Akcja #otwieraMY również na Sądecczyźnie. Cierpliwość przedsiębiorców skończyła się

Akcja #otwieraMY również na Sądecczyźnie. Cierpliwość przedsiębiorców skończyła się

Nie tylko górale zapowiadają otwarcie swoich biznesów wbrew restrykcjom ogłoszonym przez rząd. Decyzja o utrzymaniu zakazu lub poważnych ograniczeń dla właścicieli firm działających w branżach gastronomicznej, hotelowej, rozrywkowej, sprowokowała do tej formy protestu przedsiębiorców z całej Polski, również z Nowego Sącza.

Odwagi dodał ludziom wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Opolu (sygn.akt II SA/Op 219/20), który orzekając w sprawie kary pieniężnej nałożonej przez sanepid za niezastosowanie się do nakazu ograniczenia prowadzenia przez przedsiębiorców działalności związanej z fryzjerstwem uznał, że żaden z przepisów ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi nie zawiera umocowania do określania w rozporządzeniu zakazów prowadzenia działalności gospodarczej. Sąd orzekł, że rozporządzenie jest sprzeczne z art. 92 Konstytucji RP, mówiącym o możliwości wydawania rozporządzeń wyłącznie na podstawie szczegółowego upoważnienia zawartego w ustawie i w celu jej wykonania.

Przedsiębiorcy z Podhala ośmieleni tym wyrokiem zjednoczyli się pod szyldem akcji „Góralskie Veto”. Ogólnopolski wymiar ma podobna akcja pod hasłem – hasztagiem: #otwieraMY.

Deklarację uczestnictwa w niej ogłosił m.in. nowosądecki Infinity Club z ul. Zdrojowej. „22. stycznia; start 21.00. Więcej informacji na temat tego wydarzenia niebawem” – napisali w mediach społecznościowych właściciele klubu zastrzegając, że będą stosować się do zaleceń sanepidu, a na wejściu będzie obowiązkowa dezynfekcja dłoni.

Jak ogłosił minister zdrowia Adam Niedzielski – obowiązujące restrykcje będą przedłużone co najmniej do 31 stycznia. Branża fitness stoki narciarskie i galerie handlowe pozostają zamknięte, restauracje mogą  sprzedawać jedynie dania na wynos, a hotele – przyjmować tylko medyków i przedstawicieli służb mundurowych.

Właściciele firm z branż dotkniętych restrykcjami tłumaczą, że ich cierpliwość się skończyła. Wielu z nich nie miało szans skorzystać z pomocy w ramach tarczy antykryzysowej z wyjątkiem 5 tys. zł. bezzwrotnej pożyczki i zwolnienia ze składek ZUS, choć co miesiąc od początku epidemii ponoszą koszty utrzymania pracowników, mediów, najmu… W sytuacji gdy nie mają przychodów, a z rządowego wsparcia wykluczało ich na przykład nieodpowiednie PKD – znaleźli się na granicy bankructwa.

zdjęcie w nagłówku: Iwona Kamieńska

Reklama