Rok 2020 okiem sądeckich strażaków. 3862 interwencje, 942 pożary, 3 zgony w płomieniach i 40 litrów krwi

Rok 2020 okiem sądeckich strażaków. 3862 interwencje, 942 pożary, 3 zgony w płomieniach i 40 litrów krwi

Kilkanaście godzin temu powitaliśmy Nowy Rok. W tym dniu przyglądamy się pracy sądeckich strażaków, którzy w 2020 roku podjęli łącznie 3862 interwencje. Oprócz wyjazdów do pożarów, wypadków, usuwania skutków wichur lub lokalnych podtopień, pomocy Zespołom Ratownictwa Medycznego, strażacy stanęli przed nowymi zadaniami jak dezynfekcja miejsc publicznych, budowa punktów wymazów, czy dostarczanie żywności do osób przebywających na kwarantannie. 

W 2019 roku interwencji strażackich było o 146 więcej, niż w 2020 roku, czyli 4008. Pożarów odnotowano 942, rok wcześniej 1130. Miejscowych zagrożeń, a więc zdarzeń związanych z ratowaniem życia, zdrowia i mienia, było w minionym roku 2619, a w 2019 roku – 2540.

W raportach strażackich nie brakuje również alarmów fałszywych. Łącznie w 2020 roku było ich 301, (w 2019 roku 338) z czego przeważająca większość, bo aż 170, pochodziła z instalacji monitoringu pożarowego, które są bardzo czułe i zdarza się, że nawet para z gotującej się wody w czajniku, czy przypalone danie, może uruchomić alarm. Jeśli właściciel lokalu na czas go nie odwoła, wtedy strażacy przyjeżdżają sprawdzić obiekt pod kątem zagrożenia.

Alarmów fałszywych w dobrej wierze było w tym roku 121. Zdarzało się, że ktoś zauważył dym i zaniepokojony wezwał strażaków. Okazywało się np. że była to mgła. W statystykach strażackich są również alarmy ,,złośliwe”, czyli takie, które celowo ktoś wywołał, chcąc wyprowadzić ,,ratowników w pole” (10) . Takie sprawy są każdorazowo zgłaszane policji. Funkcjonariusze sądeckiej policji kilku sprawców ustalili i ukarali, co jest przestrogą dla innych żartownisiów.

3 zwęglone ciała 

– W tym roku (red. 2020) mamy niestety trzy przypadki znalezienia zwęglonych ciał w zgliszczach. Pożary te wybuchły w budynkach mieszkalnych w: Woli Marcinkowskiej, Łososinie Dolnej i Maciejowej. Były niewielkie, lokalne i nie stwarzały problemów z gaszeniem, jednak zakończyły się śmiercią trzech osób – poinformował w rozmowie z nami st. bryg. Paweł Motyka, zastępca komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu.

Pomimo pandemii i świadomości, że służby pracują na granicy wydolności, mieszkańcy regionu nie odmówili sobie wypalania traw. – Nie było to na taką skalę jak w ubiegłych latach, ale nie udało się uniknąć tego zjawiska – dodaje st. bryg. Motyka.

Strażacy wyjeżdżali także do wypadków, kolizji, ale i również zajmowali się rozgłaszaniem komunikatów związanych z pandemią, czyli apelowaniem za pomocą megafonów do mieszkańców regionu, aby zostali w domu. Budowali także punkty do pobierania wymazów na terenach gmin i w dużych zakładach pracy oraz dezynfekowali miejsca publiczne, począwszy od poręczy, a skończywszy na wiatach przystankowych. Pomagali również załogom karetek pogotowia, zarówno w górzystych terenach, jak i w przypadku, kiedy ambulansów brakowało i wozy strażackie musiały je zastępować. Takie działania strażacy podejmują każdego roku, jednak w tym, pandemicznym 2020 roku, częstotliwość tego typu wyjazdów zwiększyła się.

– Ponadto byliśmy gotowi do budowy namiotów przyszpitalnych, jako punktów przyjęć osób zakażonych koronawirusem. W ślad za tym doszło wyposażenie od Marszałka Województwa Małopolskiego, czyli zarówno sprzęt do dezynfekcji, jak i namioty – wyjaśnia st. bryg. Paweł Motyka.

Obsługa osób na kwarantannie, zawożenie im jedzenia, odbierania od nich odpadów – to kolejne zadania, których podejmowali się w 2020 roku strażacy.

Biorąc pod uwagę ubiegły rok, można wyróżnić także dwa działania podjęte na dużą skalę. Jedno z nich związane było z poszukiwaniem osoby zaginionej, która miała skoczyć z mostu wprost do Dunajca. Przeczesano wówczas obszar od Nowego Sącza do Jeziora Rożnowskiego. Finalnie okazało się, że był to alarm fałszywy. Drugim sporym wyzwaniem dla strażaków był pożar budynku marketu z elektroniką sieci Media Expert. Jednak jak się okazuje, strażacy spieszą na pomoc nie tylko wtedy, gdy wynika to z ich obowiązków.

– Nie pozostaliśmy również obojętni na akcję dla strażaka z Wadowic. Bardzo ciężko przechodził koronawirusa, potrzebny był przeszczep płuc i krew. Jego koledzy zgłosili się także do nas i w naszej komendzie nazbieraliśmy 40 litrów krwi. Pompowaliśmy również dla chorego dziecka, biorąc udział w ogólnopolskim wyzwaniu #gaszynchallenge, które zapoczątkował strażak OSP – przypomina st. bryg. Paweł Motyka.

W imieniu mieszkańców regionu dziękujemy strażakom PSP oraz OSP i życzymy tylu powrotów, ilu wyjazdów do działań.

Fot. arch. Jerzy Cebula 

Reklama