Adam Kossowski – zapomniany malarz rodem z Nowego Sącza

Adam Kossowski – zapomniany malarz rodem z Nowego Sącza

Dzieła tego artysty co roku ogląda ćwierć miliona ludzi w niewielkim miasteczku pod Londynem. A w stolicy Wielkiej Brytanii  przewodnicy prowadzą wycieczki na ulicę pod jego niezwykły obraz na ścianie domu. O kim mowa? O Adamie Kossowskim, rodem z Nowego Sącza.

Cały swój talent oddał Wielkiej Brytanii. O tym zadecydowali za niego inni: Hitler i Stalin. W Polsce  nieznany. Zapomniany. Nie wspomina o nim Polski Słownik Biograficzny ani Słownik artystów polskich i obcych w Polsce działających.

Adam Kossowski urodził się w Nowym Sączu 16 grudnia 1905 r. Ojcem jego był  Zygmunt Kossowski, urzędnik austriackiej administracji we Lwowie, a matką Helena Oktawia ze znanej sądeckiej rodziny Miszke, która była nauczycielką.

O latach chłopięcych Adama Kossowskiego niewiele wiadomo. Przyznawał, że od  najmłodszych lat rysował, kopiował ilustracje z książek, przypuszczano, że odziedziczył talent po matce.   W latach 1915 – 1923 uczęszczał do Państwowego Gimnazjum Klasycznego w Nowym Sączu. Przyjaźnił się tam ze Zbigniewem Racięskim, z którym razem należeli do istniejącego w nowym Sączu hufca skautów. Racięski tak wspominał Adama Kossowskiego: „Zgrabny, zawsze dobrze ubrany, świetny tancerz, uchodził z bardzo przystojnego; był Adam bożyszczem Żeńskiego Hufca Harcerskiego w Nowym Sączu”. Kossowski musiał być mocno związany ze skautingiem i później z harcerstwem, bo jak twierdził Racięski, z czasem został nawet podharcmistrzem, czy nawet harcmistrzem. Był już studentem Akademii Sztuk Pięknych, gdy w latach 20 – tych, jako członek polskiej delegacji pojechał na Jamboree do Liverpoolu.

Adam Kossowski zdał w 1923 r. egzamin dojrzałości w gimnazjum w Nowym Sączu z „postępem dobrym”. Miał wtedy 17 lat. Rozpoczął więc studia na Politechnice Warszawskiej, na wydziale architektury.  Jednak po dwóch latach porzucił architekturę i  przeniósł się na Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie.

W 1929 r. Kossowski wraz z  grupą studentów przeniósł się do warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, w ślad za dwoma  profesorami: Felicjanem Kowarskim i Leonardem Pękalskim, którzy popadli w konflikt z władzami krakowskiej uczelni. Był to głośny skandal o podłożu artystycznym. Poszło o zatrudnienie przez Akademię, znanego malarza, Kazimierza Sichulskiego. Lansował on malarstwo oparte na folklorze, głosił konieczność „stylu narodowego”. Jego malarstwo było bardzo tradycyjne, Kowarski i Pękalski we porównaniu z Sichulskim byli „nowocześni”. Za nimi poszła część studentów.

W archiwum Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie zachowały się  teczki osobowe Kossowskiego: studenta i pracownika.

Cóż można z nich wyczytać?

Teczka studenta Adama Kossowskiego zawiera jego  liczne prośby  o zwolnienie z opłat czesnego z powodu trudnych warunków materialnych. Pisał, że żyje w biedzie, sam się utrzymuje. Widać rodzina  mu nie pomagała, bo nie było jej na to stać. Czasami zwalniano go z czesnego lub pomagano w inny sposób. I tak np.  w 1931 r.  uczelnia  rekomendowała Kossowskiego do stypendium Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, które przyznano mu na lata 1932 – 1933 w wysokości 100 zł. Kiedy stypendium skończyło się otrzymał w 1934 r.  prace zlecone z technologii malarstwa dekoracyjnego.

Jego sytuacja materialna poprawiła się w 1935 r .Wtedy to został zatrudniony na Akademii jako młodszy asystent w katedrze Malarstwa Dekoracyjnego z pensją 160 zł miesięcznie. To był początek obiecującego startu.  Albowiem w 1937 r. otrzymał  z Funduszu Kultury Narodowej im. J. Piłsudskiego  bezzwrotne 6-miesięczne stypendium zagraniczne w wysokości 1500 zł. na studia z malarstwa ściennego we Włoszech. Do Włoch wyjechał w styczniu 1938 r. W jego  aktach zachował się list polecający  do Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych w Rzymie wystosowany przez rektora  prof. Wojciecha Jastrzębowskiego. Podczas tej  podróży, w Taorminie na Sycylii,  Adam Kossowski poznał swoją przyszłą żonę Stefanię Szurlejównę (jej ojcem był słynny adwokat warszawski Stanisław Szurlej, broniący m.in. w głośnym procesie brzeskim) wówczas korespondentkę warszawskich czasopism. Pobrali się w  październiku 1938 r. w  XVIII-wiecznym kościele w Woli Okrzejskiej na Podlasiu, który Kossowski ozdabiał.

Po powrocie z Włoch  Kossowski awansował na starszego asystenta, a umowę z nim Akademia przedłużyła na rok akademicki 1939 – 1940. Rozpoczął się dobry okres w jego życiu. Działał w zgrupowaniu artystów Pryzmat, w Instytucie Propagandy Sztuki.

Na kolejny sukces nie trzeba było długo czekać. W 1939 r. otrzymał I nagrodę   w jednym z konkursów na projekt dekoracji plastycznych wewnątrz pomieszczeń budowanego  właśnie  Dworca Głównego w Warszawie. Kossowski zaprojektował kompozycję typu sgraffito ( od słowa drapać po włosku; to specjalna technika wymyślona jeszcze przez Greków, polegająca na kładzeniu najczęściej czarno-białych ale też różnokolorowych warstw tynku jedna na drugiej, a potem zdrapywanie odciśniętego na górnej warstwie rysunku) dla baru. Fotografie projektu Kossowskiego (zgłoszono 80 projektów) zachowały się tylko  w przedwojennych miesięcznikach: „Architektura i Budownictwo” oraz „Arkady”.   Ścienny, dużych rozmiarów, prostokątny obraz przedstawia sielankowy pejzaż: las fantastycznych drzew nad brzegiem rzeki, za lasem dalekie szczyty gór. Nad rzeką, pełną ryb stoją i pija wodę jelenie, z wody wychyla się wydra z rybą w pysku, w powietrzu fruwają ptaki, z zarośli wyłaniają się dziki. W lewym rogu pejzażu, między drzewami stoi człowiek i spogląda na zwierzęta.

Po 1 września 1939 r. zmieniło się wszystko. Kossowski uciekł na tereny wschodniej Polski,  gdzie został aresztowany przez NKWD, uwięziony w Skole, Charkowie, skazany na 5 lat . Znalazł się w jednym z licznych sowieckich łagrów nad morzem Białym , skąd został wypuszczony na wolność, kiedy powstała Armia Polska pod dowództwem gen. Wł. Andersa. W łagrach Kossowski był chory i prawdopodobnie  zginąłby, gdyby nie talent. Robił z natury portrety, najczęściej rysunkowe,  nadzorcom obozu, a także z fotografii ich rodzinom. To pozwoliło mu przetrwać. Zwierzał się później, że w łagrze modlił się o uratowanie i poczynił obietnicę, że kiedy ocaleje, odwdzięczy się Bogu. Stąd zapewne późniejsze zdominowanie jego twórczości przez sztukę sakralną.

Poprzez Teheran, Palestynę, Szkocję – dzięki staraniom żony – dotarł się do Londynu i rozpoczął pracę w Ministerstwie Informacji, gdzie już zatrudniona była Stefania Kossowska. Miał wraz z innymi plastykami zajmować się przygotowywaniem wystaw o Polsce.

Ale nie przestał malować. Sceny z życia w sowieckich łagrach przedstawił w 16 gwaszach z cyklu „Polish Soldier’s Journey” (Dziennik podróży polskiego żołnierza) w 1943 r.  zamówionych przez  Ministerstwo Informacji . Był to dokument o wartości historycznej, który zaginął. Plansze miał wywieść z Londynu do USA ówczesny sekretarz generalny Ministerstwa, przedwojenny dyplomata, Jan Drohojowski. Ale  Drohojowski zdradził i przeszedł na stronę komunistów. Plansze zniszczył lub przekazał mocodawcom z Warszawy. Kossowskiemu zostały fotografie gwaszy i szkice. Na ich podstawie  odtworzył skradzione gwasze. Zaprezentowane zostały na pierwszej indywidualnej wystawie Kossowskiego zatytułowanej „Polish Soldier´s Journey” Towarzyszył jej katalog, w którym oprócz reprodukcji gwaszy  znalazła się pisemna relacja Kossowskiego z pobytu w sowieckiej niewoli i podróży przez lądy i morza do Londynu.  Ten 16-stronicowy „dziennik” ma w swoich zbiorach Biblioteka Narodowa w Warszawie.

W 1944 r. Kossowski zdobył  drugą nagrodę w konkursie sztuki religijnej za obraz „Zwiastowanie” (niektórzy autorzy twierdza, że za inne dzieło „Chrystus niosący krzyż”). Obraz był zrobiony techniką sgraffito. To dzięki tej nagrodzie poznał ojca Malachiasza Lyncha, ówczesnego przeora klasztoru karmelitów w Aylesford (45 kilometrów od Londynu, w hrabstwie Kent). Od tego momentu zaczął tworzyć dzieła o tematyce  sakralnej.

Klasztor w Aylesford został założony w 1242 r. przez zakon Karmelitów.  Zlikwidował go król Henryk VIII (znany powszechnie z obcinania głów swoim żonom), który zabrał posiadłość zakonowi. Przez 400 lat leżał w ruinie, aż w 1949 r. karmelici wykupili obiekt i powrócili, by go odbudować. Kossowski stał się prawie wyłącznym  (poza dwoma angielskim twórcami kilku rzeźb) odnowicielem Aylesfordu. Pierwszym zamówieniem była historia Karmelitów z Aylesford. Artysta zaczął od obrazów malowanych temperą, opowiadających historię wygnania i powrotu karmelitów do klasztoru. Dziełem Kossowskiego była także  Droga Różańcowa z ceramicznych rzeźb, która usytuowana na wolnym powietrzu, stanowi ciąg wielobarwnych kapliczek, rzeźbionych w glinie, w stylu polskich kapliczek przydrożnych. Później artysta zrobił wystrój wszystkich kaplic (płaskorzeźby ceramiczne i sgraffito), ołtarzy, projekty witraży, naczyń kościelnych, lichtarzy, posadzek, bram i zamknięć z kutego żelaza. Powstało dzieło składające się z 80 płaskorzeźb, malowanych rozmaitymi technikami, dziesiątki obrazów, liczne przedmioty sakralne, jak np.  kropielnica czy kaplica w ogrodzie klasztornym poświęcona św.  Szymonowi Stockowi, założycielowi klasztoru, z którego życiem mistycznym  wiąże się nabożeństwo różańcowe. Prace te zajęły Kossowskiemu 20 lat życia.

Dziś Aylesford jest miejscem pielgrzymek, nie tylko ludzi wierzących, ale stanowi także atrakcję turystyczną, jako miejsce niezwykłych dzieł sztuki. Co roku Aylesford odwiedza ćwierć miliona ludzi; w tym doroczne od ponad pół wieku pielgrzymki Polonii z całego świata. Klasztor i miejscowość ma swoją stronę w Internecie. Karmelici wydają gazetkę  (także w Internecie) z bieżącymi informacjami.

Niejako w przerwach między etapami odbudowy klasztoru, Kossowski wykonywał prace w Wielkiej Brytanii, Irlandii, Stanach Zjednoczonych. Były to Drogi Krzyżowe, Drogi Różańcowe, obrazy ołtarzowe, dekoracje ścienne, tympanony malowane, rzeźbione, wypalane. W swoich pracach nawiązywał  do sztuki wczesnochrześcijańskiej i renesansowej. Ale wykonywał też prace dla instytucji świeckich: dla szkół, bibliotek, a nawet przedszkola.

Ale najciekawsze dzieło Kossowski zrealizował w latach 1963-1966 na ścianie zewnętrznej biblioteki miejskiej w londyńskiej dzielnicy Southwark. Jest to jeden z największych jego naściennych obrazów  ceramicznych o długości 80 stóp (stopa = 30,48 cm)  i szerokości 10 stóp. Składa się  z ponad 2 tys. płyt ceramicznych, przedstawia historię Old Kent Road, liczącej setki lat starej drogi, którą szły legiony rzymskie podbijające Wyspy Brytyjskie. To historia Anglii w pigułce, aż po czasy współczesne: na ostatnich obrazach widać współczesnego londyńskiego policjanta w granatowym mundurze, a na niebie  samolot i helikopter. Dzieło  Kossowskiego to jedna z atrakcji londyńskich i przewodnicy od jego powstania prowadzą tu wycieczki.

Adam Kossowski osiągnął na Wyspach Brytyjskich wszystko, co  może dać los artyście. Cieszył się powodzeniem i uznaniem, zamówienia zapewniły dobrobyt: dorobił się domu z pracownią.  Co roku wraz z żoną jeździli do Włoch, Francji,  Hiszpanii, Grecji, a więc do krajów, których sztuka ukształtowała w młodości  jego artystyczne widzenie. Pod koniec życia artysta już nie mógł pracować, bo reumatyzm zaatakował mu dłonie.

Kossowski zmarł  31 marca 1986 r. w Londynie. Został pochowany na przyklasztornym cmentarzu w Aylesford . Stefania Kossowska doprowadziła do opublikowania albumu w języku angielskim o nim i o jego twórczości. Uporządkowała spuściznę artystyczną po mężu i na prośbę londyńskiego Victoria i Albert Museum do tej szacownej brytyjskiej instytucji ją przekazała. Część materiałów archiwalnych (także ikonograficznych) i dokumentacji Kossowska przekazała do Archiwum Emigracji w Bibliotece Uniwersyteckiej w Toruniu.  Stefania Kossowska zmarła w 2003 r. Została pochowana obok męża w Aylesford.

Nazwisko Kossowskiego jest jednym z najbardziej znanych i cenionych w Wielkiej Brytanii, chociaż prawie całkowicie zapomniane w Polsce. W końcu lat 80-tych i na początku 90-tych ukazało się kilka publikacji o Adamie Kossowskim w prasie katolickiej. To wszystko.

Ale w ostatnich latach coś się zaczęło powoli zmieniać. W 2008 r.  na aukcji w Katowicach  została wystawiona jego akwarela z 1932 r. „Letni ogród” za kwotę 1200 zł. Kolejny  obraz znalazł się na wystawie „Malarski exodus. Polscy malarze w Londynie w II połowie XX wieku” zorganizowanej przez Nadbałtyckie Centrum Kultury w Gdańsku w 2010 r. Na wystawie tej znalazły się  obrazy takich mistrzów jak Żuławski  czy Topolski. Prace pochodziły ze zbiorów Archiwum Emigracyjnego w Toruniu i Muzeum Uniwersytetu w Toruniu. Może teraz kolejny krok powinien należeć do Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu? Przecież artysta był stąd.

Izabela Gass

 

 

 

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama