Ks. Wojciech Kowalski SJ: Czekając na Boże Narodzenie

Ks. Wojciech Kowalski SJ: Czekając na Boże Narodzenie

Zadałem sobie pytanie, czy czekam na święta, czy może czekam na kogoś, z kim święta te są skojarzone, od tylu już lat, od setek lat. Znam atmosferę świąt, cały ich kontekst, pewien szablon, który od kilku dekad towarzyszy mi rok rocznie. Jednakże, w tym wszystkim, tak naprawdę i tak na serio… na co ja rzeczywiście czekam? Do czego próbował mnie przygotować tegoroczny okres Adwentu? Czy do atmosfery świąt, do znalezienia sposobu dotarcia z prezentami do bliskich mi osób, do zaplanowania sobie wolnego czasu, do odpoczynku, do wycofania się z biegu codzienności? Czy w moich myślach i planach w ogóle jest miejsce na Boga?

A gdyby tak pozwolić sobie na śmiałość myślenia, tak by pchnąć tok myśli w kierunku szalonym, przekraczając próg nadziei i powiedzieć sobie w duchu: oto dziś, w tym właśnie czasie, w te święta, chce się narodzić dla mnie Bóg? Dla mnie. Emmanuel – Bóg z nami. A gdyby tak jeszcze w tym kończącym się Adwencie potraktować każde słowo czytane podczas Liturgii jak wiadomość z nieba. Niebieski sms, wskazówkę jak przygotować i jak przysposobić własne wnętrze do przeżycia czasu Bożego Narodzenia. Przez okres Adwentu towarzyszyła wierzącym księga proroka Izajasza; to przez nią Pan Wszechświata przemawiał do serc oczekujących Go. O gdybyś zważał na me przykazania, stałby się twój pokój jak rzeka, a sprawiedliwość twoja jak morskie fale.

To przykazanie to przede wszystkim Jego słowo, w którym w sposób czuły zwraca się do mnie, pragnąc w końcu przekonać moje serce, że jestem kochany, chciany przez Niego i że On znając moją historię życia, pragnie się spotkać ze mną. Pragnie się spotkać ze mną teraz, w tym czasie. Ja, twój Bóg, ująłem cię za prawicę mówiąc ci: „Nie lękaj się, przychodzę ci z pomocą”. Nie bój się, robaczku, Jakubie, nieboraku, o Izraelu! W miejsce Jakuba i Izraela śmiało można wstawić własne imię. Myślę sobie, że Bóg Wszechmocny wie, jaka jest moja i twoja wiara, wie z czym się zmagasz ty i ja z czym się zmagam. Wie, że trudno jest sobie wyobrazić i uwierzyć, że On naprawdę w tych dniach pragnie i ma moc zstąpić z niebios i wcielić się w Betlejem mojego serca. Jakże świeże, nietypowe i prawdziwie głębokie mogą być te święta, gdy uwierzę, że Boże Narodzenie nie jest jedynie wspomnieniem wydarzeń sprzed dwóch tysięcy lat, lecz że jest ono przede wszystkim przyjściem Boga do mojego i twojego życia dziś, teraz. Pan Wszechświata tego pragnie i wie, że także ja i ty tego pragniemy; spotkania Boga Żywego.

Odwaga wiary – tak można by nazwać tę postawę. A gdy już Pan przyjdzie, to w jaki sposób to uczyni i jak to rozpoznam? Rzeczą jasną jest, że gdybyśmy w naszych rękach trzymali Nowonarodzonego Jezusa, łzy płynęły by nam po policzkach. Doświadczenie to przeżywało wielu świętych. Jednakże, Jego przyjście najczęściej cechują poruszenia w sercu. To tu, do rzeczywistości serca On przychodzi i w niej działa; a to pojawia się więcej pokoju, a to wydarzenia, w których udział bierzemy przeniknięte będą optymizmem, nadzieją, nasze myślenie stanie się bardziej pozytywne, miejsca, które naznaczone były trwogą i nieporadnością, otworzą przed nami – niczym Morze Czerwone – nowy horyzont, a tam gdzie brakowało przebaczenia, gdzie panował upór i niemoc, pojawi się życiodajny ruch ku bliźniemu swojemu. Ku żonie, mężowi, rodzeństwu, sąsiadowi, znajomemu w pracy a także, a może przede wszystkim ku sobie samemu. Niech się rozweselą pustynia i spieczona ziemia – toż to są przecież miejsca w sercu, gdzie od dawna już nie ma życia, gdzie panuje ciemność, zranienie, gorycz. Tu chce wcielić się Pan. Czyż to nie jest pokrzepiające?

Narodzenie się Boga w życiu człowieka nie jest ani bajką dla dzieci ani pocieszaniem się, że kiedyś będzie lepiej, ani banalizowaniem własnych spraw, nierzadko obciążonych nieporadnością, smutkiem, samotnością. Odwagi! Nie bójcie się. Oto Bóg wasz. On sam przychodzi, aby was zbawić – woła prorok Izajasz, co w tekście uwypukla znak wykrzyknika, jakby sam Pan swoim wołaniem chciał dotrzeć do moich uszu, by mnie przekonać, że Jego słowo jest dla mnie, na ten moment, na teraz, na ten czas. Teraz. Nie chcę przespać Jego przyjścia, Jego narodzenia w moim życiu, dlatego szepczę Mu: Przyjdź Panie, proszę. Niech Twoje wcielenie ogarnie moje życie. W ten sposób dostrajam swoją duszę do Spotkania i wierzę, że ono mnie nie ominie.

Tak sobie wyobrażam tegoroczne święta Bożego Narodzenia. I takich Świąt życzę każdemu.

Wojciech Kowalski SJ

Reklama