Reporter dts24 znalazł się dzisiaj w środku gigantycznej trąby powietrznej, która swoją kulminacyjną moc miała tuż po godzinie 16 w rejonie Librantowej i Koniuszowej. Już wiadomo, że spowodowała wielkie straty materialne.
Nadciąganie gigantycznej burzy w Nowym Sączu można było odczuć ok. 15:45. Zapadła ciemność, a nagłe porywy wiatru był tak silne, że uciekający przed nawałnicą ludzie mieli kłopoty z otwarciem drzwi do samochodów. Ulice w części miasta nagle opustoszały. Akurat zbliżał się koniec dnia pracy. W wielu zakładach i tuż przed godz. 16 wielu kierowców nerwowo pędziło wąskimi ulicami w kierunku domu, przeczuwając, że za chwilę burza uwięzi ich w samochodach.
Na wylotowym skrzyżowaniu ul. Witosa i Pieczkowskiego sznur samochodów był solidny jak zwykle o tej porze, ale już za ostatnimi w Nowym Sączu światłami kawalkada aut natrafiła na jeszcze silniejszy wiatr łamiący gałęzie. Z nieba posypał się grad. Kierowcy próbowali chować się pod drzewami, chroniąc karoserie przed latającym lodem, ale większość po chwilowym uspokojeniu kontynuowała jazdę.
Na podjeździe pod Librantową w niemal całkowitej ciemności około godz. 16 stworzył się korek samochodów, które nie miały już szansy schować się przed nawałnicą. A ta zaatakowała w tym momencie z dużo większą siłą niż pierwsza fala. W centrum Librantowej kierowcy zjeżdżali na przystanki autobusowe i parkingi przy szkole. Jednak nie gwarantowały najmniejszej osłony przed spadającym gradem rozbijającym się z ogromną siłą o dachy i szyby aut.
Wielu desperatów chowało samochody pod wiatami i dachami w prywatnych posesjach przy drodze.
Gigantyczny zator stworzył się na stacji benzynowej w Łęce, gdzie kilkudziesięciu kierowców próbowało schować się przed gradem pod dachem, choć większości już nie dawała żadnego schronienia. Wielu kierowców uznało jednak, że w dużej grupie będzie bezpieczniej, nawet jeśli lecący z nieba lód próbuje powybijać szyby w ich autach. Więcej szczęścia mieli ci, którzy wjechali do warsztatu przy stacji, pod dach myjni samochodowej, pod drzewa i do gospodarzy, którzy zostawili otwarte bramy.
Kilka minut później podobna sytuacja i trzeci atak burzy powtórzył się w rejonie Korzennej i tam gradowe kule lodu były największe. Nawałnica zelżała niego ok. godz. 16:10, ale wówczas było już jasne, że największe szkody zdążyła wyrządzić kilka minut wcześniej właśnie w Librantowej. W samym środku największej od wielu lat na Sądecczyźnie znalazło się kilkaset samochodów z pasażerami wracającymi o tej porze z Nowego Sącza z pracy.
Fotoreportaż z miejsca przez które przeszło tornado:
kliknij w obraz:
Wcześniejsze publikacje:
[ZDJĘCIA] Tragiczny obraz po trąbie powietrznej w Librantowej. Rozmiar zniszczeń jest niewyobrażalny
30 domów uszkodzonych w Librantowej. Premier Morawiecki deklaruje wsparcie dla Sądecczyzny
Trąba powietrzna nad regionem. Wiatr zrywa dachy, zalane ulice, mieszkańcy bez prądu
Ogromny grad wielkości śliwek i kurzych jaj. Burze przetaczają się przez region