NOWY SĄCZ. Coraz więcej kobiet pije

NOWY SĄCZ. Coraz więcej kobiet pije

Na pijące dziewczyny rodziny reagują szybciej niż na pijących młodych mężczyzn. Panuje u nas taki „obyczaj”, że mężczyźnie, jeśli chodzi o alkohol, wolno więcej. Niemniej dzięki temu, że kobiety szybciej do nas trafiają, pomoc dla nich może być bardziej skuteczna.

Rozmowa z Bogdanem Kajzerem, psychologiem, przewodniczącym Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Urzędzie Miasta w Nowym Sączu

– W jaki sposób problemy alkoholowe dotykają sądeczanki i jaka jest skala tych problemów?

– Niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć precyzyjnie na pytanie o skalę tych problemów w Nowym Sączu, bo nie wszystkie kobiety z problemami alkoholowymi trafiają do naszej komisji.

– Ale pewien obraz wynikający z Pana doświadczeń można nakreślić?

– Sądeczanki trafiają do naszej komisji albo jako osoby dotknięte cudzym alkoholizmem, najczęściej męża bądź ojca, z rzadka – ale również się zdarza – syna. Generalnie więc alkoholizmem mężczyzny w rodzinie. Drugą grupę stanowią kobiety, które przychodzą do nas w wyniku własnej choroby alkoholowej. Niestety, muszę zaakcentować bardzo niepokojące zjawisko – obserwuję, że jest coraz więcej kobiet pijących i są to coraz młodsze panie, które piją bardzo ryzykownie.

– Na czym polega ryzykowne picie?

– Młode dziewczyny nie czują umiaru, upijają się bardzo mocno. Nie jest to jeszcze choroba, ale upijając się tak często, są o krok od pełnego uzależniania.

– Powiedział Pan „przychodzą do nas”, to znaczy, że kobiety jednak są na tyle świadome swoich problemów, że same się zgłaszają?

– Niestety nie. Zgłaszają je najczęściej matki, ale też mężowie. Obserwuję, że na pijące dziewczyny rodziny reagują szybciej niż na pijących młodych mężczyzn. Panuje u nas taki „obyczaj”, że mężczyźnie, jeśli chodzi o alkohol, wolno więcej. Niemniej dzięki temu, że kobiety szybciej do nas trafiają, pomoc dla nich może być bardziej skuteczna. Mężczyźni zgłaszani są znacznie później – kiedy już skutki uzależniania nie tylko są związane ze zdrowiem osoby pijącej, ale koszty psychiczne i emocjonalne jego zachowania ponoszą najbliżsi, najczęściej żona, dzieci czy rodzice albo teściowie mieszkający razem z osobą uzależnioną.

– Można mieć poczucie, że takie zgłoszenie do Komisji osoby, która ma problem z alkoholem, to zwykły donos.

– Ktoś może rzeczywiście traktować to jako donos, ale ustawa o wychowaniu w trzeźwości mówi, że człowiek, który pije alkohol w sposób patologiczny i demoralizuje tym nieletnich czy zakłóca spokój społeczny, domowy, nie podejmuje regularnej pracy, musi to picie ograniczyć. W Polsce generalnie można pić bez ograniczeń, pod warunkiem jednak, że nikomu innemu się tym nie szkodzi. To, co niektórzy mogą uznać za donos, jest tak naprawdę próbą ratowania życia innych osób, dotkniętych przez zachowanie osoby uzależnionej od alkoholu. Na zjawiska patologiczne musimy reagować, by je zahamować. Inaczej w naszym społeczeństwie będzie coraz więcej osób DDA – czyli dorosłych dzieci alkoholików, które, choć same nie piją, mają w dorosłym życiu ogromne problemy ze zdrowiem psychicznym, objawiające się m.in. niskim poczuciem własnej wartości, depresją, drażliwością, wewnętrznym chaosem.

– Zgłaszam, że bliska mi osoba pije, i co się dalej dzieje z tym zgłoszeniem?

– Naszym zadaniem jest zweryfikować jego prawdziwość. Zapraszamy tę osobę na rozmowę, a równocześnie prosimy odpowiednie służby społeczne o wywiad środowiskowy. Po zebraniu informacji, jeśli potwierdzi się, że osoba zgłoszona może mieć problemy z nadużywaniem alkoholu, kierujemy ją do biegłych w tej dziedzinie – to jest do lekarza psychiatry i psychologa uzależnień. To oni decydują, czy dana osoba kwalifikuje się na leczenie odwykowe czy nie. Może się też zdarzyć, że nie będzie potrzeby diagnozy biegłych, kiedy sama osoba zgłoszona przyzna, że ma problem z alkoholem i zadeklaruje chęć leczenia. Ale sama deklaracja oczywiście nie wystarczy. Co miesiąc taka osoba jest zobowiązana przynosić nam zaświadczenie od specjalisty, że jest w trakcie terapii i tak aż do ostatniego zaświadczenia, w którym terapeuta poinformuje o zakończonym procesie leczenia.

– Czy przymusowa terapia może być skuteczna? Jaką mam gwarancję, że złożony przeze mnie „donos” nie odwróci się przeciwko mnie?

– Po pierwsze nie należy obawiać się złożenia tego „donosu”. Należy raczej pomyśleć o tym, że rozpoczynam tym proces blokowania patologii w mojej rodzinie, bo przez uzależnienie męża, żony itp. cierpię na tym ja, moje dzieci, bliscy. A czy to jest skuteczne? W coraz większym procencie terapia odwykowa jest skuteczna, o czym świadczą rozrastające się grupy anonimowych alkoholików w samym Nowym Sączu. Na początku mojej kariery zawodowej pomagałem założyć pierwszą grupę AA w mieście, a w tej chwili tych grup jest już kilka. To są osoby już wyleczone, trzeźwe. Ich wyjście z choroby nierzadko zaczęło się właśnie od takiego „donosu”. Chciałbym też obalić tu mit, że osoba skierowana przez sąd nie leczy się skutecznie. Tak nie jest. W wielu przypadkach oczywiście osoby skierowane przez sąd nie mają motywacji do podjęcia leczenia albo ta motywacja nie jest wystarczająca, jednak w trakcie terapii ona się rodzi i wzrasta. Osobiście znam osoby, które zaczynały terapię, wyrażając przy tym niechęć do żony czy rodziców, którzy zgłosili ich problem naszej komisji, a kończyły z poczucie wdzięczności dla nich. Być może, gdyby nie to zgłoszenie, ich życie ległoby całkowicie w gruzach.

(RED)

Materiał informacyjny

Fot. Arch. Bogdana Kajzera

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama