Jednakowa dla Wałęsy i Wojtka z Rytra

Jednakowa dla Wałęsy i Wojtka z Rytra

Wczoraj była pierwszą osobą w Urzędzie Miasta, która kilka minut po godz. 8 dowiedziała się od wiceprezydenta Artura Bochenka, że opuszcza swoje dotychczasowe stanowisko. Przez 35 lat Janina Gozdecka była sekretarką kolejnych 7 prezydentów Nowego Sącza. Aż do 23 listopada. Prezydent Ludomir Handzel nie chciał z nią współpracować ani jednego dnia, przenosząc do Biura Obsługi Mieszkańców.

W 2012 r. „Dobry Tygodnik Sądecki” pisał o Janinie Gozdeckiej z okazji dnia sekretarki. Była najdłużej pracującą na takim stanowisku osobą w kraju. Jej szefami byli przedstawiciele wszystkich partii czasów nam współczesnych od PZPR do Prawa i Sprawiedliwości.

Czy możemy sobie wyobrazić urzędnika, o którym wszyscy mówią tylko dobrze?  Poniżej przypominamy obszerne fragmenty naszego tekstu sprzed kilku lat. Z góry uprzedzamy, że ten tekst będzie słodki. Kto zatem nie lubi czytać laurek, niech się zajmie czymś innym. A może właśnie dlatego warto go przeczytać, bo rzadko się zdarza, by o kimś mówiono wyłączenie dobrze. Janina Gozdecka ma takie szczęście. Ale siedmiu kolejnych prezydentów miasta i kilku wiceprezydentów upiera się, że to raczej oni mieli szczęście pracować – jak mówią – z panią Jasią, albo bardziej poufale – z Jaśką.

1.

Po pierwsze i najważniejsze nikt dobrze nie pamięta, jak i kiedy Janina Gozdecka trafiła do sekretariatu prezydenta.

Kiedy przyszedłem do ratusza, to pani Jasia już była. Chyba zatrudniał ją prezydent Gwiżdż – zastanawia się Andrzej Czerwiński.

Mnie się wydaje, że zatrudniał ją mój poprzednik Marian Cycoń – waha się Jerzy Gwiżdż.

Kiedy zostałem prezydentem Nowego Sącza, to Jasia już była w sekretariacie – przekonuje poseł Cycoń. – Ona chyba przyszła za prezydentury Zdzisława Pawlusa, zaraz po technikum budowlanym. To była jej pierwsza praca.

Ciepło, ciepło, ale nie do końca precyzyjnie. Gozdecka faktycznie przyszła do sekretariatu prezydenta ze Zdzisławem Pawlusem, ale wcześniej pracowała z nim na tym samym stanowisku w Wydziale Budownictwa Urzędu Wojewódzkiego.

Tam pracowaliśmy razem tylko przez rok, a kiedy zostałem prezydentem poprosiłem żeby przeszła ze mną do ratusza – wspomina Pawlus. – Czy wygrała konkurs na to stanowisko? Wtedy nie było żadnych konkursów! Była solidna i obowiązkowa, więc uznałem, że pomoże mi w nowym miejscu. Do głowy mi wówczas nie przyszło, że zostanie tam przez blisko 30 lat. Prezydenci lubią obsadzać to stanowisko nowymi, zaufanymi osobami, ale pani Jasi nikt nie chciał zmieniać. To prawdziwy fenomen!

2.

I tu następuje prawdziwy festiwal komplementów pod adresem Janiny Gozdeckiej, wypowiadanych jednym głosem przez polityków z PZPR, PO, PiS czy SLD:

Marian Cycoń: – Pełny Wersal, a przy tym ułożona, fachowa i szczelna. Była jednakowo miła dla ministra, jak i dla szarego obywatela.

Andrzej Czerwiński: – Bardzo sprawna i kompetentna. Ciągle się dokształcała. Często wyprzedzała myśl prezydenta, zanim zdążyłem się odezwać.

Ludomir Krawiński: – Podobało mi się u niej, że jednakowo dbała o każdego petenta. Miała zawsze perfekcyjnie ułożony grafik spotkań prezydenta.

Jerzy Gwiżdż: – Dobra kobieta, świetny fachowiec. Lata płyną, a ona się nie zmienia. Każdy z nas wiele jej zawdzięcza. Podziwiam jej cierpliwość i życzliwość.

Józef Antoni Wiktor: – Przesympatyczna dziewczyna. Solidna i skrupulatna. Momentami miałem wrażenie, że panuje nad wszystkim, co dzieje się w urzędzie.

Ryszard Nowak: – Najwyższej klasy fachowiec! Doskonale zorientowana w sprawach urzędu. Perfekcyjnie panująca nad kalendarzem. No i najważniejsze – to ochroniarz prezydenta.

3.

Ochranianie prezydenta to właśnie jedno z głównych zadań Janiny Gozdeckiej. Prezydenci często narzekają, iż obywatele chcą się widzieć z prezydentem natychmiast, wchodzą jak do sklepu, nie czekając na swoją kolejkę w dniu tzw. przyjmowania stron. Wówczas pani Jasia musi użyć osobistego czaru i dyplomatycznych zdolności, by uchronić prezydenta przed nieplanowanym spotkaniem.

Kiedyś pani Jasia powiedziała do mnie, że od rana musiała tyle nakłamać, że zaraz będzie miała nos jak Pinokio – żartuje Ryszard Nowak.

To sporadyczne przypadki – dodaje Edyta Brongiel, dyrektor Biura Prezydenta. – Najczęściej okazuje się, że spotkanie z prezydentem nie jest konieczne, a Jasia sprawnie kieruje wiele osób do odpowiedniego wydziału, który załatwia sprawę. Ma orientację, kto powinien zająć się problemem.

Nie jest tajemnicą, że sekretariat prezydenta jest miejscem, gdzie krzyżują się często skrajne emocje. Rolą pani Jasi jest te emocje tonować, co nie zawsze jest proste. I tylko raz nie sprostała zadaniu, choć wszystko skończyło się bardzo szczęśliwie.

Któregoś dnia wtargnęła do mojego gabinetu para młodych ludzi – wspomina Andrzej Czerwiński. – Za nimi pani Jasia, w której oczach widziałem przerażenie, że nie udało jej się ich powstrzymać. Niepotrzebnie się martwiła. Okazało się, że chłopak obiecał dziewczynie, iż oświadczy się jej w gabinecie prezydenta. I słowa dotrzymał!

4.

Czasami Janina Gozdecka pełni rolę ratunkową w niecodziennych sytuacjach.

Było to w czasach, kiedy jeszcze paliłem papierosy – wspomina Ludomir Krawiński. – Siedziałem u siebie późnym popołudniem i nad czymś pracowałem, kiedy zabrakło mi papierosów. Wypadłem zdesperowany do sekretariatu, a pani Jasia od razu wiedziała, o co chodzi. Była przygotowana na każdą sytuację. Wyciągnęła z szuflady paczkę słynnych „biełamorkanałów” z tekturową fifką, które zostawiła rosyjska delegacja.

5.

Na tym w zasadzie kończą się anegdoty związane z pracą Janiny Gozdeckiej. Dlaczego tylko tyle? Bo zamiast dawać powody do anegdot na swój temat, dawała powody żeby ją chwalić. Jej byli szefowie podkreślają, że chociaż sama nie kończyła żadnej szkoły dla sekretarek, dzisiaj mogłaby śmiało w takiej szkole wykładać:

– Jeśli w Sevre pod Paryżem istnieje idealny wzorzec metra, to Jasia Gozdecka jest przykładem takiego wzorca w swoim zawodzie – chwali ją dwukrotny wiceprezydent Piotr Pawnik. – Ona jest prawdziwą instytucją. Można śmiało powiedzieć, że kieruje ruchem w urzędzie. Nigdy nie dała plamy. Potrafiła się zachować bez względu na to, czy do sekretariatu wchodził Lech Wałęsa czy Wojtuś z Rytra.

Byli i obecni prezydenci podkreślają, że pani Jasia potrafi pracować nawet w sekretariacie pełnym ludzi. Umie rozmawiać z przełożonymi półsłówkami albo przy pomocy haseł i kluczy, zrozumiałych tylko dla nich.

Pani Jasia jest dowodem na to, że władza przemija, a profesjonalny pracownik się zawsze obroni – twierdzi Leszek Zegzda, który jako wiceprezydent przepracował z nią 12 lat. – Jej cechą charakterystyczną jest lojalność. Kolejni prezydenci mieli i mają poczucia, że mogą jej zaufać. Nigdy nie muszą mieć podejrzeń, że pani Jasia trzyma z poprzednikami, albo kontestuje obecne władze. To jest właśnie profesjonalizm na tym stanowisku. Drugą taką osobą w urzędzie jest Staszek Lorek – kierowca, który jeździł ze wszystkimi prezydentami, ale o żadnym do innego nie powiedział złego słowa. Takich ludzi trzeba cenić.

A były wiceprezydent Stanisław Kaim dodaje:

Bo pani Jasia jest apolityczna. Mam wrażenie, że nigdy nie zajmowała się politykowaniem. Dlatego potrafiła znaleźć wspólny język z każdym kolejnym prezydentem.

Prezydenci, z którymi pracowała Janina Gozdecka:

Zdzisław Pawlus 1984-1988, Marian Cycoń 1988-1990, Jerzy Gwiżdż 1990-1994, Andrzej Czerwiński 1994-2001, Ludomir Krawiński 2001-2002, Józef Antoni Wiktor 2002-2006, Ryszard Nowak od 2006-2018.

To prawdopodobnie ostatnie zdjęcie Janiny Gozdeckiej przy biurku w sekretariacie prezydenta. Zrobione przypadkiem w miniony czwartek wieczorem. Następnego dnia rano po 35 latach pracy przy tym samym biurku Janina Gozdecka przeszła do innych zajęć.

 

 

Czarny piątek w sądeckim ratuszu

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama