Kolarze walczą o drugie miejsce, bo z niego się wygrywa

Kolarze walczą o drugie miejsce, bo z niego się wygrywa

Rozmowa z Andrzejem Czerwińskim – posłem Platformy Obywatelskiej

– Lider Platformy Obywatelskiej na Sądecczyźnie, w okręgu nr 14? Jeszcze lider? Właśnie się dowiedzieliśmy, że nie z pierwszego a z drugiego miejsca będzie Pan kandydował w jesiennych wyborach.

– Tak, takie są decyzje Koalicji Obywatelskiej. Słyszeliśmy też decyzję z ust Grzegorza Schetyny, że w okręgu 14., czyli naszym, liderem z Zakopanego będzie Jagna Marczułajtis-Walczak.

– A dlaczego nie Andrzej Czerwiński?

– Bo taka jest decyzja tej koalicji. Trudno jest mi mówić, że nie zabiegałem, czy nie chodziło mi o to, żeby liderować itd., ale wybory wygrywa się grą zespołową. Wszyscy na liście wiemy, z jakiego terenu, jakiego okręgu kandydujemy. Nie jest to sięganie po coś, co jest dane i wystarczy tylko łokciami przepchać się w kolejności na liście a wtedy mamy mandat poselski, tylko trzeba zapracować na dobry wynik grupy. Najlepszym dowodem na to, że tej pracy brakło np. na Podhalu, są ostanie wybory, gdzie Andrzej Gut-Mostowy nie przyłożył wagi do tego, by zbudować zespół, i ok. 3 tys. głosów nie uzyskała lista, straciliśmy drugi mandat. Liderzy patrzą tak: lider Podhala Andrzej Gut-Mostowy poszedł do PiS, a konkretnie do partii Jarosława Gowina, więc w Nowym Targu nie mamy już struktur, bo ktoś o nie nie zadbał. Jagna Marczułajtis ma więc duże zadanie do zrobienia.

– Koalicja Obywatelska wzmacnia podhalańską nogę?

– Czy wzmacnia? Przykro mi to powiedzieć – ona ją musi najpierw zbudować. Bazowaliśmy na naszym pośle Andrzeju Gut-Mostowym, który był posłem przecież przez trzy kadencje. Więc w tej chwili jest problem, nie mamy tam lidera. Tutaj nie ma śmiechu, bo ten kto zna się na polityce, kto np. analizuje metody wyboru, wie, że w systemie D’Hondta liczy się ilość głosów oddanych na listę, a nie na jednego kandydata. (…)

– Który raz będzie Pan startował w wyborach parlamentarnych?

– W wyborach parlamentarnych będę startował szósty raz.

– I do tej pory zawsze z pierwszego miejsca?

– Tak. Ja budowałem Platformę w tym okręgu, zbudowałem struktury, potem współdziałałem z samorządowcami, współdziałałem również z Podhalem. Trzeba ludzi bardzo zaangażowanych, rozumiejących program Platformy, również rozumiejących wartości konserwatywne tutaj na naszym terenie, żeby móc osiągnąć sukces. Jeśli wyborcy uznają, że to zadanie wykonywałem dobrze, to dla mnie nie ma znaczenia, czy będę pierwszy czy drugi na liście. Mieszkam w Nowym Sączu, na Sądecczyźnie i weryfikuję się głosami tego regionu.

– Miejsce nie ma dla Pana znaczenia?

– Miejsce ma znaczenie. To znaczy dla mnie nie ma znaczenia w tym wyścigu. Są jakby dwa scenariusze przed wyborami i każdy kto kandyduje, o tym wie. Pierwszy, taki najbardziej dotyczący „spryciarzy”, to uruchomienie łokci, żeby się poprzepychać między swoimi jak najwyżej. Mnie on nie interesuje, ja nie zabiegam o to przebijanie się. Drugi, właśnie ten realny, to jest ocena przez wyborców. Mogę stwierdzić, że przez te pięć razy, gdy startowałem, dostawałem coraz więcej głosów, za co jestem bardzo wdzięczny moim wyborcom. Sam na listę chciałem zapraszać każdego, kto chciał kandydować. Np. Leszek Zegzda, od strony prywatnej to mój sąsiad mieszkający kilkaset metrów ode mnie. On z mojej listy kandydował do parlamentu i mnie to zupełnie nie przeszkadzało.

– A teraz będzie kandydował?

– Tego nie wiem, chyba nie. Ale również po sąsiedzku – Marian Cycoń – burmistrz, bardzo zaangażowany, z mojej listy kandydował do parlamentu, skutecznie, i dlatego mieliśmy trzy mandaty.

– A teraz jeden.

– Tak, teraz mamy jeden mandat i to jest właśnie ten zwrot. Do tej pory to co robiłem tutaj, co robiliśmy w grupie, do czego przekonywaliśmy wyborców, to było bardzo skuteczne. Ale z tej metody zeszło Zakopane. Tam pod wodzą Gut-Mostowego było to zupełnie inaczej prowadzone. I teraz jest mam nadzieję powrót do tej walki. Na pewno będzie rywalizacja. Ja też będę rywalizował z Jagną Marczułajtis.

– Nie na desce snowboardowej?

– Nie, ale myślę, że w innych dyscyplinach mógłbym z nią wygrać, a ona mogłaby wygrać ze mną. Tylko my nie rywalizujemy w sporcie. Pan, panie redaktorze, jest kolarzem i wie na pewno, że w kolarstwie sztuką jest przed ostatnim okrążeniem zająć drugie miejsce. Kolarze walczą o to, by być drugim, bo zawsze z drugiego się wygrywa.

– Ta metafora akurat do mnie przemawia. Ale Pan wie, że komentowano fakt, że to Jagna Marczułajtis będzie jedynką, przynajmniej w kategorii niespodzianki?

– Tak, to oczywiste. Każdy, kto ze mną rozmawia, mówi o tym, że jest ona niespodzianką na liście. Ale przecież nie o to chodzi. Niespodzianka pozytywna ma być po wyborach. Powinniśmy mieć dwa mandaty. Powszechnie mówiono mi: „Czerwiński da sobie radę, więc niech sobie z tego drugiego miejsca startuje. Ma tutaj od wielu lat wyrobioną markę. Teraz musimy pomóc komuś, kto dopiero zaczyna…”.

– „Powinniśmy mieć dwa mandaty”, ale wyniki sondaży ogólnopolskich mówią, że PiS może liczyć na wynik pozwalający mu rządzić samodzielnie.

– Generalnie tak, większość sondaży tak przepowiada. Tendencje trzeba brać poważnie. Odkąd tutaj mieszkam, powtarzam wielokrotnie, że nie obrażam się na wyborców. Ja chcę tylko przekonać, że inaczej też może być państwo budowane. PiS nie ma większości konstytucyjnej, nawet nie zbliżył się jeszcze do większości konstytucyjnej.

– W sondażach się zbliżył.

– Nie osiągnął nigdy. Nie było robionych badań tych trzech koalicji opozycyjnych. Zapowiadało się wspólne działanie i robiliśmy wszystko wspólnie, żeby to była duża, silna koalicja obywatelska, ale PSL stworzył swój blok, SLD stworzyło swój blok i Koalicja Obywatelska ma swój blok. Zobaczymy teraz po baniach, jak to będzie oceniane. Niektórzy mówią, że ten krok wzmacnia opozycję. Chodzę na różne spotkania z wyborcami i oni mi mówią, co się nie podoba, w mojej partii oczywiście. Czasem przywódca się nie podoba, czasem program, ale w większości słyszę, że nie powinniśmy „skręcać w lewo”, że tu jest konserwatywny okręg i trzeba dbać o te wartości. Ja w Platformie należę do tej grupy konserwatywnej. Zobaczymy jak tutaj będzie oceniana Jagna Marczułajtis, bo ona ma troszeczkę inne poglądy. Mam nadzieję że to uzupełni listę. Jest oczywistym, że PiS będzie walczył o 9 mandatów. Ale ja też mogę zapowiedzieć, niech się trochę wezmą za robotę, bo my będziemy walczyć co najmniej o dwa mandaty. (…)

– Jak to będzie teraz wyglądało? Samorządowcy na listach koalicji w okręgu 14?

– Nie mamy jeszcze pełnej listy. W takim sensie, że jeśli chodzi o kandydatów na listę, mam ich więcej niż możliwości umieszczenia na liście. Tyle mam ludzi, z którymi już rozmawiałem. Ponieważ uważam się, i ludzie tutaj w miejscowych strukturach uważają mnie, za lidera Sądecczyzny, trochę w konkurencji do Podhala, wiem, że jeśli zrobimy dobrą listę, i ta lista będzie miała dużo głosów, to wszyscy dostaniemy szansę na mandat.

– Nie znamy nazwisk, oprócz trzeciego. Na „trójce” pani Marta Fogler.

– Mogę powiedzieć, że będzie jeszcze pani Elżbieta Ruchała. Kandydowała przecież do województwa, miała bardzo dobry wynik. Z Nowoczesnej jeszcze Jacek Gwóźdź. A ja jestem dumny z tego, że zostałem postawiony w środku między dwiema bardzo eleganckimi paniami. Jedynkę ma pani i trójkę ma pani, a ja taki „rodzynek” między nimi. (…)

– Elżbieta Zielińska – do tej pory posłanka z Kukiz’15, wystartuje z list PiS, Andrzej Gut-Mostowy – Pana były partyjny kolega, wystartuje z list PiS. To w polityce jest normalne, dopuszczalne?

– Transfery są normalne, jeśli są przemyślane. Jeżeli ktoś ma jakąś swoją wizję, czy poczucie wartości zakorzenione mocno, to gdy grupa nie spełnia tych wymogów, po prostu zmienia partię. Dla mnie takim człowiekiem, nie z mojej bajki, żeby pokazać przykład, był Marek Jurek. Jeśli w PiS nie byli nastawieni ortodoksyjnie na zero aborcji, bez wyjątków, on wystąpił z PiS, a był marszałkiem Sejmu. A teraz jeśli ktoś „skacze z kwiatka na kwiatek”… Już wspomniałem o Andrzeju Gut-Mostowym, nie chcę tego rozpatrywać… Kiedyś przyszedł do mnie i poprosił, czy mógłby startować z Platformy, a na Podhalu były bardzo słabe struktury. Powiedziałem: Proszę bardzo. Drzwi są zawsze otwarte. Program jest taki i taki, jeśli chcesz to proszę. Trzy raz z resztą był posłem. A teraz znów zastukał do kogoś innego i mówi zupełnie coś innego niż na konferencjach z nami. Przecież on był finansowany, mówię o projekcie, przez ambasadę Słowacji i promował euro, mówiąc jakim szczęściem było dla Słowacji wprowadzenie euro. To słyszałem na konferencjach. A teraz siada obok Jarosława Gowina i mówi jakie to euro jest słabe. (…)

– Ile Andrzej Czerwiński musi otrzymać głosów, żeby zostać posłem kolejnej kadencji?

– To łatwo można wyliczyć, choć zależy to też od frekwencji. Jeśli w okręgu wyborczym koalicja jako grupa, jako zespół uzyska 16 proc. głosów, to będziemy mieli na pewno dwa mandaty. Jeśli wszyscy po trochę, każdy w zakresie, w którym może to zrobić, dołoży do tych  16 proc. 0,5 proc. albo 2 proc., to będziemy mieli ułatwione zadanie.

– Będziemy zaskoczeni jakimiś nazwiskami na liście?

– Myślę, że nie. Na pewno będą samorządowcy, czy przedstawiciele samorządowców, będą też i przedsiębiorcy. Nie chcę tutaj mówić o nazwiskach.

– Będzie mocna lista?

– Mam nadzieję, bo jako lider listy z tej części okręgu wyborczego, znając zasady gry zespołowej, postaram się, żeby zrobić to co do mnie należy – stworzyć tę listę silną.

 

Wykorzystano fragmenty nagrania dla Regionalnej Telewizji Kablowej

 

 

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama