Szykuje się rewolucja w wyborach do samorządów małych gmin. To może być koniec niezależnych kandydatów

Szykuje się rewolucja w wyborach do samorządów małych gmin. To może być koniec niezależnych kandydatów

Rozmowa z Markiem Sową, posłem Nowoczesnej, byłym marszałkiem Małopolski.

– Do Sejmu wpłynął projekt ustawy zwiększającej – jak to mówią posłowie PiS – nadzór nad samorządem terytorialnym, a w gruncie rzeczy skupiający się na dwóch zasadniczych kwestiach. Przede wszystkim zmieni się kodeks wyborczy. Wszystkie gminy, a głównie te najmniejsze, czeka prawdziwa rewolucja samorządowa. Małe gminy po 1990 r. nie wybierały radnych z list partyjnych czy komitetów wyborczych. W takich gminach wybór dotyczył konkretnej osoby ubiegającej się o mandat radnego. To były wybory większościowe, teraz będą proporcjonalne. Co to w praktyce oznacza dla małych gmin?

– Przewrócenie dotychczasowego porządku. Kandydaci, którzy dotychczas cieszyli się poparciem nawet ponad 50 procent głosujących, praktycznie znikną, bowiem teraz będą musieli „oddać” mandat komitetom partyjnym. Taka będzie specyfika liczenia głosów. No i w wyborach nie będą mogły wystartować pojedyncze osoby, a jedynie zarejestrowane komitety lub partie. Nie będzie już niezależnych kandydatów.

Druga najpoważniejsza zmiana?

– Gigantyczne zmiany zapowiadają się w ordynacji do sejmików wojewódzkich i radykalne zmniejszenie okręgów wyborczych. Przykładowo w naszym województwie Kraków zostanie podzielony na dwa okręgi, a okręgiem zawsze będzie powiat, chyba że liczba mieszkańców uniemożliwi w takim powiecie wybranie trzech radnych. Wówczas te okręgi będą łączone i najczęściej będą to okręgi 3-4 mandatowe.

Wróćmy do małych gmin, bo tych jest najwięcej w naszym regionie.

– Mała gmina nadal będzie miała 15 radnych, wybieranych w 4-5 okręgach. Miejscowości, które dotychczas miały jednego-dwóch swoich reprezentantów w radzie, teraz już takiej gwarancji mieć nie będą.

Co nowa ordynacja zmienia w przypadku wójtów i burmistrzów?

– Przede wszystkim wprowadza się dwukadencyjność, ale ona nie będzie działała wstecz, więc zaczynająca się w przyszłym roku kadencja będzie traktowana jako pierwsza. Tak więc prawdziwa wymiana samorządowców będzie nas czekała dopiero w roku 2026. Wprowadzone będą również ograniczenia dla kandytów na wójtów, burmistrzów czy prezydentów. Nie będą oni mogli ubiegać się o mandat radnego powiatu czy województwa, a jedynie na radnego danej gminy.

Dojdzie w przyszłym roku do zasadniczej wymiany kadr w samorządach?

– Trzeba wyraźnie powiedzieć, że odsetek wymienianych samorządowców wzrósł w ostatnich wyborach i tamte wybory wymieniły jedną trzecią szefów miast i gmin. To dużo, chyba najwięcej od 2002 r. kiedy wprowadzono wybory bezpośrednie na wójtów, burmistrzów i prezydentów. Trudno prorokować, co wydarzy się pod tym względem za rok.

Przyszłe rady będą bardziej upolitycznione? Dotychczas samorząd szczycił się tym, że jest wolny od polityki.

– W moim przekonaniu najgorsze jest to, iż wyborca nie będzie miał dotychczasowego przekonania, że głosuje na konkretną osobę, jak było dotychczas. Wybór będzie bardziej pośredni, bo w pierwszej kolejności głosować się będzie na listę, a dopiero potem na osobę z tej listy. Technologia będzie odwrotna niż dotychczas. Głosujesz na człowieka, ale w pierwszej kolejności wzmacniasz listę, na której on się znajduje. Najpierw mandaty przypadną konkretnym listom. Więcej wyjaśnić się powinno w przyszłym tygodniu, bo wówczas projekt powinien trafić do prac w Sejmie.

Rozmawiał (mol)

fot. archiwum Marka Sowy

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama