowili odkupić od miasta zniszczony magazyn przy ul. Fabrycznej w Sowlinach. Zaciągnęli kredyt – 2,8 mln marek – i sprowadzili włoską maszynę do lodów, z której gotowy, zapakowany produkt wyskakiwał w ułamku sekundy.

Praca jest nałogiem, pieniądze nie

W 1994 r. przejęli Zakłady Mięsne Igloopol w Nowym Sączu w tzw. starej rzeźni u zbiegu tras wylotowych do Limanowej i Krakowa za ówczesne 4 mld zł. W zmodernizowanym, a praktycznie zbudowanym od podstaw obiekcie, lodowe imperium ma teraz swoją kwaterę główną. Pracowali od świtu do nocy, jeździli po całej Polsce (rekord: 70 tys. km rocznie), życie podporządkowując w całości firmie, wyszukiwaniu nowinek technologicznych, doskonaleniu organizacji pracy.

– Przez 10 lat nie mogłem skończyć budowy domu, bo wszelkie zyski inwestowałem – opowiada Józef Koral. – Jeździłem motocyklem WSK lub „maluchem”, choć było mnie już stać na Mercedesa. Razem z bratem stronimy od reklamy, publicznego błyszczenia. Gdy uczestniczymy w rozmaitych akcjach charytatywnych, zastrzegamy sobie anonimowość. Zarabianie pieniędzy nie jest naszym nałogiem, natomiast praca jest takim nałogiem, który sprawia nam prawdziwą przyjemność. Znakomicie wyczuli popyt na lody, kierując je w pierwszej kolejności do małych sklepów, wiejskich i osiedlowych. Postawili na własną sieć dystrybucji i hurtowni. Nowoczesne centrum produkcji urządzili w Rzeszowie, gdzie w sezonie pracuje ponad tysiąc osób. Firma „Koral”, rodzima, nie oddała polskiego rynku – jak stało się to np. w bankowości czy prasie – zagranicznym koncernom. Sprostała w walce konkurencyjnej zachodnim potentatom, mimo podjętych przez nich liczonych w miliony dolarów inwestycji. Tak silna pozycja rodzimych producentów nie jest typowa dla współczesnego kapitalizmu w Polsce, ale – jak widać – jest regułą na Sądecczyźnie, co potwierdzają światowe kariery innych sądeckich „tygrysów”: Konspolu, Fakro, Wiśniowskiego, a wcześniej Optimusa. Udowadniają oni, że można na peryferiach kraju, z daleka od metropolii, zbudować prężne przedsiębiorstwo, zawojować krajowe i zagraniczne rynki. No i podatki płacić w Nowym Sączu.

Zawsze jest pora na lody Koral

Kluczem do podwalin lodowego imperium nie stały się miliardowe kredyty, wyjątkowy spryt, dostęp do tajemnic finansowych czy dobre układy towarzyskie w biznesie, ale po prostu wieloletnia, mordercza praca. Rozpoznawanie gustów i potrzeb klientów, modyfikacja produkcji w zależności od zmieniającej się szybko rzeczywistości. Budowanie firmy od podstaw, na solidnym fundamencie, z najlepszymi fachowcami, wśród których „brylantem” był przez wiele lat Bogdan Workiewicz (obecnie już na emeryturze), w PRL jeden z zastępców Edwarda Brzostowskiego, twórcy dębickiego Igloopolu, największej firmy rolno-spożywczej w ówczesnej Polsce. Już w latach 90. ubiegłego wieku Koralowie docenili siłę reklamy, przede wszystkim na bilbordach i w telewizji. Najpierw sponsorowali prognozy pogody po głównym wydaniu telewizyjnych „Wiadomości”. Kilkumiesięczna akcja, wraz z kampanią wspomagającą, kosztowała w 1998 r. 15 mln zł. To był strzał w dziesiątkę: po trzech miesiącach ofensywy z zawołaniem „Zawsze jest pora na lody Koral” sprzedaż wzrosła o 60 procent! Potem skorzystali z usług Majki Jeżowskiej i Katarzyny Figury, która kusiła i zachęcała do „lodowego szaleństwa”, a następnie Maryli Rodowicz, Daniela Olbrychskiego, Heleny Vondráčkovej, raperów hip-hopowych, zespołu dziecięcego „Arka Noego”, idolki młodzieży Doroty Dody Rabczewskiej, tancerki i piosenkarki Nataszy Urbańskiej i modelki z Los Angeles Joanny Krupy. Szczególnie oszałamiający był „efekt Maryli”, piosenkarka trafia bowiem ze swoimi utworami do każdego pokolenia. Dziadkowie, przypominali sobie piosenkę „Zakopane, Zakopane”, a młodzież – obecne jej przeboje. Lody – reklamowane przez Marylę Rodowicz – okazały się klasycznym towarem międzypokoleniowym. Swego czasu Koralowie zaprosili do Muszyny 400 współpracowników związanych z firmą, którzy podczas uroczystego bankietu wzięli udział w losowaniu superatrakcyjnych nagród, m.in. samochodów osobowych, ufundowanych przez prezesów. Nagrodę główną – walizkę ze 100 tysiącami złotych – przy wielkich emocjach losowała sama Maryla Rodowicz. Ta pokaźna gotówka przypadła jednemu z dealerów z Mielna, który w momencie ogłoszenia tej wiadomości podskoczył ze szczęścia pod sufit i nosił Marylę na rękach po całej sali.

Rolls Royce i karetki pogotowia

Dzięki Koralom Nowy Sącz zyskał miano lodowej stolicy Polski. Po latach bracia dorobili się bajecznej fortuny, której unaocznieniem są krążące po sądeckich ulicach ich luksusowe Rolls-Royce (3 mln zł za egzemplarz), a wcześniej Maybachy i Lamborghini Murciélago, jakimi jeżdżą szejkowie z Bliskiego Wschodu, królowa angielska i gwiazdy Hollywood, oraz okazałe rezydencje rodzinne: nad Kamienicą i na górze w Dąbrowej, z jedyną chyba w kraju podgrzewaną drogą, niewymagającą odśnieżania, a także ranczo, z kapliczką i stajnią dla koni nad Popradem. Rodzina Koralów, twórcy jednej z najbardziej rozpoznawalnych polskich marek, z rocznymi przychodami rzędu pół miliarda złotych, od wielu lat umieszczana jest w rankingach 100. najbogatszych Polaków „Wprost” i „Forbesa”. Prywatnie Koralowie są skromnymi ludźmi, stronią od rozgłosu i blasku jupiterów, trzymają się z daleka od polityki i dziennikarzy. W kontaktach międzyludzkich bezpośredni, życzliwi, dobroduszni, w przyjaźniach lojalni. Mimo widocznych przejawów bogactwa, nie wzbudzają zazdrości czy zawiści. W firmie otaczają się fachowcami. Wychowali się w rejonie sądeckiego Rynku, w religijnej rodzinie, można rzec, w cieniu bazyliki św. Małgorzaty. Raz w roku, tradycyjnie, zapraszają sąsiadów i kolegów z dawnych lat, nawet tych, którzy znaleźli się na marginesie społecznym, na biesiadę wspominkową. O wielu gestach dobroczynnych wiedzą tylko obdarowani. Kto bliżej poznał, braci Koral dostrzega w nich ludzi nietuzinkowych, szczerych i hojnych, lokalnych patriotów, mecenasów kultury. Sprowadzili do Nowego Sącza na swój koszt „Nieszpory Ludźmierskie”, corocznie wspierają materialnie Jesienny Festiwal Teatralny, Festiwal Biegowy, Święto Dzieci Gór, zespół „Sądeczoki”, liczne festyny charytatywne. W 2005 r. ufundowali za 2 mln zł pomnik Jana Pawła II na sądeckim rynku, dzieło rzeźbiarza prof. Czesława Dźwigaja i sąsiadującą z nim Fontannę Papieską. W kolejnych latach (2009, 2016) – dwie superkaretki dla sądeckiego pogotowia ratunkowego. Ster firmy powoli przejmują dzieci Józefa: Monika, po mężu Urbańczyk (lat 34), Izabela (lat 37), Michał (lat 22), figurujący w Krajowym Rejestrze Sądowym, jako wspólnicy spółki. Decyzje może podejmować jednoosobowo każdy z braci, zaś córki mogą to robić we dwójkę. Michał musi jeszcze trochę poczekać. Ale ma się od kogo uczyć i na kim wzorować. Ojciec i wuj nie powiedzieli ostatniego słowa, jeszcze nas w Nowym Sączu zaskoczą ciekawymi pomysłami i inicjatywami.

***

Honory dla braci Koral We wtorek, 19 października radni sądeccy podczas nadzwyczajnej sesji jednogłośnie podjęli uchwałę o przyznaniu tytułu honorowego obywatela miasta Nowego Sącza braciom Józefowi i Marianowi Koralom w dowód uznania i wdzięczności za ich długoletnią działalność na rzecz społeczności sądeckiej, za dzielenie się z bliźnimi i tworzenie dobra w swoim środowisku. Prestiżowy tytuł przyznawany jest w Królewskim Grodzie od połowy XIX w. Otrzymali go m.in. Józef Piłsudski, Władysław Barbacki, ks. Jan Sygański, gen. Bronisław Pieracki, Roman Sichrawa. W dobie odrodzonego samorządu (III RP) honorowymi obywatelami Nowego Sącza zostali: biskup Józef Gucwa (1999); Irena Styczyńska (2001); Józef Bieniek (2002); ks. Stanisław Czachor (2005); Krzysztof Pawłowski (2006); Ryszard Kaczorowski (2007/2008); Lech Kaczyński (2009); Kazimierz Pazgan (2014) i Józef Oleksy (pośmiertnie, 2015). Z tytułem łączy się dyplom i statuetka (ręce okalające fotel z herbem miasta) wykonana przez Alfreda Kotkowskiego.

DTS 42 (311) 20.10.2016

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama