Paweł Cieślicki: Jestem już prawie Uzbekiem

Paweł Cieślicki: Jestem już prawie Uzbekiem

Paweł Cieślicki

Rozmowa z Pawłem Cieślickim

– Mam problem jak Pana przedstawić, bo tyle sprawuje Pan funkcji: przedsiębiorca budowlany, prezes Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Nowym Sączu, prezes Nowosądeckiej Izby Turystycznej i kilka innych jeszcze. Która funkcja jest dla Pana najważniejsza?

– Wszystkie są bardzo ważne. Skoro się ich podjąłem, to chcę się z tych obowiązków dobrze wywiązać.

– Jakby tych aktywności było mało, to właśnie ukazała się Pańska książka pt. „Moja droga. Od Sądecczyzny po Uzbekistan”, będąca swego rodzaju bogato ilustrowaną autobiografią.

– Na Sądecczyźnie się urodziłem, a Uzbekistan to kraj, z którym jestem związany zawodowo i emocjonalnie od 1998 r., prowadząc tam duże inwestycje budowlane. Co ważniejsze jednak, przez wiele lat poszukiwałem i odbudowywałem miejsca pochówku żołnierzy armii generała Andersa. Takich odbudowanych czy wybudowanych od zera cmentarzy w Uzbekistanie jest 18, cztery w Kazachstanie, w Dżalalabadzie w Kirgistanie znaleźliśmy polski cmentarz przykryty śmietniskiem, pięć kolejnych cmentarzy wybudowaliśmy w Iranie.

– Pojechał Pan na Wschód budować hotele, banki, hale sportowe i urzędy, a Pańską nieformalną misją stała się odbudowa polskich cmentarzy.

– Tak się złożyło, że do polskiego ambasadora w Uzbekistanie Bogusława Kaczyńskiego przyjechali przedstawiciele Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa z intencją poszukiwania oraz odbudowy miejsc pochówku Polaków. Zaczęliśmy zbierać informacje, gdzie znajdują się polskie groby. To były miejsca bardzo zaniedbane, najczęściej ledwie kopczyki ziemi mogły sugerować, że tam jest ktoś pochowany. Starsi ludzie pamiętali Polaków i wskazywali, gdzie mogą spoczywać. Odrestaurowane przez nas cmentarze położone są wzdłuż linii kolejowej, którą przemieszczała się armia Andersa. Cmentarze powstawały tam, gdzie polska armia zatrzymywała się na dłuższe postoje, żeby zdobyć zaopatrzenie. Podczas długiej podróży żołnierze i cywile umierali, a tam, gdzie zatrzymywały się pociągi, wyrastały mogiły. Największy cmentarz odbudowaliśmy w G’uzor w Uzbekistanie, gdzie pochowanych jest 630 naszych rodaków. To nie tylko bardzo młodzi 16, 17-letni żołnierze, ale również dzieci.

– Dlaczego obrał Pan kierunek przeciwny do najczęściej wybieranych przez Polaków wyjazdów do pracy i zdecydował się Pan na Bliski Wschód?

– Zanim wyjechałem na Wschód, zdobywałem przez lata doświadczenie na budowach w Austrii i Niemczech. W Uzbekistanie, gdzie wyjechałem jako kierownik budowy, po roku zostałem dyrektorem przedstawicielstwa Budimexu na centralą Azję. W tej roli pierwszą moją realizacją był hotel prezydencki w Samarkandzie.

– Ale Budimex likwidował swoje prace na tamtym rynku…

– A ja stanąłem przed dylematem: działam na własną rękę albo wracam do domu. Pracowałem w Uzbekistanie tak długo, że jeden z tamtejszych ważnych urzędników namówił mnie, żebym został i z własną już firmą budował nadal. Powiedział, iż jestem już prawie Uzbekiem, znanym na lokalnym rynku przedsiębiorcą, no i mam najlepszych pracowników, czyli budowlańców z Sądecczyzny.

– Ile lat Pan spędził w Azji?

– Jak łatwo policzyć 38… Początkowo wracałem do domu raz na pół roku, ale kiedy zostałem dyrektorem, już znacznie częściej, bo po pieniądze trzeba było przyjeżdżać do Warszawy, poza tym studiowałem w Polsce, bo samo technikum na takim stanowisku to było za mało.

– Budowlanka czy piłka nożna wywołuje u Pana więcej emocji?

– Jedno i drugie budzi moje emocje. Może nawet z piłką nożną jestem dłużej związany, bo od czasu trampkarza Barciczanki.

– Pamięta Pan swój pierwszy mecz?

– Oczywiście! To było w 1963 r., derby ze Starym Sączem na boisku w Cyganowicach. Ależ to były emocje! W wieku 16 lat zadebiutowałem w seniorach w 1971 r. w Barcicach strzelając gola Piątkowej.

– Tak Pan piłkę nożną pokochał, że po latach został prezesem piłkarskiego okręgu w Nowym Sączu. Potrzebne to jest Panu do czegoś przy Pańskiej ilości zajęć?

– Czasami się nad tym zastanawiam, bo przez piłkę nożną nie mam czasu dla najbliższych. Kiedy proponują, żeby w sobotę albo niedzielę gdzieś pojechać na wycieczkę, to ja odpowiadam, że właśnie mam mecz i muszę iść na stadion.

– Na przykład na stadion Sandecji. Był Pan dyrektorem klubu za czasów prezesury Andrzeja Danka.

– I to był chyba niezły czas, bo w 2017 r. wywalczyliśmy historyczny awans do ekstraklasy.

– Ale to już historia, teraz jest wrzesień 2022 r. i Sandecja kilka dni temu przegrała kolejny mecz w I lidze. Co się z sądeckim klubem dzieje w tym sezonie?

– Coś nie zafunkcjonowało tak jak powinno. Zmiana trenera, która niedawno miała miejsce, nie zawsze wychodzi na dobre, ale wyniki drużyny były faktycznie przeciętne. Powiem tak: nie wyobrażam sobie, żeby się Sandecja w I lidze nie utrzymała. Największym błędem jest to, że nie dajemy szansy gry naszym wychowankom. Bardzo mi się to nie podoba. Dla przykładu w Barciczance, czyli w IV lidze, mamy zawodników, którzy z powodzeniem mogliby jeszcze strzelać bramki dla Sandecji – myślę o Korzymie czy Małeckim, a w klubie nie było już dla nich miejsca. Oby się tak nie stało, że w przyszłym roku będziemy mieć piękny stadion, a nie będziemy mieli drużyny w pierwszej lidze. Chyba nie takie były plany prezydenta i jego współpracowników.

– Dwa lata temu pojawiła się niemal oficjalna informacja, że został Pan prezesem Sandecji w miejsce odwołanego Artura Kapelko.

– Były rozmowy na ten temat z radą nadzorczą, prezydentem i jego zastępcą, wszystko było – wydawało się – ustalone, nawet termin rozpoczęcia przeze mnie pracy, czyli 1 listopada 2019 r., a potem ukazała się dziwna informacja, że Paweł Cieślicki nie przedstawił planu finansowego. Nominacji nigdy nie odebrałem, ale propozycja była. Mój plan zakładał, żeby w ciągu roku wypracować niezależność finansową klubu, rozmawiałem na ten temat ze Zbyszkiem Szubrytem. W pewnym momencie odniosłem wrażenie, że rada nadzorcza nie jest zainteresowana ciągiem dalszym rozmowy.

 

Wykorzystano fragmenty wywiadu dla Regionalnej Telewizji Kablowej

Więcej atrakcyjnych rozmów, felietonów i artykułów znajdziesz w najnowszym DTS  dostępnym za darmo pod linkiem:

 

 

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama