W sobotę o godz. 14 odszedł Jerzy Leśniak, dla kolegów i przyjaciół – „Misiek”. Był saneczkarzem WCKS Dunajec Nowy Sącz. Pogrzeb dzisiaj o godz. 14.00 na cmentarzu komunlanym w Nowym Sączu przy ul. Śniadeckich.
Jego koronną konkurencją była dwójka. Jeździł z Jurkiem Stachurskim. Obaj stanowili niezwykłą parę. Byli sympatyczni, zawsze uśmiechnięci, nieustannie skorzy do robienia żartów i figli kolegom, a zwłaszcza koleżankom. Odznaczali się też wyjątkową sprawnością fizyczną.
Misiek, mimo niewielkiego wzrostu był mocno zbudowany fizycznie, taki saneczkowy kulturysta. Zrobienie salta z miejsca to było dla niego pestką. Trener Ryszard Gurbowicz aplikował na treningach trudne ćwiczenia. Kiedyś na zajęcia saneczkarzy w hali WCKS Dunajec przychodziły tłumy, trener rozłożył ścieżkę gimnastyczną. Jednym z elementów był skok przez skrzynię, ale żeby nie było za łatwo – ktoś stał na skrzyni, a on skakał nad nim. Widzowie nie mogli wyjść z podziwu.
Podobnie było na torze. Brawurowa jazda, w granicach rozsądku, choć często dobrze ponad 100 km/godz.
Razem z Jurkiem Stachurskim stanowili niezwykle barwną parę. Nie osiągnęli wielkich sportowych sukcesów, byli czołowymi zawodnikami Polski w kategorii juniorów.
Inni byli lepsi, ale wszyscy ich znali, a Miśka w szczególności.
Wspólnie startowali 4 lata, przez cały okres szkoły średniej. W życiu wiodło mu się różnie.
Kiedy przestał jeździć, zaczął trenować młodszych. Później pracował w budowlance.
Odszedł w wieku 65 lat. O wiele za szybko.