„SznS”. Są premie za awans do ekstraklasy – wywiad z prezesem Sandecji Nowy Sącz

„SznS”. Są premie za awans do ekstraklasy – wywiad z prezesem Sandecji Nowy Sącz

Zapraszamy do lektury czwartego z serii wywiadów w ramach cyklu „Szurek na Sportowo”. Co jakiś czas na łamach Dobrego Tygodnika Sądeckiego.

Dziś rozmawiamy z Tomaszem Michałowskim, prezesem pierwszoligowej Sandecji Nowy Sącz.

Po 21 kolejkach Fortuna 1 Ligi jesteście wiceliderem i możecie dość spokojnie patrzeć w przyszłość.

Cieszymy się z dobrej gry naszego zespołu. Naprawdę fajnie to wygląda. Piłkarze i sztab szkoleniowy ciężko pracują na to, by Sandecja była w tym miejscu, w którym znajduje się obecnie.

Czytaj również: Pomocnik Sandecji najlepszym zawodnikiem rundy!

Kogo pochwali prezes?

Cały zespół zasłużył na dobre słowo. Świetnie i przede wszystkim pewnie broni Marek Kozioł. Obrona czterech rzutów karnych w lidze mówi sama za siebie. Blok defensywny spisuje się bez zarzutu. Mógłbym się nieco przyczepić do skuteczności pod bramką rywala. Mieliśmy kilka takich spotkań, w których brakowało postawienia tej „kropki nad i”. W spotkaniu przeciwko Bytovii Bytów stworzyliśmy sobie multum sytuacji, właściwie do 60 minuty zawody powinny być rozstrzygnięte a jednak mimo to futbolówka nie mogła znaleźć drogi do siatki. Zamiast wygrać dwoma, trzema bramkami, zremisowaliśmy 1:1.

Mówi się, że taka jest piłka.

To prawda. Było też kilka takich meczów, jak choćby ten w Chojnicach z Chojniczanką (3:3), gdy w ostatniej minucie udało nam się wyrównać. Wszyscy bardzo cieszymy się z tego drugiego miejsca. Wiele klubów chce awansować. Za nami są ŁKS Łódź i Stal Mielec, kluby z infrastrukturą gotową na elitę. Od wielu sezonów mówi się o awansie GKS-u Katowice, a tymczasem klub z Bukowej zajmuje przedostatnią lokatę. Jest Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Ani pod względem sportowym, ani organizacyjnym czy finansowym nie możemy się z nimi równać. Dopiero ostatnio złapali oddech, przez większość rundy będąc w grupie spadkowej. Gdzie jest Chojniczanka? Mają sporą stratę do czołówki. Odeszło stamtąd kilku zawodników, były duże zmiany, wzmocniono skład i co? Podbeskidzie Bielsko-Biała jest piąte. Finansowo i strukturalnie to klub wzorcowy. W piłce nie grają jednak nazwiska ani pieniądze.

Co zatem sprawiło, że te wyniki Sandecji są tak dobre?

Kluczem jest bardzo dobra atmosfera w całym klubie, co oczywiście naturalnie przekłada się na drużynę.

Celem na ten sezon wciąż jest miejsce w „ósemce”?

Takie były założenia przed startem bieżącej kampanii. To zadanie udaje się realizować z nadwyżką niemal od początku rozgrywek. Nie przeszkodziły nam w tym trzy z rzędu mecze na wyjeździe inaugurujące sezon.

Maciek Małkowski powiedział mi ostatnio, że on i koledzy nie myślą o ekstraklasie. Po prostu koncentrują się na każdym najbliższym spotkaniu. Zauważył, że celem na ten sezon było miejsce właśnie w tej pierwszej „ósemce”, nie awans.

Rzeczywiście, awans do elity jest planem trzyletnim. Teraz chcemy budować dobry, pozytywny wizerunek klubu, co udaje nam się realizować. Piłkarze doskonale wiedzą, o co grają. Czekają na nich premie za ukończenie ligi w gronie ośmiu najlepszych zespołów.

Czytaj również: Piłkarze Sandecji z wizytą w schronisku [Wideo]

A premie za awans są?

Tak, nie ma co tego ukrywać.

Biorąc pod uwagę realia i oczekiwania drużyna już teraz zasługuje na uznanie.

Udało nam się stworzyć fajny zespół. Są doświadczeni gracze jak Grzegorz Baran, Maciej Małkowski, są młode „wilczki” jak Miłosz Kałahur i Hubert Maślanka. W poprzednim sezonie spędzonym na boiskach ekstraklasy średnia wieku naszego zespołu wynosiła nieco ponad 30 lat. Obecnie jest to trochę poniżej 26.

Widać progres, młodość jest w cenie.

I chcemy stawiać na tych piłkarzy młodego pokolenia. Mamy grupę starszych zawodników, którzy za niedługo skończą kariery. Powoli zastanawiamy się nad tym, kim ich zastąpić.

Latem br. zatrudniliście na stanowisku szkoleniowca Tomasza Kafarskiego. Zaufaliście mu pomimo faktu, że nie ma na koncie jakichś znaczących sukcesów szkoleniowych.

To właśnie takie historyjki, które powtarzają sobie kibice. One nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Dlaczego? Tomek Kafarski, nie licząc Adama Nawałki, jest najlepszym szkoleniowcem Sandecji spośród dotychczasowych, jeśli mowa o CV. Radosław Mroczkowski pierwszy poważny sukces osiągnął właśnie tutaj. Nasz obecny szkoleniowiec był asystentem w Lechii Gdańsk, następnie pierwszym trenerem tego klubu. Pracował tam z powodzeniem, ocierał się o europejskie puchary. Prowadził Cracovię. Dobre wyniki osiągał w pierwszoligowej Bytovii Bytów. Potrafi pracować z młodzieżą. „Pro Junior System” tylko to potwierdza.

Było coś jeszcze, co skłoniło Was do postawienia akurat na niego?

Sporo wdział, pracował w odmiennych od siebie klubach. Nie „spuścił” Górnika Łęczna do drugiej ligi, odszedł, gdy drużyna była jeszcze na bezpiecznym miejscu. To wszystko wzmacnia charakter. Teraz z tego może korzystać u nas. Zaufaliśmy mu. Mnie ujął tym, że tak naprawdę ostatnią kwestią były dla niego pieniądze. Dopytywał za to o piłkarzy, warunki do treningów, bazę. Wręcz błyskawicznie potrafiliśmy się dogadać. Trener przebywał na urlopie we Włoszech, ale po moim telefonie i rozmowie, na drugi dzień był już u nas.

Początki pracy w roli prezesa z pewnością nie były dla Ciebie zbyt łatwe, mimo doświadczenia w prezesowaniu Olimpii/Beskid Nowy Sącz.

Najgorszy był pierwszy miesiąc. Trzeba było wszystko budować od nowa. Nie mieliśmy zespołu. Gdy 4 czerwca zacząłem pracę, wszystkie kontrakty, włącznie z tymi pracowników sztabu szkoleniowego, wymagały renegocjacji. Łącznie trzeba było podpisać kilkadziesiąt umów.

Sporo.

Do tego piłkarze, którym kończyły się umowy musieli u nas trenować wedle kontraktu. W międzyczasie już w ich miejsce przychodzili nowi. W przeciągu dwóch tygodni rozwiązaliśmy wiele umów – siedemnaście piłkarskich oraz osiem ze sztabu. Trzeba było szybko parafować nowe. Było to trudne pod względem czysto technicznym, same umowy też nieraz były skomplikowane.

Opuściliście szeregi ekstraklasy, zmiany były wręcz wymuszone.

Spadek sportowy wiązał się z obniżką wynagrodzeń. Nie było na to wiele czasu. W kwestii pozyskiwania nowych zawodników telefonowaliśmy do nich, przekonywaliśmy ich, następnie było zaproszenie do klubu. Rzadko słyszeliśmy od razu: „tak, zgadzam się”. Niektóre rozmowy odbywały się po kilka razy. Negocjacje nie były łatwe, każdy ma inne oczekiwania. Po tym czasie było już jednak z „górki”.

Czytaj również: Szurek na sportowo (3). Kickboxing nauczył go stawiania czoła przeciwnościom w życiu – wywiad z Rafałem Dudkiem. Nie tylko o sporcie

Praca od świtu do zmierzchu.

Piłkarze mi to jednak zrekompensowali dobrymi wynikami na murawie i po tym czasie wytężonej pracy, gdy człowiekowi czasami odechciewało się wszystkiego, teraz już niewiele z tego pamiętam.

Zimą będą transfery?

W przyszłym tygodniu będziemy rozmawiać z trenerem Kafarskim. Mamy w kadrze kilku perspektywicznych zawodników, którzy jednak nie łapią się do jedenastki. Trzeba ich wypożyczyć, ale w miejsca, gdzie będą mogli regularnie grać. Rywalizacja w lidze jest bowiem lepsza niż nawet najwspanialsze treningi. W najbliższym czasie będzie więcej konkretów.

Odwiedź konto autora na Twitterze!

Na stadionie Sandecji rozmawiał Remigiusz Szurek

Fot. R.Szurek

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama